Przejdź do głównej zawartości

Polityczne media i propubliczni dziennikarze

Obrońcy” niezależności mediów publicznych przed przejęciem ich przez Prawo i Sprawiedliwość, to w rzeczywistości środowisko, które latami cynicznie je upolityczniało. Ten konflikt, to w rzeczywistości obrona przed przegonieniem z „łowiska”, które politycy Platformy Obywatelskiej i PSL-u eksploatowali do swoich celów. Dzisiaj, także w warunkach lokalnych, pozbawienie ich wpływu na media oznacza bardzo złe czasy ...


... bo politykę z mediami publicznymi wiąże węzeł nie do rozwiązania i jeśli ktoś myśli, że jest inaczej, to udaje lub jest naiwny.

Są ludzie, którym upolitycznienie mediów podoba się bardziej niż politykom. To są ich szefowie – ci byli, obecni i przyszli - którzy nigdy by nimi nie zostali, gdyby nie ich aktywność partyjna lub wpływy polityczne. Dla utrzymania posad, nie odpowiadają na pytania polityków, ale oczekują od nich tego, by mówili im co mają robić.

Prawda jest taka, że Telewizja Gorzów i Radio Zachód już od dawna pełnią rolę statutowej „komórki” Platformy Obywatelskiej oraz instytucji podległej marszałek Elżbiecie Polak. Wrogie przejęcie mediów publicznych, pozbawi Urząd Marszałkowski instrumentu do uprawiania propagandy sukcesu, ale może wyjść na dobre dziennikarzom TV Gorzów, Radia Zachód, Radia Gorzów i Radia Zielona Góra.

Dawali sobie łamać kręgosłupy lub z własnej inicjatywy produkowali duże ilości „wazeliny”, ale nie dlatego by sprawiało im to przyjemność lub leżało to w ich naturze – są w przeważającej części zbyt inteligentni na to – ale był to wyraz „instynktu samozachowawczego”. Jeśli chcieli pracować, to musieli czytać w myślach dyrektora Artura Gurca i prezesa Dariusza Frejmana, którzy mieli łatwiej, bo nie czytali w myślach, lecz bezpośrednio odbierali polecenia od marszałek Polak lub przewodniczącej Bożenny Bukiewicz.

W całej dyskusji jest sporo cynizmu, który objawia się w dwóch postaciach: utopijnej opcji by mediami zarządzali „menadżerowie” – którymi jak w przypadku lubuskich mediów i tak na koniec zostają byli politycy, a także brutalnej koncepcji, by publicznymi mediami zarządzali „swoi”.

Hipokryzja pierwszej opcji polega na tym, że krytycy PiS-u zdają się nie dostrzegać, że  lepiej by Telewizją Gorzów zarządzał Robert Jałowy, radny PiS - ceniony za analityczny zmysł, znajomość mediów oraz stroniący od politykierstwa, aniżeli „nieplatformerski” były doktryner  i radny lewicy Artur Gurec – mający skłonność do wywierania wpływu na dziennikarzy, wręcz „uprawiający politykę” z posłami i urzędnikami PO oraz mocno skonfliktowany z wieloma samorządami.

 Nie inaczej jest z publicznym Radiem Zachód, które będzie lepiej kierowane przez sympatyzującego z PiS-em byłego dziennikarza Piotra Bednarka – jednak z ogromnym doświadczeniem w Telewizji VIGOR, rozgłośniach radiowych i prasie, aniżeli przez rozpolitykowanego i bardzo „interesownego” D. Frejmana.

Dziennikarze jakościową zmianę na plus odczują na pewno.

Jest pewna panura prawda w dyskusji o „niezależności mediów publicznych” w województwie lubuskim: nikomu na niej nie zależało nigdy.

Doskonale ilustrują to nie tylko personalia szefów, ale także składy rad nadzorczych i rad programowych TVP Gorzów i Radia Zachód. Szefem rady nadzorczej tego ostatniego jest były poseł i  eksszef lubuskiego PSL-u Jan Andrykiewicz, a w skład rady wchodzą: byli i obecni PSL-owscy wicemarszałkowie Stanisław Tomczyszyn i Maciej Szykuła, a także szefowa gabinetu marszałek województwa Agnieszka Siarkiewicz.

Nie inaczej w TVP Gorzów, gdzie w skład rady programowej stacji, dziennikarzy desygnowała tylko Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, ale już kluby parlamentarne uznały iż na mediach lepiej się znają rasowi politycy: Mirosław Gancarz z PO, Robert Jałowy, Zbigniew Kościk, Bożena Pierzgalska, rekomendowani przez PiS, Maciej Szykuła z PSL czy rekomendowani przez SLD i Zjednoczona Prawicę: b. wicewojewoda Joanna Kasprzak-Perka, ekseuroposeł Artur Zasada.

Warto więc „nie dać się zwariować” w dyskusji o mediach publicznych, bo one w takim kraju i z politykami o takiej mentalności, nigdy nie będą jak brytyjska BBC, ale zawsze będą polityczne. Problem w tym, że poprzednia władza upolityczniła media w sposób „cywilizowany” – pozorując ich odpolitycznianie, a obecna dokonuje tego w sposób brutalny – ale za to „transparentny”.

Całość i tak sprowadza się do leninowskiego „Кто Кого ?”. Kto dzisiaj ma wpływ na media, a kto nie ma ? Kto zostanie szefem telewizji lub radia, a kto z nich wyleci ?  A ponad tym wszystkim – kogo będą pokazywać i zapraszać, a kogo nie.


Warto pamiętać, że praktyka pokazuje też inną prawdę: liczy się nie tylko, to co media pokażą i o czym powiedzą, ale to co przemilczą i czego nie pokażą. Dziennikarze chętnie mówiliby  i pokazywali wszystko, co dla regionu istotne, ale rzadko kiedy jest to zgodne z oczekiwaniami mocodawców ich szefów.

Dziennikarze są najczęściej propubliczni, ale już ich szefowie i same media - mocno polityczni...





Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...