Przejdź do głównej zawartości

"Dobra zmiana" odbierze władzę Platformie w Lubuskiem ? Na to się niestety zanosi...

Powyborcza trauma działaczy opozycji musi się szybko zakończyć, bo czasu nie zostało wiele. Nie wiadomo, jakie kompetencje będą posiadały samorządy wojewódzkie za pół roku, a co dopiero za rok, ale na dziś jest się o co bić. Lutowe badania przeprowadzone dla „Polska The Times” przez osiemnaście regionalnych dzienników w poszczególnych województwach, nie pozostawiają wątpliwości: Platforma Obywatelska wespół ze swoimi koalicjantami, może w Lubuskiem władzę stracić. Gołym okiem widać, że media publiczne marginalizują sukcesy zarządu województwa, ale „lewarują” ewentualnego koalicjanta – Kukiz’15. To sygnał, że liczą się z wygraną i zabezpieczają potencjalnego koalicjanta.


Tak dobrej pozycji Prawo i Sprawiedliwość w Lubuskiem jeszcze nie miało, ale z wynikiem 35,5 procent ma szansę na przełamanie dominacji Platformy Obywatelskiej i pozbawienie jej szans na rządzenie, nawet z dotychczasowymi koalicjantami.

 Ordynacja d’Hondta rządzi się swoimi prawami i 22,8 proc. dla PO oraz 14,4 proc. dla Nowoczesnej, wcale nie da tym partiom - po przeliczeniu wyników na mandaty – większości.

Gdyby więc powyższe wyniki się potwierdziły, co jest mało prawdopodobne za półtora roku – nie wiadomo w którą stronę dokonają się zmiany - to partia Elżbiety Rafalskiej moglaby stworzyć koalicję z ewentualnymi radnymi Kukiz’15, SLD lub PSL. Tak duża liczba potencjalnych chętnych i gotowych do współrządzenia, pozwoli „sprzedać udział” w zarządzaniu województwem za cenę minimalną – 1 miejsce w zarządzie i kilka podrzędnych posad w administracji i spółkach dla działaczy.

PiS z ewentualnymi 12 mandatami będzie mógł w koalicjantach przebierać „jak w ulęgałkach”, a tak naprawdę wystarczy mu hipotetyczny klub Kukiz’15 w którym znajdą się działacze na tyle słabi lub „z bagażem doświadczeń”, że partia trzymająca w rękach wymiar sprawiedliwości, bez problemu zdobędzie gwarantowaną większość. 7 mandatów Platformy, 4 Nowoczesnej i po 2 SLD oraz PSL nie dadzą możliwości na powołanie zarządu województwa. Gdyby więc realne wybory miały dać wynik taki, jak sondaż dla „Polska The Times” w lutym, przejęcie włądzy w Lubuskiem przez PiS jest więcej niż pewne.

Proporcje mogłyby zostać zmienione, gdyby Kukiz’15 (10%) zdecydował się na wyborczy sojusz z korwinowcami (3,8%), a SLD (6%) z Partią Razem (2,4%).
          
         Co zrobić, by PiS-owi całej władzy nie oddać ?

Ostatni okres funkcjonowania zarządu województwa pod kierownictwem marszałek Elżbiety Polak należy uznać za udany – region jest w czołówce alokowania środków europejskich – ale niestety nie ma to odzwierciedlenia w publicznych mediach, a te mniejsze i prywatne lubuska Platforma Obywatelska traktowała dotychczas „z buta”. Ta partia musi w Lubuskiem przede wszystkim szybko rozwiązać problem przywództwa. Równie szybko musi też odpowiedzieć sobie na pytanie – czy chce się „kisić we własnym sosie” czy potrafi otworzyć się na nowe środowiska.

