Przykład zmarłego właśnie ekswiceprezydenta
i szefa „Stali Gorzów”, to potwierdzenie tezy iż wymiar sprawiedliwości wymaga
fundamentalnej przebudowy i oczyszczenia z gamoni, nieuków oraz cyników. To nie
tylko choroba pokonała byłego polityka, ale również bezduszny i zdemoralizowany
wymiar sprawiedliwości, gdzie prokuratorzy z Zielonej Góry okazali się „pożytecznymi
idiotami”, a
dziennikarze ich tępymi narzędziami. Wyrok „winny” wydali na bylego
wiceprezydenta dużo wcześniej zanim on zapadł...
...a był dla Mariusza Guzendy w obu instancjach: w Sądzie
Okregowym i Sądzie Apelacyjnym korzystny i potwierdzający niewinność. Wszystko
odwrotnie, niż relacjonowali to lubuscy dziennikarze, podpuszczani przez ćwierćinteligentów
w togach z czerwoną obszywką.
Bo w ten właśnie sposób realizowano strategię w której prokuratorzy
prawa używali do bezprawia, a mediów nie do informowania, lecz dezinformowania
oraz wywierania wpływu na „niezawisłe” sądy. Nie bez winy jest też gorzowski Sąd Okręgowy, który wyraził
zgodę na jego aresztowanie, a w lipcu 2015 roku musiał zasądzić za swoje błędy
150 tysięcy zadośćuczynienia za niesłuszny areszt.
Fałszywe oskarżenie, niesłuszny areszt, medialna nagonka oraz brzemię
wykreowanej opinii „łapówkarza” nie mogło nie mieć wpływu na zdrowie M. Guzendy, a w efekcie na jego
szybką śmierć.
Inna sprawa, że lubuscy prokuratorzy mają dziwną przypadłość, dając
często wiarę przestępcom – tak było w przypadku fałszywych oskarżeń względem byłego
prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka – ale nie wierząc ludziom ze świecznika,
których życie zawsze było transparentne.
Ważne podkreślenia są także ataki
gorzowskich dziennikarzy na prezydenta Jędrzejczaka, którzy brutalnie domagali
się od niego – zanim jeszcze sądy wydały wyroki – by odwołał Guzendę z funkcji
prezesa GTBS-u, pozbawiając tym samym środków do życia. Ten konsekwentnie
konstatował, że do czasu wyroku Mariusz Guzenda jest niewinny, ale dziennikarze
zapewne dzisiaj nie mają sobie nic do zarzucenia...
...nawet bezczynności wobec
prokuratora z Nowej Soli, który po pijanemu spowodował rok temu wypadek i
uciekł, ale do dziś nie poniósł za to żadnych konsekwencji.
Odejście Mariusza Guzendy jest
smutne, bo jak każdy kto robił dla miasta więcej niż trzeba – był osobą
wartościową. Politycznie zrealizował w Gorzowie swój lokalny „American Dream” – od pracownika PKP, do szefa klubu SLD,
wiceprezydenta i szefa ważnego klubu sportowego. Przeżył też niestety coś przykrego
– zderzenie z bezdusznym wymiarem sprawiedliwości, który w jego przypadku realizował
leninowską zasadę: „Dajcie człowieka, a znajdziemy paragraf”...
TEKST NW z 2013:
http://nadwarta.blogspot.com/2013/02/sedzia-tuleya-uniewinni-wiceprezydenta.html