Przejdź do głównej zawartości

"Strażnik Teksasu" czy negocjator kurzych gówien ?

Nie ma wątpliwości, że to Duch Święty czuwa nad platformerskim dyrektorem w PiS-owskim gabinecie wojewody. Gdyby nie jego wpływowy członek rodziny w sutannie, już dawno podzieliłby los wszystkich innych urzędników z okresu Platformy Obywatelskiej. W czasach „ciepłej wody w kranie” siedział spokojnie jak „mysz pod miotłą”, ale teraz – gdy ciepłą wodę zastąpiła ta święcona – rozpycha się w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkimi łokciami, niczym nawilżony wazeliną „czopek” pomiędzy politycznymi pośladkami...

...w których dyrektor biura wojewody Waldemar Gredka czuje się doskonale, gdyż po zmianie władzy wyleasingował swój mózg na potrzeby Prawa i Sprawiedliwości.

W kontaktach z dziennikarzami nie bawi się w niuanse i gdy chcą zadać trudne pytanie – lub zadać pytanie w ogóle – wali w ich prawo do uzyskania informacji urzędniczym „młotem”  - tu żadnych analogii do profilu strażników miejskich w Stargardzie – niczym prosty kowal, ale zawsze z precyzją zegarmistrza: kończy konferencję prasową.

Beznadziejny typ, który zachowuje się jak <strażnik Teksasu>. Jak dla mnie, te jego zachowania są burackie” – komentuje sprawę jeden z dziennikarzy, na współpracy z którym wojewoda Władysław Dajczak mógłby tylko skorzystać, ale dzięki postawie Gredki głównie traci. „Jest jeden minister lub drugi, a ten gość zachowuje się tak samo bezczelnie, pielęgnując głównie miernoty z <jałowej> telewizji” – to już opinia innego dziennikarza ze sporym stażem, który podkreśla, że takich standardów w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim nie było nigdy.

Łatwo pisać o ludziach ciekawych i wyjątkowych, gorzej o nijakich i beznadziejnych. Zdaniem większości dziennikarzy rozmawiających z Nad Wartą, dyrektor Gredka w kontaktach z nimi zachowuje się jak krowa w łyżwach na lodowisku, ale oczekiwanie od niego luzu i dystansu do siebie, jest czynnością nie mniej kontrproduktywną, niż dmuchanie w dziurawy balon. W kontaktach z mediami, zachowuje się jak Paris Hilton, ale z tą wszakże różnicą, że ona jest pusta oraz „inteligentna inaczej” – ale jest na co  popatrzeć.
        
       „To co zrobił na poniedziałkowej konferencji z Rafalską przelało czarę goryczy. Chcemy zadawać pytania, a ten baran mówi, że nie. Chwilę potem widzimy tych z <jałowej> jak robią rozmowę z minister” – relacjonuje dziennikarz.
         
          Skąd takie ożywienie i wpływy Gredki w nowym politycznym rozdaniu, bo za wojewody Katarzyny Osos – która do LUW-u go ściagnęła, siedział cicho ?
  
       Kluczem jest podobno pochodzący z jego rodziny eksksiądz Paweł Gredka, jeszcze niedawno wpływowy kapłan katolicki w Seminarium Duchownym w Paradyżu, a obecnie trochę „w odstawce” ze względu na „męskie historyjki” - już były ksiądz . Wpływy jednak pozostały i nawet się przydały, bo gdy do Lubuskiego nie spadła z Nieba biblijna „manna”, ale kurze gówna, trzeba było na ów „Bożym gównie” zarobić. Tak się złożyło, że 13 hektarowa działka w podgorzowskim Łupowie należała do Kurii Diecezjalnej – choć dzierżawił ją bystry przedsiębiorca robiący dobrze w kampanii prezydentowi Jackowi Wójcickiemu – a tysiąc złotych za 1 tonę z 30 tysięcy ton ptasiego gówna z Deszczna, to dla Kościoła nie biblijna plaga, ale błogosławieństwo.

To racja: kto ma księdza w rodzinie, ten z głodu nie zginie - nawet jesli to "piąta woda po kisielu". Postawa Kościoła wobec mieszkańców Łupowa - którym przywieziono 30 tysięcy ton zakażonej słomy z ferm z ptasią grypą - to klasyczny dowód na to, że „kurestwo” i hipokryzja ewangelicznych faryzeuszów, a więc szczególnie niebezpiecznych wrogów Jezusa, była i jest w Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej szczególnie żywa oraz twórczo rozwijana przez sojusz tronu i ołtarza: Władysława Dajczaka – i jego brata biskupa, Waldemara Gredki i jego dalszej rodziny w osobie byłego dyrektora ekonomicznego Seminarium Duchownego w Paradyżu, europosła Marka Jurka i jego brata ekonoma diecezji.

        Pozostaje zagadką, jak wielkie są wpływy niepozornego dyrektora, który potwierdził je podczas negocjacji w kwestii „kurzych gówien” z kurią i samorządami, ale urzędnicy dmuchają na zimne. „Idę się przywitać z ministrem Gredką” – to bardzo częsta konstatacja tych, którzy wiedzą co w trawie piszczy i  w tym rozdaniu politycznym nie ukrywają, że trzeba go szanować, bo jest faktycznym wicewojewodą.

        "Zachowuje się jak <Strażnik Teksasu>, ale wygląda to idiotycznie" - mówi NW  dziennikarz radiowy.


Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...