Nominacja dla nowego wojewody, to suma wielu wewnętrznych starć wewnątrz lubuskiego
Prawa i Sprawiedliwości. On sam zawsze chciał więcej niż mu się należało, mierzył wyzej niż starczało mu
na to kwalifikacji, ale też zawsze mógł liczyć na wsparcie ekspansywnego na scenie
politycznej brata biskupa. Przez
piętnaście lat zaszedł bardzo daleko – od małomiasteczkowego działacza lokalnej
Akcji Wyborczej Solidarność,
po najwyższy urząd państwowy w regionie. Nie ma powodów, by nowemu wojewodzie nie dać kredytu zaufania –
bo jest uczciwy i kompetentny - ale trudno też uwierzyć, że będzie politykiem
samodzielnym...
...bo można gdybać, czy wojewodowska nominacja dla Władysława
Dajczaka, to efekt wyjątkowych kwalifikacji oraz predyspozycji, czy po
prostu magia nazwiska kojarzonego z byłym sufraganem gorzowsko-zielonogórskim i
wybór osoby, która nie zagrozi żadnej z frakcji w lubuskim Prawie i
Sprawiedliwości.
Nowy wojewoda jest
dla wszystkich dobry, bo nie ma w partii własnego „towarzystwa” ani nawet stronników, czego potwierdzeniem jest fakt,
że formalnie nie należy do struktur Prawa i Sprawiedliwości w Strzelcach
Krajeńskich – gdzie od urodzenia mieszka, pracuje i działa – ale do struktur
gorzowskich.
„Odleciał po wyborze na senatora, dając nam
do zrozumienia iż parlamentarzyście nie wypada przynależeć do struktur na prowincji” – mówi samorządowiec i działacz PiS ze
Strzelec Krajeńskich.
Walka rozegrała się na wielu fortepianach – nie tylko politycznych -
ale kluczowym była wtorkowa rozmowa bp. Edwarda Dajczaka z wicepremierem
Jarosławem Gowinem, który okazał się adwokatem Dajczaka wobec premier Beaty
Szydło. Wbrew temu co pisała ‘Gazeta Wyborcza” do osobistej rozmowy
pomiędzy biskupem, a prezesem Jarosławem Kaczyńskim nigdy nie doszło.
O nominację na stanowisko wojewody lubuskiego konkurował z wicestarostą
nowosolskim Robertem Paluchem oraz niedoszłym senatorem Sebastianem
Pieńkowskim. Pierwszego zdyskwalifikowały ziemskie interesy z Agencją
Nieruchomości Rolnych, a drugi okazał się zbyt niezależny i ambitny, by
powierzyć mu posadę na której mógłby zbudować swoją niezależność. Nie małą rolę odegrał tu były wiceminister i komendant OHP Marek Surmacz.
„Ela i Marek w Warszawie, a Pieńkowski wojewodą
w regionie ? Chyba nikt nie wierzył, że taka opcja była w ogóle możliwa i
ktokolwiek by się na to zgodził” – mówi ważny działacz PiS.
Wojewoda Dajczak nie jest postacią pierwszoplanową w PiS, ale cieszy
się szacunkiem oraz uznaniem za zaangażowanie oraz merytoryczną wiedzę. Ceni
pracę u podstaw oraz umocowanie w realiach regionalnych.
„W sejmiku czułem się lepiej niż w Senacie,
bo tu jest taka prawdziwa praca, a tam jednak było inaczej” – mówił 8
października 2014 w Radiu Zachód.
Jak przystało
na konserwatystę i brata ważnego biskupa, dał się poznać w Senacie głównie jako propagator wartości chrześcijańskich.
Tu skala jest „zero-jedynkowa”: albo ktoś jest za Kosciołem i jest „swój”, albo jest przeciw i należy przeciw „niemu” protestować. Gdy wyczuje, że ktoś ma poglądy inne niż
głosi to oficjalnie nauka Kościoła, jest w stanie to zaakceptować, ale tylko
wtedy, gdy jest to opłacalne. Tak było w przypadku prezesury w
Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej w Strzelcach Krajeńskich, gdzie po
braku reelekcji do Senatu wcale nie musiał otrzymać ponownie posady, ale
przydały się kontakty z innego obozu politycznego.
Co myśli o województwie lubuskim ?
„Mieliśmy jako województwo lubuskie ogromne
szanse rozwojowe na poczatku jego istnienia, a dzisiaj już tak wesoło nie jest. Słyszymy o tym, że wykorzystujemy środki i
dostajemy za to nagrody, ale to się nie przekłada na to, by mieszkańcy
powiedzieli, że żyje się dobrze i mają wysokie dochody. Coś jest nie tak” –
mówił 4 lipca 2011 roku na antenie Radia Gorzów, jakby zapominając swoją własną
rolę w kształtowaniu tego województwa w którym od 1998 roku był radnym
wojewódzkim.
Konkurent do
posady wojewody też nie będzie miał łatwo.
W maju 2011 roku doszło pomiędzy
Dajczakiem, a Pieńkowskim do mocnej wymiany zdań na antenie Radia Gorzów, a
poszło o powołanie II Komitetu PiS i
kształt list tej partii do samorządu. Ówczesny senator, a od dziś wojewoda nie
miał wątpliwości iż S. Pieńkowski poszedł za daleko i działał bezprawnie. „Młodzieńczy zapał i chęć zaprezentowania się
niedoświadczonych jeszcze polityków. Zrobili to bez żadnego upoważnienia i nie
ma to żadnego znaczenia” – mówił senator Dajczak, a Pieńkowski mu odpowiadał: „Nie rozumiem słów senatora
Dajczaka, bo II Komitet istnieje, a kandydatury na listy podaliśmy do
wiadomości teraz, bo w wakacje mielibyśmy kłopot z zebraniem wszystkich naszych
członków”.
Jakie
poglądy ma nowy wojewoda ?
Pewnie
ich nie ma lub są nieszkodliwe, bo inaczej wojewodą by nie został, ale na pewno
jest konserwatystą.
W lipcu 2007 zaprotestował przeciwko Adamowi Nergal Darskiemu i podpisał się
pod listem do prezesa Telewizji Polskiej Juliusza Brauna w którym można było
przeczytać: „Jest miarą upadku kultury naszego życia
publicznego, iż nie podał się Pan do dymisji niezwłocznie po tym, gdy doszło do
skandalu z panem Nergalem. W tej sytuacji jesteśmy zmuszeni apelować do Pana o
uczynienie tego, teraz gdy z każdym dniem narasta wzburzenie społeczne
artykułowane głosami naszych księży biskupów, autorytetów i zwykłych ludzi”.
Potem
było podobnie, co powinno niepokoić środowiska kulturalne województwa lubuskiego. Dzisiejszy
wojewoda lubuski chciał ingerować nawet w finansowanie przez Polski
Instytut Sztuki Filmowej produkcji filmowych: „Antychryst”, „Kobieta, która
śniła o mężczyźnie” czy „KI”.
„Te filmy promują rzeczywistość
nihilistyczną, poruszają tematykę z marginesu, obrażają uczucia religijne, są
głęboko sprzeczne z humanizmem europejskim. Jak można sądzić, istnieje jakiś
scenariusz bardzo precyzyjnie przygotowany, według którego systematycznie
dokonuje się dziś niszczenia kultury zakorzenionej w chrześcijaństwie” –
pisał senator Dajczak.
Myśli, że jest
podmiotem polityki, lecz nie zostałby wojewodą, gdyby miał chociaż na to
szansę. Wojewodą powinien być dobrym, bo choć ciepłej wody w kranach nie zapewni, to kąpiel w święconej na pewno...