Przejdź do głównej zawartości

Tak to widzę ogólnie...

Zamiast używać władzy do tego, by realizować ważne cele polityczne, wydaje się iż Prawo i Sprawiedliwość czyni politykę mocno nieznośną i mało przyjemną, koncentrując się tylko na zdobywaniu władzy. Wszystko zaczyna być nie tak, gdy cele – „dobrą zmianę” i „brak rewanżyzmu” – poświęca się na rzecz środków: posad w OHP i Dyrekcji Lasów Państwowych, Policji czy w Trybunale Konstytucyjnym...



...bo choć słupki poparcia idą w górę i większość społeczeństwa jest „za”, to warto pamiętać, że gdzie „wszyscy myślą podobnie, najczęściej nie myśli nikt”.

Przykład skazanego na śmierć wolą większości Sokratesa, a także wybranego w demokratycznych wyborach Adolfa Hitlera, to wystarczajacy powód, by na wydarzenia ostatnich kilkunastu dni – nawet jeśli wspierane są tzw. społecznym dowodem słuszności – spoglądać z zaniepokojeniem.

Może to przejaskrawienie, ale tsunami politycznej buty i pewności siebie widoczne są wśród polityków PiS jak mało kiedy. Zresztą skromności i zwykłego „mea culpa” u polityków dzisiejszej opocycji także trudno uświadczyć, a przecież to oni „sfaulowali” jako pierwsi.

I dlatego dzieje się zmiana, ale czy dobra...

Chińskie porzekadło stanowi: „obyśmy żyli w ciekawych czasach”. Gdy chcący błysnąć i przepełniony radością znalezienia pierwszej w życiu prawdziwej roboty, świeżo upieczony poseł Partii Kukiz Jarosław Porwich, oznajmił w powyborczy poniedziałek za Joanną Szczepkowską, że „właśnie skończył się komunizm”, nie zdawał sobie sprawy iż –nomen omen – komunistyczne metody zaprowadzania rewolucyjnych zmian dopiero nastaną, a on sam będzie elementem całego mechanizmu.

 Inna sprawa, że określanie swojej przypadkowej i wynikającej z niskiego poziomu intelektualnego wyborców elekcji - jako symbolu „upadku komunizmu” - to z jego strony nie pierwsza przesada na drodze, którą wytyczył mu niegdyś Nikodem Dyzma, a później jego uwspółecześniony odpowiednik Nikoś Dyzma ze sławną konstatacją z bankietu na który się wprosił: „Trzeba się nawpier... ć, zanim nas wypier...ą”.

Wcześniej, bo gdzieś w okolicach 1997 roku ów „dyzmową” deklarację celu – dzisiaj precyzyjnie antycypowaną - twórczo rozwinął nie kto inny jak Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, oceniając polityków AWS stwierdzeniem: „Teraz Kur..a My”.

Owszem, jest faktem, że liberalna Platforma Obywatelska – skupiająca najczęściej bezideowych koniunkturalistów, a także lewica – która już od czasów Jeana- Jacquesa Rousseau uznawała religię, rodzinę i tradycję za „zło konieczne” i „kajdany niewolące człowieka”, mocno przez ostatnie lata przesadzały, jakby świadomie wprowadzając prawo obce polskiej kulturze, ale bliskie wyzutym z wartości instytucjom i „towarzystwom” zachodnim.

Nie usprawiedliwia to jednak traktowania państwa i jego instytucji jako „wojennego łupu”, a także dzielenia urzędników i społeczeństwa w kategoriach plemiennych: „my” i „oni”, czy „wróg” i „przyjaciel”. Szybko bowiem – zamiast propagowanej „dobrej zmiany” – możemy dojść do wniosku Williama Szekspira z pierwszego aktu „Burzy”: „Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj”.

Nie trudno o takie wnioski w kontekście wydarzeń wokół Trybunału Konstytucyjnego, czy widząc na ministerialnych stanowiskach Antoniego Macierewicza, Zbigniewa Ziobro, Mariusza Kamińskiego czy Jacka Kurskiego, ale też nie można dać się zwariować i przyjmować „meanstrimowej” interpretacji z dobrodziejstwem inwentarza.

