Przejdź do głównej zawartości

Historyczny sukces "Stali", kontra marudzerzy i "młotkowi"...

Kiedyś byli przeciw rozbudowie żużlowego stadionu, bo to była dobra okazja do krytyki urzędującego prezydenta. Obecnie kreują się na współautorów sukcesu. Po dzisiejszym zwycięstwie „Stali Gorzów” nad „Fogo Unią Leszno”, opozycyjne wobec prezydenta Gorzowa komitety wyborcze, powinny raczej zrzucić się na „płatnego mordercę”, zamiast wykupywać radiowe i telewizyjne spoty: wszystko dlatego, że w demokratycznych wyborach prezydenta Gorzowa nie pokonają...
Jedni pracują i promują miasto, a inni bawią się w młotki...
...a to dlatego, że Tadeusz Jędrzejczak kolejny raz udowodnił iż z prądem płyną tylko ryby i śmieci, a pod prąd i wbrew populistycznym postulatom – ludzie z wizją oraz potrafiacy wznieść się ponad doraźno-koniunkturalne wrzaski. Kiedy on postulował rozbudowę stadionu, co też uczynił podpisując stosowny akt erekcyjny na dwa tygodnie przed wyborami samorządowymi w 2010 roku, polityczni przeciwnicy uważali iż to zbytek, rozrzutność oraz inwestycja nie dla mieszkańców Gorzowa.
Rozbudowa tego obiektu jest niezbędna, jeśli chcemy, by nasza drużyna odnosiła zwycięstwa, a miasto było dzięki temu promowane. Trudno sobie wyobrazić, że na stadionie, który może pomieścic kilka tysięcy osób, można będzie organizować międzynarodowe imprezy z bezpośrednią transmisją do ponad 80 krajów” – mówił 3 listopada 2010 roku prezydent Jędrzejczak, który za forsowanie rozbudowy stadionu zapłacił cenę najwyższą: sugerowano iż tworzy mafijny układ, a wszystkie inwestycje, to „zwykła lipa” na której mają zarabiać znajomi.
Wszystko zaraz po podpisaniu aktu erekcyjnego i w obecności ówczesnego prezesa klubu „Stal Gorzów”, a dzisiaj kandydata do Sejmiku Wojewódzkiego Władysława Komarnickiego. Tu nieetycznie i po chamsku, acz bardzo w swoim stylu, zachowała się „Gazeta Lubuska”, która zasugerowała nieprawidlowości przy wyborze wykonawcy rozbudowy stadionu, którym była firma W. Komarnickiego „Interbud-West”. Wszystko dlatego, że W. Komarnicki – jako prezes klubu - w stadionowej wieżyczce miał przekonywać: „To inwestyca na lata, dla całego miasta, niezbędna, aby były sukcesy!”.
On sam wygarnął „gadzinówce” w jednym z wywiadów: „Czytałem Gazetę Lubuską przez 60 lat i nagle widzę, że jestem bezczelnym kombinatorem, który wykorzystując swoją pozycję, wygrał przetarg na rozbudowę stadionu żużlowego” – skonstatował 21 lipca 2010 roku Komarnicki.
W tym samym czasie opozycyjni politycy plądrowali w umysłach wyborców, licząc iż znajdą tam szczelinę, gdzie dołożą swoje „mądrości”, choć były i takie, które dzisiaj brzmią miło i chyba niezgodnie z intencją autora. „Żużel na świecie jest sportem niszowym. Sukces żużla w Gorzowie wynika z tego, że prezydent chce dawać na żużel i daje na żużel” – powiedział w 29 maja 2011 w „GL” zakompleksiony z powodu braku osobistych sukcesów eksprezes „Stali” Jerzy Synowiec.
Eksprezes Synowiec był przeciwny nie tylko rozbudowie stadionu, ale także wspieraniu samego klubu. „Miasto zainwestowało teraz 20 milionów, a wcześniej 17 milionów w obiekt, na którym zarabia klub. Wpływy za bilety nie idą do kasy miasta, tylko do klubu ! Tylko co trzeci kibic żużla, to gorzowianin. Dlaczego fundujemy rozrywkę mieszkańcom Witnicy” – mówił w tym samym wywiadzie Synowiec.
Inni politycy nie byli lepsi. Kiedy władze miasta i klubu żużlowego stawiały sprawę ostro: rozbudowa, to również szansa na przyszłe sukcesy i promocję Gorzowa, oni podgrzewali atmosferę, licząc na zbicie punktów wyborczych. Wszystko miało miejsce w 2010 roku, a więc na kilka i kilkanaście tygodni przed wyborami samorządowymi. Wtedy krytykowali w przekonaniu na polityczne punkty, dzisiaj każda z ich dawnych wypowiedzi, to strzał w kolano.
Nie sądzę, by radni mogli być przeciw rozbudowie stadionu, który będzie służył promocji miasta” – mówił w 2010 roku prezydent Jędrzejczak, a opozycja pokazywała, że głęboko się myli. „Prezydent w sprawie rozbudowy stadionu jak zwykle rzuca hasło w mediach, a powinien najpierw skonsultować się z klubami radnych. Nie ma mowy o zadłużaniu miasta w tej sprawie” – mówił Mirosław Rawa z Prawa i Sprawiedliwości.
Rozbudowa stadionu nie jest dziś pilna i nie stać nas na nią. Nie można wydawać bez zastanowienia milionów tylko z obawy przed reakcją w internecie i na forach. Radni nie reprezentują na sesjach <Stali>, ale Gorzów” – mówił inny dzisiejszy kandydat PiS do Rady Miasta Artur Radziński.
Polityczne manewry w sprawie żużla trwały w najlepsze, a Platforma Obywatelska ustami swoich liderów, starała się odwrócić „kota ogonem”, by zablokować rozwój żużla, ale nikt się tego nie zorientował. „Niepokój budzi, ze realizujemy inwestycje kosztochłonne, które nie będą miały wpływu na rozwój miasta (...). Oczekuję koncepcji na stadion poza meczami żużlowymi, bo przez dwa lata zapełniliśmy go dwa razy na derbach” – mówił szef klubu radnych PO Robert Surowiec, a jego słowa dzisiaj, gdy na mecz nie można było zdobyć biletów na tydzień przed terminem, brzmią jak wywody klauna.
Po dzisiejszym zwycięstwie wszystko jest jasne. Prezydent Jędrzejczak kolejny raz udowodnił, że ma wizję, która nie zawsze jest zrozumiała „tu” i „teraz”, ale przeciwnicy – zanim coś powiedzą lub napiszą – powinni wpierw ugryźć się w język, zaufać i przyjąć zasadę, że skoro w kilku kolejnych wyborach mieszkańcy wybierają polityka na swojego prezydenta, to nie jest on pierwszym lepszym, ale kimś...o kim pisze się książki.
A przeciwnicy ? Gdyby stadion był taki jak niegdyś, a trybuny drewniane, to pracę na nim miałby nawet radny Synowiec: podczas ostatniego heppeningu z wbijaniem gwoździ w drzewa udowodnił, że młotkiem posługuje się całkiem dobrze.
Nadzieja w tym, że coś poszło nie tak, a bijąc młotkiem powyżej głowy, delikatnie się uderzył. Skorzystają wszyscy: miasto, mieszkańcy, on sam...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...