Wraz z wiosną rozkwitły
pąki politycznej hipokryzji i cynizmu, podlewane nagłym przypływem
społecznikostwa. To już tradycja, że „obywatelscy
aktywiści” i różnej maści społecznicy, objawiają się zawsze wtedy, gdy jest
szansa zamienienia „non profit” na realną
władzę, a co za tym dalej idzie – wpływy, pieniądze i posady lub chociażby
dietę radnego. Poziom obywatelskiego patosu sięga wówczas zenitu, a opozycyjni
politycy zabierają się do sadzenia, krzewienia, podlewania i postulowania…
… jeśli nie sami, to za pośrednictwem „słupów” oraz tzw. „useful idiot”. Wszystko w dobrym i zbożnym celu - by w mieście i
regionie było mniej polityki oraz partyjniactwa, a więcej społecznej
aktywności. To nic, że wszystkie dotychczasowe przedsięwzięcia „zbankrutowały”, a ich autorzy stali się
mocno niewiarygodni, sami flirtując z tymi, których wcześniej krytykowali –
politykami partyjnymi. „Trzeba wytłumaczyć wyborcom,
że przekazując miasto partiom politycznym, zostawiają je w rękach ludzi bardzo
przeciętnych. Marzę o sytuacji gdy będziemy mieli podczas wyborów do samorządu
listy środowisk bezpośrednio związanych na przykład z określoną wizją rozwoju
miasta, a nie z partiami” – mówił w 2013 roku Jacek Bachalski – jeszcze jako szef
apartyjnego Stowarzyszenia „Tylko Gorzów”, by chwilę potem stać się partyjnym
liderem Twojego Ruchu, a nawet kandydatem tej partii do Parlamentu
Europejskiego. Kilka miesięcy później „zwerbował”
do swoich apartyjnych szeregów uznanego mecenasa i społecznika Jerzego Synowca. „W Radzie Miasta szerzy się partyjniactwo” – konstatował społecznik,
który z dnia na dzień stał się politykiem partyjnym i wraz z senator z Lipek
Wielkich Heleną Hatką, założył koło
Platformy Obywatelskiej w Gorzowie. Byli też inni, a wśród nich absolutnie
bezinteresowny student z Warszawy, ale mocno identyfikujący się z Gorzowem, Michał Obiegło. Skończył zanim
rozpoczął, a wszystko za sprawą zbędnej „randki”
z niespełnionym – i tak już chyba zostanie na zawsze – przedsiębiorcą i byłym
radnym Arturem Radzińskim. Medialnie
pompowany samorządowiec , urósł do rangi „obywatelskiego
bożyszcze”, choć stały za nim nie więcej niż 2-3 osoby z Forum Gorzowa, co
w okresie jego przynależności do „Tylko Gorzów” i tak było tłumem, bo razem
stanowili masę jakichś 4-6 działaczy. Jedno trzeba uczciwie stwierdzić -młody
Obiegło z drużyną z Zachodniego Ośrodka Polityki Regionalnej zrobił więcej w
rok, niż jakiekolwiek inne środowiska partyjne w kilka lat. Debaty, raporty,
panele, artykuły i postulaty, a przede wszystkim: sympatia czy też tolerancja -
władz województwa, prezydenta miasta, posłów, szefów partii oraz środków
masowego przekazu. Wszystko roztrwonił w momencie, gdy stał się przedmiotem
zabiegów politycznych: od Prawa i Sprawiedliwości, przez Platformę Obywatelską,
a na „masowym” Forum Gorzowa kończąc.
„Wyrażam ubolewanie i zażenowanie
poziomem merytorycznym dyskusji” – oświadczyła marszałek Elżbieta Polak po sesji Sejmiku
Wojewódzkiego, która została zwołana w Gorzowie m.in. w wyniku działań
środowiska M. Obiegło. Inaczej mówiąc – młody działacz postulował zwołanie
sesji samorządu, którą następnie zablokował happeningiem, co na lata pozbawiło
go jakiejkolwiek wiarygodności, a inne środowiska prawa do postulowania, żeby
sejmikowe sesje odbywały się w mieście nad wartą. „Michał nie wie nawet ile kosztuje kilometr jazdy po Gorzowie tramwaju,
a ile autobusu. Nie musi tego wiedzieć, bo jest młody, ale powinien więcej
słuchać, a mniej mówić” – to już opinia prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka po nieformalnym spotkaniu na którym mediów
miało nie być, ale ambitny młodziezowiec je zaprosił, choć nie był gospodarzem.
Obywatelsko aktywni stali się ostatnio także działacze skupieni w przeszłości
wokół Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Prawa i Sprawiedliwości oraz
Kościoła, powołując pod kierunkiem byłego wicewojewody Ireneusza Madeja i duchową opieką ks. Witolda Andrzejewskiego, stosowne stowarzyszenie, ale wszystko „wzięło w łeb”, gdy Agencja
Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratura wzięły się za badanie znanej firmy, a
właściciel jeszcze innego przedsiębiorstwa – o podobnym profilu finansowania,
postanowił – nie bez powodu – nie wrócić do Polski z Australii. Tym samym
nastał czas „ogrodników” do których
szybko niestety przylgnęli politycy, a na których czele stanęła młoda i zdolna
architektka Marta Bejnarowicz,
tudzież kandydatka partii Janusza
Korwin–Mikkego do Parlamentu Europejskiego. „W Gorzowie przez 15 lat nie można było nic robić poza jedynie słuszną
linią litościwie nam panujących” – wypaliła z charakterystycznym dla siebie
luzem na portalu społecznościowym. Można tylko zadać pytanie: dlaczego teraz, a
nie kilka miesięcy temu i dlaczego wokół inicjatywy – notabene oficjalnie popartej
przez prezydenta Jędrzejczaka – zgromadziło się tyle politycznych
koniunkturalistów. Kiedy swoje przedświąteczne spotkanie z wyborcami
organizowała na ul. Hawelańskiej poseł Elżbieta
Rafalska oraz Sebastian Pieńkowski
z Prawa i Sprawiedliwości, wszystko było jasne od początku do końca. Kiedy w
jednym lub drugim parku gromadzą się ludzie kojarzeni z partiami, a wszystko w
gorącym okresie przedwyborczym, piejąc peany na temat aktywności społecznej –
to wszystko brzmi jakoś mało wiarygodnie i jeszcze mniej spontanicznie…