Przejdź do głównej zawartości

Obywatelskie ogrodnictwo

Wraz z wiosną rozkwitły pąki politycznej hipokryzji i cynizmu, podlewane nagłym przypływem społecznikostwa. To już tradycja, że „obywatelscy aktywiści” i różnej maści społecznicy, objawiają się zawsze wtedy, gdy jest szansa zamienienia „non profit” na realną władzę, a co za tym dalej idzie – wpływy, pieniądze i posady lub chociażby dietę radnego. Poziom obywatelskiego patosu sięga wówczas zenitu, a opozycyjni politycy zabierają się do sadzenia, krzewienia, podlewania i postulowania…

Dlaczego wszystkie te pomysły nie powstają po wyborach, ale zawsze przed wyborami.
Inicjatorzy mogliby wtedy pokazać, co zrobili mimo władzy, a tak od początku do końca
wiadomo, że za kilka miesięcy - a może już po wyborach europejskich, nic z tego nie po-
zostanie. Jak zawsze ....
… jeśli nie sami, to za pośrednictwem „słupów” oraz tzw. „useful idiot”. Wszystko w dobrym i zbożnym celu - by w mieście i regionie było mniej polityki oraz partyjniactwa, a więcej społecznej aktywności. To nic, że wszystkie dotychczasowe przedsięwzięcia „zbankrutowały”, a ich autorzy stali się mocno niewiarygodni, sami flirtując z tymi, których wcześniej krytykowali – politykami partyjnymi. „Trzeba wytłumaczyć wyborcom, że przekazując miasto partiom politycznym, zostawiają je w rękach ludzi bardzo przeciętnych. Marzę o sytuacji gdy będziemy mieli podczas wyborów do samorządu listy środowisk bezpośrednio związanych na przykład z określoną wizją rozwoju miasta, a nie z partiami” – mówił w 2013 roku Jacek Bachalski – jeszcze jako szef apartyjnego Stowarzyszenia „Tylko Gorzów”, by chwilę potem stać się partyjnym liderem Twojego Ruchu, a nawet kandydatem tej partii do Parlamentu Europejskiego. Kilka miesięcy później „zwerbował” do swoich apartyjnych szeregów uznanego mecenasa i społecznika Jerzego Synowca. „W Radzie Miasta szerzy się partyjniactwo” – konstatował społecznik, który z dnia na dzień stał się politykiem partyjnym i wraz z senator z Lipek Wielkich Heleną Hatką, założył koło Platformy Obywatelskiej w Gorzowie. Byli też inni, a wśród nich absolutnie bezinteresowny student z Warszawy, ale mocno identyfikujący się z Gorzowem, Michał Obiegło. Skończył zanim rozpoczął, a wszystko za sprawą zbędnej „randki” z niespełnionym – i tak już chyba zostanie na zawsze – przedsiębiorcą i byłym radnym Arturem Radzińskim. Medialnie pompowany samorządowiec , urósł do rangi „obywatelskiego bożyszcze”, choć stały za nim nie więcej niż 2-3 osoby z Forum Gorzowa, co w okresie jego przynależności do „Tylko Gorzów” i tak było tłumem, bo razem stanowili masę jakichś 4-6 działaczy. Jedno trzeba uczciwie stwierdzić -młody Obiegło z drużyną z Zachodniego Ośrodka Polityki Regionalnej zrobił więcej w rok, niż jakiekolwiek inne środowiska partyjne w kilka lat. Debaty, raporty, panele, artykuły i postulaty, a przede wszystkim: sympatia czy też tolerancja - władz województwa, prezydenta miasta, posłów, szefów partii oraz środków masowego przekazu. Wszystko roztrwonił w momencie, gdy stał się przedmiotem zabiegów politycznych: od Prawa i Sprawiedliwości, przez Platformę Obywatelską, a na „masowym” Forum Gorzowa kończąc. „Wyrażam ubolewanie i zażenowanie poziomem merytorycznym dyskusji” – oświadczyła marszałek Elżbieta Polak po sesji Sejmiku Wojewódzkiego, która została zwołana w Gorzowie m.in. w wyniku działań środowiska M. Obiegło. Inaczej mówiąc – młody działacz postulował zwołanie sesji samorządu, którą następnie zablokował happeningiem, co na lata pozbawiło go jakiejkolwiek wiarygodności, a inne środowiska prawa do postulowania, żeby sejmikowe sesje odbywały się w mieście nad wartą. „Michał nie wie nawet ile kosztuje kilometr jazdy po Gorzowie tramwaju, a ile autobusu. Nie musi tego wiedzieć, bo jest młody, ale powinien więcej słuchać, a mniej mówić” – to już opinia prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka po nieformalnym spotkaniu na którym mediów miało nie być, ale ambitny młodziezowiec je zaprosił, choć nie był gospodarzem. Obywatelsko aktywni stali się ostatnio także działacze skupieni w przeszłości wokół Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Prawa i Sprawiedliwości oraz Kościoła, powołując pod kierunkiem byłego wicewojewody Ireneusza Madeja i duchową opieką ks. Witolda Andrzejewskiego, stosowne stowarzyszenie, ale wszystko „wzięło w łeb”, gdy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratura wzięły się za badanie znanej firmy, a właściciel jeszcze innego przedsiębiorstwa – o podobnym profilu finansowania, postanowił – nie bez powodu – nie wrócić do Polski z Australii. Tym samym nastał czas „ogrodników” do których szybko niestety przylgnęli politycy, a na których czele stanęła młoda i zdolna architektka Marta Bejnarowicz, tudzież kandydatka partii Janusza Korwin–Mikkego do Parlamentu Europejskiego. „W Gorzowie przez 15 lat nie można było nic robić poza jedynie słuszną linią litościwie nam panujących” – wypaliła z charakterystycznym dla siebie luzem na portalu społecznościowym. Można tylko zadać pytanie: dlaczego teraz, a nie kilka miesięcy temu i dlaczego wokół inicjatywy – notabene oficjalnie popartej przez prezydenta Jędrzejczaka – zgromadziło się tyle politycznych koniunkturalistów. Kiedy swoje przedświąteczne spotkanie z wyborcami organizowała na ul. Hawelańskiej poseł Elżbieta Rafalska oraz Sebastian Pieńkowski z Prawa i Sprawiedliwości, wszystko było jasne od początku do końca. Kiedy w jednym lub drugim parku gromadzą się ludzie kojarzeni z partiami, a wszystko w gorącym okresie przedwyborczym, piejąc peany na temat aktywności społecznej – to wszystko brzmi jakoś mało wiarygodnie i jeszcze mniej spontanicznie…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...