Lubuska Platforma Obywatelska wciąż ma największy potencjał – finansowy, organizacyjny i kadrowy – ale musi otworzyć się na nowe osoby, nawet jeśli dotychczas nie były one tej partii przychylne i „zezowały” w inne strony, albo jawnie krytykowały ją za czasy w których nie wszystko spełniało standardy. Komisarz Waldemar Sługocki uspokoił „okręt”, dotychczas marginalizowanym dał przynajmniej poczucie współuczestnictwa w organizacji partii, ale jesienne wybory władz mogą być wstępem do znacznie ważniejszej dla wielu działaczy rozgrywki: o kształt list wyborczych do samorządów, a następnie w 2019 - do parlamentu.

Nie zanosi się – i to chyba dobra wiadomość, bo nie miesza się "dobrego wina ze złym" - na współpracę Platformy Obywatelskiej z Nowoczesną, co tej ostatniej może wyjść tylko na dobre. Lider Nowoczesnej Paweł Pudłowski jest na lubuskiej scenie politycznej jednym z najbardziej kompetentnych polityków, ale też najmniej dojrzałym w tym obszarze. Zna się na ekonomii i gospodarce, lecz dalekie są mu klimaty w których doskonale czują się „polityczni kuglarze”. Owszem, stoją za nim ludzie doświadczeni: Jerzy Wierchowicz czy Wadim Tyszkiewicz, ale zagrożeniem dla partii jest „łatka” elitarności, która wcale nie musi zaprocentować, a którą – przynajmniej w Gorzowie - zdominowana przez prawników partia wzmacnia, licząc na efekty. To poważny błąd, bo wyborcy nie lubią prymusów i nie często wybierają lepszych od siebie.

O ile Tyszkiewicza nie jest i nie będzie trudno namówić na turne po gminach, a Pudłowski już dzisiaj jest pod tym względem mocno aktywny, to reszta działaczy – głównie prawników – może mieć z tym problem.

Na wstanie „z desek” nie ma zbyt duzo czasu lewica. Lider SLD Bogusław Wontor nie ma dokąd wycofać się z polityki, a więc zrobi wszystko, aby być „języczkiem uwagi” i zdobyć 2-3 mandaty, które zapewnią mu wpływy i kilka lub kilkanaście etatów w Urzędzie Marszałkowskim oraz podległych jednostkach. Zdaniem lewicowych rozmówców Nad Wartą już dzisiaj szuka kontaktów, kokietuje działaczy PiS i próbuje wymyślić formułę swojej aktywności w ewentualnej koalicji. „To żenujące jak Boguś opowiada nam o tym, że jest prawie dogadany, tylko trzeba wypracować minimum mandatów” – mówi wpływowy działacz. Nie inaczej pozostali beneficjenci ewentualnego „dealu”, którzy dziś maja pracę dzięki koalicji z PO i PSL – każdy z nich wie, że przeżycie zależy od tych kilku mandatów. A może się też zdarzyć tak, jak w wyborach do Sejmu, gdy głosy Partii Razem, pozbawiły lewicę parlamentarnej reprezentacji.

Najwięcej do stracenia mają działacze PSL i oni są głównym celem „dobrej zmiany”. W powiatach i gminach są potegą, mają w regionie wielu starostów, wójtów i radnych – ogromną „siłą” są sołtysi - ale też poniesli spore straty: setki działaczy zostało pozbawionych pracy w ARiMR, ANR, ARR oraz w ZUS-ie, a to nie wpływa na morale partii. Zrozumieli to liderzy i z trudem dzisiaj szukać krytycznych pod adresem PiS-u wypowiedzi ze strony Stanisława Tomczyszyna, Romualda Gawlika czy Jolanty Fedak. Minimalne są szanse, że ludowcom uda się powtórzyć wynik z 2014 roku – gdy pomogła im „wyborcza książeczka” – ale więcej niż 3 mandaty moga dać udział we władzy: z PO i Nowoczesną lub PiS- em. Tej partii raczej obojętne z kim rządzi, bo liczy się to, aby być...



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...