Przejdź do głównej zawartości

Senator Helena Hatka - kto by pomyślał ?

Osobliwa jest determinacja podgorzowskiej senator w promowaniu wartości, które jej kolegom i koleżankom w Platformie Obywatelskiej wydają się śmieszne oraz staroświeckie, a ona gotowa jest za nie poświęcić polityczną karierę. Być może tkwi w tym głęboki zamysł i autentyczne przekonanie o słuszności wyznawanych poglądów – co dobrze świadczyłoby o senator z Lipek Wielkich - a może to tylko strategia walki o wyborcze miejsce.
          
     
 Pewne jest to, że żarty się skończyły, a senator i wiceprzewodniczaca lubuskich struktur PO Helena Hatka wyszła na spacer po cienkiej linie partyjnej cierpliwości.

Owszem, zbanalizować można wszystko, ale postawa senator Hatki występującej dzisiaj w senackiej komisji zdrowia przeciwko ustawie dotyczącej in vitro – bo tak nalezy interpretować jej wstrzymanie się od głosu – godna jest najwyższego szacunku.

Dlaczego ?

Wybrała prymat prawa oraz własnych przekonań, zamiast partyjnego posłuszeństwa oraz serwilizmu. Na taką postawę w polskiej polityce, a szczególnie tej lubuskiej, pozwolić sobie może co najwyżej senator Stanisław Iwan lub poseł Józef Zych, ale cała reszt wyznaje zasadę iż trzeba być miernym i wiernym, a wyborcy nie są idiotami, ale skończonymi debilami.

Nie proponuję rewolucji, ale uporządkowania tego, co wymaga uporządkowania, by ustawa była zgodna z obowiązującym prawem i uznawała podmiotowość dziecka” – powiedziała podczas posiedzenia komisji, stając się tym samym bohaterką dnia, a także opozycji.

Jak zapowiedziała, swoje poprawki zgłosi podczas przyszłotygodniowego posiedzenia plenarnego i będą one dotyczyły zmiany definicji zarodka, ograniczenia metody in vitro wyłącznie do małżeństw, a także uniemożliwią wszczepianie zarodków matkom zastępczym. Poza tym, celem jednej z poprawek ma być oddzielenie klinik zajmujących się leczeniem bezpłodności od tych, które profilują się głównie pod stosowanie metody in vitro.

W myśl polskiego prawa dziecko powinno żyć w rodzinie i nie jest niczyją własnością. Żeby powstało dziecko, muszą być tata i mama, a konstytucja podkreśla, że dziecko powinno być wychowywane w rodzinie.  Zależy nam bardzo, żeby dzieci, które urodzą się w wyniku procedury in vitro, miały zapewnioną opiekę, wsparcie, pomoc w wychowaniu ze strony rodziców, którzy mają zalegalizowany związek” – słusznie zauwazyła podczas dzisiejszych obrad senator Hatka, co nie spodobało się zapewne premier Ewie Kopacz, która jeszcze niedawno określałą uchwalenie ustawy o in vitro jako „realizację jej osobistego marzenia”.

Skoro tak, to zrobi zapewne wszystko, by marzenie się zrealizowało. „Byłam dumna wtedy, gdy Sejm uchwalił ten projekt. Ja mam nadzieję, że na sali plenarnej rozstrzygną się jego losy i liczę na to, że po tym głosowaniu też będę równie dumna, jak wtedy, gdy Sejm to przegłosował” – komentowała premier Kopacz sytuację w Senacie w trakcie konferencji prasowej.

Inna sprawa, że Helena Hatka nie ma nic do stracenia, a wiele do ugrania.

Przewodnicząca Zarządu Regionalnego Bożenna Bukiewicz potwierdziła iż kandydatem do Senatu z ramienia PO w okręgu gorzowskim będzie reprezentant postkomunistycznych elit z PZPR Władysław Komarnicki i chociaż zapewne odpadnie na poziomie Zarządu Krajowego, wsparcie dla niego jako nowej i młodej twarzy w lubuskiej polityce ze strony PO, to jak przebranie trupa w maturalny garnitur i włączenie „Poloneza”.

 Senator Hatka miała prawo do irytacji, a tym bardziej do wyrażenia swoich poglądów, skoro Platforma Obywatelska wspiera w wyborach komunistycznych dygnitarzy.

Tym samym, stała się bohaterem mediów i polityków opozycyjnego Prawa i Sprawiedliwości. „Warto zapamiętać nazwisko mało znanej dotychczas senator Heleny Hatki z Platformy Obywatelskiej. To właśnie ta pani senator zapowiedziała szereg poprawek, które amierza zgłosić w przyszłym tygodniu na posiedzeniu plenarnym Senatu” – zapowiedział materiał w TVN24 dziennikarz. „Postawa senator Hatki pokazuje, że są w platformie ludzie, którzy myślą wartościami podobnie jak my” – stwierdził w telewizji wicemarszałek Senatu i szef sztabu wyborczego PiS Stanisław Karczewski.

Wszystko okaże się na poziomie posiedzenia plenarnego, ale już dzisiaj należy z uznaniem senator Hatce pogratulować odwagi, bo ta ustawa jest po prostu zła” – mówi w rozmowie z NW była senator i wiceminister, a dzisiaj lubuska posłanka PiS Elżbieta Rafalska. „Mądre stanowisko senator Hatki w obronie rodziny, choć wbrew jej partii” – dodaje szef gorzowskiego PiS-u Sebastian Pieńkowski.

Na czym polega dramatyzm i odwga senator Hatki w zwiazku ze zgłoszeniem „niewinnych” poprawek i zapowiedzią kolejnych na posiedzeniu plenarnym ?

Nie jest to sytuacja zwykła i premier Kopacz zapewne z senator Hatką już rozmawiała. Zgłoszenie i przegłosowanie poprawek w Senacie spowoduje sytuację, że ustawa wróci do Sejmu, który poprawki zapewne odrzuci, ale ustawy nie zdąży już podpisać prezydent Bronisław Komorowski, a jego następca Andrzej Duda nie zrobi tego na pewno.
       
        Paradoksalnie wszystko w rękach senatorów H. Hatki i S. Iwana, którzy w najbliższych wyborach mieli zostać „odstrzeleni”. Pierwszą miał zastąpić W. Komarnicki, a drugiego – również za głoswoanie w sprawie „konwencji przemocowej” – obecny poseł Stefan Niesiołowski.

Oboje skóry łatwo nie oddadzą, a skoro Komarnicki mógł zaszantazować przewodniczącą Bukiewicz w sprawie koalicji w Sejmiku Województwa Lubuskiego, to postawa lubuskich senatorów – z gwarantowanym poparciem w wyborach ze strony Kościoła – to niewinne igraszki.

Tak czy siak – lepsi konserwatyści w liberalnej partii, niż oportuniści i byli komuniści. Tylko szaleniec mógłby chcieć w jednym województwie i pod jednym partyjnym szyldem połączyć odsiadującego wyroki w więzieniu  za przekonania polityczne S. Niesiołowskiego z oportunistą i działaczem komunistycznym W. Komarnickim.

"Dla mnie ta sytuacja to dowód, ze Hatkę trzeba traktować poważnie. Zna swoją wartość i potrafi mocno grać, a gra odbywa się na jej polu" - komentuje dla NW lubuski parlamentarzysta z południa, który chce zachować anonimowość. Prywatnie liczy na to, że jego partia nie zostanie obciążona wizerunkiem W. Komarnickiego.


Oby w lubuskiej PO szybko zrozumieli tą prawdę ...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...