Przejdź do głównej zawartości

Jak Rafalska ograła kumpli z PiS-u. Dzisiaj zysk, a jutro ?

Dobra zmiana” w wykonaniu gorzowskich polityków Prawa i Sprawiedliwości potwierdza, że potrafią oni nie tylko instytucje państwowe niszczyć, ale również przenosić, by stworzyć je w innym mieście od nowa. To cecha wariatów – Neron również podpalił część Rzymu, bo chciał ją zbudować od nowa. Teoretycznie każdy mieszkaniec miasta nad Wartą powinien się cieszyć, nie wyłączając z tego włodarza, gdyby nie to, iż nie ma żadnego racjonalnego powodu, by  Izba Administracji Skarbowej była przenoszona do Gorzowa. Inna sprawa, że nie o racjonalność tu chodzi, ale cyniczną politykę w której politycy z Północy skutecznie ogrywają swoich PiS-owskich kolegów z Południa.
FOT.: na podst. Tygodnik Regionalny

Polityka, to rzadziej troska o dobro wspólne, a częściej gra interesów – tak było w okresie rządów PO-PSL, gdy wszechmocną „baronessą” była Bożenna Bukiewicz, i tak jest dzisiaj – gdy jeszcze większe wpływy posiada popularna minister Elżbieta Rafalska. Efektów jej skuteczności jest w Gorzowie bez liku, a ostatni z nich – choć formalnie wynikający z tresci ustawy – to konieczność przeniesienia Izby Administracji Skarbowej z Zielonej Góry do Gorzowa.

Kiedy przejażdżki na karuzeli posad w lubuskiej administracji i agencjach uprawiali politycy Platformy Obywatelskiej z południowej części regionu – oburzała się kontrproduktywna Krystyna Sibińska oraz beznadziejna senator Helena Hatka. Słusznie traktowane były „per noga”, bo w powodzi słów i deklaracji, najczęściej okazywały się totalnie nieskuteczne. Polityczne wahadło się przesunęło, a ich los podzieliło teraz dwóch polityków z Zielonej Góry: Marek Ast oraz Jerzy Materna. Swoimi nazwiskami sponsorują działania rządu, który demoluje ład administracyjny oraz dotychczasowe zdobycze Winnego Grodu.

Awantura o IAS obciąży hipotekę całego Prawa i Sprawiedliwości, a ponieważ dwie trzecie wyborców mieszka na Południu, ministerialna decyzja i wzajemne konflikty wewnątrz PiS-u, powinny cieszyć tych, którzy tej partii nie życzą dobrze.

Istotą tej - dobrej dla gorzowian, a złej dla Zielonej Góry - decyzji jest to, że nie ma w tym żadnej wizji regionu, a już na pewno nikt przy tym wszystkim nie myśli w perspektywie dalszej, niż zbliżające się wybory samorządowe i europejskie, a później parlamentarne.

Mówimy o 200 urzędnikach skarbowych, , nie o ilości, tylko o przygotowaniu. Ci ludzie dziesiątki lat już można powiedzieć w tej strukturze pracują. Gdyby ktoś racjonalnie tylko myślał, chociaż w ten sposób, na tym poziomie – o ludziach, o ich fachowości, o przygotowaniu do kierowania, do pracy w tych instytucjach na tym poziomie.Ta instytucja będzie obolała, co przy tych wszystkich zapowiedziach uszczelnień VAT-owskich i innych, jest bardzo złym działaniem, takim nieracjonalnym” – mówił dziś w rozmowie z red. Tomaszem Misiakiem w Radiu INDEX pierwszy marszałek województwa lubuskiego Andrzej Bocheński.

Trudno się z nim nie zgodzić. Lubuskie jest tu tylko doświadczalnym polem dla rządzącej partii, czy można zbudować urzędy od nowa – z nowymi ludźmi, bez starych przyzwyczajeń i lojalnych względem „dobrej zmiany”.

Mieszkańcy Gorzowa skorzystają – miejsca pracy, województwo lubuskie straci – bo wydawało się, iż nikt już nie będzie uprawiał polityki w duchu wojny gorzowsko-zielonogórskiej, ale rzeczywistą ofiarą decyzji będą przedsiębiorcy dla których Izba Administracji Skarbowej jest ważna – a tych jest trzykrotnie więcej w południowej części regionu, niż w „gospodarczo martwym” – bo opartym na kilkunastu fabrykach – subregionie gorzowskim.

Politycy z Gorzowa mają powody do radości, bo przenoszenie instytucji, to dla ich upośledzenia cudowna proteza – chwalić się będą wszyscy, a prezydent Jacek Wójcicki  już zaczął, twierdząc iż przeniesienie do Gorzowa IAC to „efekt dobrej współpracy z wojewodą”. Tylko czekać jak „Sokrates z Deszczna” oświadczy, że pracował nad nową ustawę, a umiejscowienie służb skarbowych w budynku po byłej „Przemysłówce” jest spełnieniem jego obietnicy wyborczej.

Trudno mieć żal do wiceszefowej lubuskiego PiS-u, że jest skuteczna – załatwiając przeprowadzki do Gorzowa IAS, Narodowego Funduszu Zdrowia, Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, wojewódzkiego Urzędu Pracy oraz służb melioracyjnych, tak jak nie można winić za skuteczność Bożenny Bukiewicz, która wiele dobrego zrobiła dla Zielonej Góry.


Martwi co innego. Dalsze bycie w jednym województwie, bo przebywanie w stanie ciągłego konfliktu i napięcia, przypomina naciągnięte struny, a te mogą w końcu pęknąć. Bardzo dobrze, że politycy myślą o miastach z których pochodzą, ale lepiej by było, gdyby myśleli także o całym regionie i bardziej dalekosiężnie. A przynajmniej rozmawiali w sytuacjach emocjonujących. 

Tego brakuje, bo dzisiejszy zysk Gorzowa, może być jutro jego stratą...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...