Polityczna „femme fatale” zapowiada, że będzie
walczyła o interes Gorzowa w kwestii lokalizacji mediów publicznych. Tym samym
potwierdza tezę, że Gorzów to miasto polityków nieudolnych, którzy szukają
sukcesu w straszeniu grożącymi mu „kataklizmami”
ze strony Zielonej Góry. Dziwne, zważywszy na fakt, że jeśli Gorzów był w
ostatnim czasie marginalizowany, to nie dlatego iż ktoś podstawiał mu nogę, ale
tylko z powodu słabości swojej parlamentarnej reprezentacji...
...bo ta
zielonogórska potrafiła ze sobą rozmawiać, układać się ponad partyjnymi podziałami i miała
ambitniejsze cele, niż kreowanie się w niszowej w Telewizji Gorzów.
Przykłady można mnożyć, a jednym z nich jest fakt, że przez tyle lat od
przekazania Telewizji Polskiej działki na budowę gorzowskiej siedziby, nikt z
lubuskich parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej nawet nie ruszył palcem, by
ona powstała, ale wszyscy „wchodzili w tyłek” dyrektorowi Arturowi Gurcowi, by móc wystąpić w programach,
których oglądalność oscyluje pomiędzy poczytnością toaletowych gazetek nad
pisuarem, a popularnością regionalnych portali internetowych.
Dzisiaj „szaty rozdarła” na konferencji prasowej przewodnicząca gorzowskiej PO Krystyna
Sibińska, ale jej bezradność przypominała krowę na lodowisku: dużo ruchów,
jeszcze więcej hałasu, a wszystko po to, by było efektownie.
Próbując złapać dystans nigdy dla niej niedoścignionej minister Elżbiety
Rafalskiej, przywoływała ją do dbania o interes mediów publicznych
zlokalizowanych w Gorzowie, które interesowały ją dotychczas tyle i aż tyle, by
mogła w nich występować.
„Mamy
dzisiaj Radio Zachód i rozgłośnie regionalne. Czy pomysłodawcy chcą zlikwidować
rozgłośnie w Gorzowie i Zielonej Górze? Dlatego apeluję do pani minister
Rafalskiej i pana komendanta OHP, Marka Surmacza, żeby zwracali uwagę na utrzymanie
równowagi w województwie” – perorowała na konferencji
prasowej Sibińska, dając do zrozumienia iż nowa ustawa autorstwa Prawa i
Sprawiedliwości może być furtką do „zawłaszczenia
TVP Gorzów” przez polityków z Zielonej Góry.
Gdyby na media publiczne w regionie spoglądać przez pryzmat ostatnich
lat, a także współczesnych technologii, to lokalizacja siedziby telewizji w
Gorzowie ma znaczenie co najwyżej dla kilku dziennikarzy oraz kilkunastu
polityków.
Prawda jest bowiem taka, że TVP Gorzów była przez wiele lat nie mniej
nieprzyjazna Gorzowowi niż zielonogórska „Gazeta Lubuska”, a dyrektor Gurec dał
się poznać jako gorliwy obrońca własnego tyłka oraz interesów polityków z
Zielonej Góry – którzy gwarantowali mu trwanie – a nie promotocją walorów miasta
nad Wartą.
Lubuskie media publiczne mają być profesjonalne, obiektywne i otwarte
na wszystkich, a czy ich siedziba będzie w Gorzowie czy w Zielonej Górze, jest
sprawą istotną prestiżowo, ale jednak drugorzędną.
„Trzeba
w tej chwili zabezpieczyć utrzymanie siedziby w Gorzowie. Wiem, że są pieniądze
na dostosowanie lokalu przy Warszawskiej do potrzeb siedziby TVP” – mocno zaapelowała na konferencji prasowej
Sibińska i nie wiadomo czy był to rodzaj lobbingu za przedsiębiorcą u którego
zlokalizowane jest jej poselskie biuro, czy wyraz znanego od czterech lat i i
bardzo specyficznie „propublicznego” zaangażowania.
Jeśli ktokolwiek lubuskiej telewizji w Gorzowie – która nie powinna się
nazywać TVP Gorzów, lecz TVP Lubuska – szkodzi, są to takie występy posłanki
Platformy Obywatelskiej, a także sposób zarządzania tym medium przez byłego
prominentnego działacza SLD A. Gurca, który dziennikarzy swojej redakcji traktuje z mniejszą
finezją niż brygadziści pracowników w TPV.