Przejdź do głównej zawartości

Wadim Tyszkiewicz: Jest mi wstyd !

Prezydent Nowej Soli zachował się kilkanaście dni temu jak prawdziwy bohater, a miasto zyskało na darmowej i pozytywnej promocji bardziej niż inne – korzystające z wyspecjalizowanych firm public – relations. Przekaz był naturalny i szczery: włodarz miasta to nie tylko łebski gość, ale przede wszystkim uczciwy. Wszystko popsuli nowosolscy prokuratorzy…
Rozmowa z WADIMEM TYSZKIEWICZEM, prezydentem Nowej Soli.
Nad Wartą: Jeszcze kilkanaście dni temu, zresztą za sprawą Pana niezwykłej postawy, Nowa Sól była symbolem czegoś fajnego i wielkiego. Niestety za sprawą nowosolskich prokuratorów stała się synonimem zepsucia i degeneracji…
Wadim Tyszkiewicz: Też nad tym boleję, bo opowiadając publicznie o zdarzeniu z moją osobą, nie szukałem  taniej popularności, ale liczyłem iż mówienie o pijanych kierowcach spowoduje zmianę tych złych tendencji. Odbieram to jako osobistą porażkę.
N.W.: Bez przesady, to nie pan kierował po pijaku, ale ci, którzy pijanych na co dzień oskarżają.
W.T.:  I to mnie boli najbardziej, że takie komunikaty mogą nie docierać do prostego chłopa ze wsi, ale żeby jeden czy drugi prokurator nie zdawali sobie sprawy, że półtoratonowy samochód, to jest jak narzędzie zbrodni, to w głowie mi się nie mieści. Jest mi wstyd za tych ludzi, chociaż nie są oni mieszkańcami Nowej Soli, a zostali tutaj tylko oddelegowani do pracy.
N.W.: Dalej Pan Prezydent uważa – tutaj za wywiadem z red. Mają Sałwacką w „Gazecie Wyborczej” – żepijany kierowca to morderca i nie należy się bać tego mówić głośno” ?
W.T.: Tak uważam, chociaż dzisiaj wyraziłbym emocje trochę inaczej. Oceniając takie draństwo jakie robią pijani kierowcy trzeba używać grubych słów, ale z drugiej strony, przecież za głupotą jednego człowieka idzie tragedia wielu innych…
N.W.: … „Tak, to są zabójcy” – powiedział Pan w „Gazecie Wyborczej”.
W.T.: Pełna zgoda, to są zabójcy, ale ja to widzę teraz trochę bardziej racjonalnie. Człowiek w emocjach mówi inaczej niż później. Rodzi się pytanie: dlaczego ludzie inteligentni decydują się na jazdę po pijanemu ? Przecież to głupota i rzeczywiście zbrodnia…
N.W.: Ja po pijaku nie jeżdżę, Pan też nie jeździ, ale gdyby któregoś z nas złapali, to byłoby w prasie grubo – szczególnie Pana. A dlaczego jeżdżą prokuratorzy ?
W.T.: Powiem ogólnie. Każdemu przestępcy drogowemu przed tragedią wydaje się, że może się tym razem uda, bo udawało się wcześniej wiele razy. Kiedy się nie udaje, to – tak jak w przypadku tych prokuratorów -  w ułamku sekundy cały świat wywraca się nagle do góry nogami, a życiowe plany przestają być aktualne. Ja mówię tu o syndromie „rosołu z makaronem”. Siedzimy sobie przy świątecznym stole, zajadamy rosół z makaronem i oglądamy w telewizji relacje z ludzkich dramatów. Prawie jak w filmie fabularnym. Rozmawiamy, śmiejemy się, komentujemy ludzką głupotę, ale te ludzkie dramaty – nawet prokuratorów z Nowej Soli – dzieją się w rzeczywistości. To nie jest fikcja.
N.W.: Panie Prezydencie, bez żartów, gdyby zatrzymano Pana urzędnika lub kogoś innego, to ci sami prokuratorzy wystąpili by przed kamerami, bo powiedzieć jaka to zbrodnia, a w dodatku popełniona przez osobę publiczną…
W.T.: Dlatego tym bardziej mi wstyd i żal, że nagłośniona sytuacja z moim udziałem do nich nie dotarła. Decydując się na uczestnictwo w medialnym komentowaniu śmiertelnego wypadku, którego byłem świadkiem, liczyłem na to, że te apele i przekaz do kogoś dotrą. Pewnie dotarły, ale widać, że nie do prokuratorów. Przecież to głupota, a ten pijany prokurator musiał o tym wszystkim słyszeć. Trochę mi wstyd…
N.W.: To prokuraturze powinno być wstyd ! Jak oskarżają to stroją pióra jak pawie, a jak sprawa dotyczy ich ludzi, to chowają się w dziuplach…
W.T.: Nie mnie oceniać, może tak, ale chodzi o ludzkie tragedie, a czasu cofnąć się nie da. Dobrze iż nikt nie zginął, ale tragedia i tak jest, a jazda po pijanemu to głupota. Jazda po pijanemu przez prokuratora, to głupota podwójna…
N.W.: …już nie „morderstwo” ?

W.T.: Przede wszystkim dramat! Brak słów. 

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...