Dobra zmiana” była i jest potrzebna, ale – jak ujmuje to kolokwialnie młodzież – „nawet gów...o wygląda ładniej, gdy podawane jest w kubeczkach”. Inaczej mówiąc – Prawu i Sprawiedliwości zabrakło formy, choć usprawiedliwieniem może być fakt, że o ile w pierwszych latach rządów Platformy Obywatelskiej wszystko było „correct”, to już w ostatnich czterech latach, była tylko „forma”, „plastik” i „pozoranctwo”.

Poprzednicy więc w niczym nie byli lepsi – zawłaszczając państwo od „ciecia”, sprzątaczki, kierowcy i kierownika administracyjnego, a na dyrektorach i prezesach spółek kończąc. Z tą wszakże różnicą, że największe świństwa potrafili ładnie opakować, stowrzyć dla nich narrację i ładnie to zaprezentować.
       
       Rządy Platformy Obywatelskiej i PSL-u odbiegały od ideału ukazanego w filmie Agnieszki HollandEkipa” – tak w kraju i jeszcze bardziej w regionie - bo politykom tej partii imponowały metody cynicznego Franka Underwooda z „House of Cards”, ale mimo wielu dobrych zmian - w pierwszej kadencji  – w ostatnich latach zachowywali się jak szatniarz z filmu Stanisława Barei: „Nie mam pańskiego płaszcza i co mi pan zrobi?”.

                Nie inaczej zmarginalizowana dzisiaj lewica, która odrzuciła Karola Marksa, ale skoncentrowała się na kapitale.

Czujący problemy bezrobotnych lider SLD Bogusław Wontor załatwił sobie pracę doradcy marszałek województwa, zanim pracę posła stracił. Teraz liczy na cud, a właściwie na tłuszcz – tylko jedzenie go w nadmiarze nabawi wyborców sklerozy, niezbędnej by nie pamiętali, że dla naturalnego elektoratu lewicy nie zrobił w czasach posłowania dosłownie nic.

                Co z tego, skoro w obozie Prawa i Sprawiedliwości wybitny jest tylko lider tej formacji, a reszta gorzej niż słaba.

Zatrważa poziom intelektualny niektórych polityków tej partii, szybko prowadzący do wniosku, że chcąc wybrać spośród nich najmniej rozgarnietych, nie potrzeba finezji, bo wystarczy droga losowania. Niepokoi też rosnący wpływ Kościoła instytucjonalnego i tylko czekać, gdy gorzowska TPV będzie produkowała telewizory z wmontowanym klęcznikiem.

Co dalej ?

Francuski pisarz, filozof i polityk Benjamin Constant twierdził niegdyś, że są momenty, gdy „szaleństwo musi zatoczyć pełny krąg, aby ludziom wrócił rozsądek”. W takim momencie żyjemy, gdy czasy i ludzie się zmieniają, a politycy wciąż są ci sami lub głupsi zastępowani są jeszcze głupszymi. Problem opozycji to po prostu brak wiarygodności i dotyczy to także tej nowej opozycji spod znaku Pawła Kukiza.


Będę spokojnie czekał, wielu zmianom kibicując – bo są niezbędne, a Platformie Obywatelskiej zabrakło odwagi, wizji oraz ideowości, by je przeprowadzić – a także śmiejąc się z tych, którzy ostatnie 8 lat poświęcili na produkcję wazeliny - w mediach, gospodarce, kulturze...

 Jeśli wybuchnie bunt, co jest bardzo prawdopodobne, zapewne tam będę, bo zmienić trzeba nie tylko instytucje, ale cały system. Problem w tym, że P. Kukiz pojęcie antysystemowości  skompromitował, a chętni do "buntowania się" rekrutują się głównie spośród tych, którzy z polityki zrobili sobie sposób na życie.

Mimo wszystko, lepiej oceniam: „Zrealizujemy obietnicę 500 złotych na każde dziecko” - w ustach premier Beaty Szydło, niż: „Tylko złodziej albo wariat pracowałby za 6 tysięcy miesięcznie” - w wykonaniu wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej

Wrażenie jest jednak ważne. Tylko tyle lub aż tyle. Tak to widzę...


ROBERT BAGIŃSKI





Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...