Przejdź do głównej zawartości

Nudy wyborcze

Debata kandydatów na prezydenta Gorzowa miała być wydarzeniem pełnym emocji, a okazała się spotkaniem w zacnym gronie i przy jeszcze zacniejszym audytorium, ale bez „iskry” oraz zaangażowania: prowadzącego, kandydatów i obserwatorów. Była jak rozdawane przez działaczy Prawa i Sprawiedliwości lizaki: mdła i ciężkostrawna. Szansa na dobrą i dynamiczną dyskusję została zmarnowana, choć oczekiwania były spore...
Właściwie prezydent Jędrzejczak miał tylko jednego partnera: Marka Surmacza.
Debata potwierdziła, że internetowe sondaże są odwrotnie proporcjonalne do
kompetencji. Tak się składa, że Surmacz i Jędrzejczak w nich nie prowadzą...
Mająca siłę przeciekającej rury „fala nudy”, wylewała się z każdej kolejnej sekwencji prezydenckiej debaty, która  poziomem emocji mogłaby konkurować jedynie z radiomaryjnymi „Rozmowami niedokończonymi”. Prowadzący ją red. Adam Oziewicz zaserwował zebranym koktajl złej organizacji, fatalnych tematów i braku odwagi w dociskaniu oraz prowokowaniu do dyskusji. Większe fory mogliby dostać tylko głusi i niemowy, a skumulowanie w jednym miejscu „pięciu i pół” kandydatów, aż prosiło się, by dyskusja była bardziej dynamiczna i rzeczowa.

Pozostało dłużące się czekanie na polityczną „krew”, ale zamiast niej, wylała się „parapolityka”. Pacjenci ośrodków w Ciborzu i Tworkach mogą być z siebie dumni, a wypowiedzi Rafała Zapadki, to dla nich spora pociecha: okazuje się bowie, że nie tylko im zdarza się wypowiadać bzdury i nonsensy, a nawet widzieć rzeczy nieistniejące, ale także kandydatom do ważnych funkcji publicznych.  „Co to znaczy rozbudowywać ratusz ? Może lepiej zmniejszyć pogłowie urzędników, bo miastu nie potrzeba ratusza i realizacji pomysłów czynowników” – perorował kandydat Nowej Prawicy, który nawet nie udawał, że szuka wzorców gdzie indziej niż zgromadzone w bibliotece audytorium. „Jestem kandydatem innym niż inni (...). Gdybym został przymuszony do wyboru wiceprezydenta, to zaproponowałbym tą funkcję Szymonowi Giętemu, bo on by mnie zrozumiał” – dodał kandydat, a sala przyjęła to z dobrodziejstwem inwentarza.

               Gdy głos zabierają miernoty, otaczająca rzeczywistość staje się jeszcze bardziej senna, a słuchających spowija mgła zażenowania. Było jak w dowcipie o mgle duszącej konia na kolejowym peronie: kandydaci Maciej Szykuła, Krystyna Sibińska oraz Ireneusz Madej, niemal zadusili słuchających truizmami, niekompetencją i wyuczonymi regułkami.

Poseł Sibińska: „Chcę oddać centrum miasta mieszkańcom. Nie ma mojej zgody na wykwaterowywanie mieszkańców z budynków, by potem stały one puste”. Były wicewojewoda z PiS I. Madej: „Chcemy walczyć z partyjniactwem i upartyjnianiem miasta (...). Czy Gorzów musi być brzydki i bez perspektyw?”. Wicemarszałek Szykuła: „Chcę być prezydentem, który będzie konsolidował, bo gospodarzem miasta musi być samorzadowiec z krwi i kości”.
         
       Były wiceminister i kandydat PiS-u Marek Surmacz nie miał wyboru - nie chcąc być utożsamianym z kandydatami dla których patronem mógłby być tylko Krzysztof Kononowicz oraz gwiazda internetu Barbara Kwarc, przyjął postawę stonowanego, kompetentnego, a nawet – szukającego kompromisu. „Nie twierdzę, że hala sportowa ma być wybudowana na więcej niż trzy tysiące miejsc. Tu oczywiście należy rozmawiać i jeżeli budując Filharmonię Gorzowską zaspokoiliśmy potrzeby 10-15 procent mieszkańców, to budując halę, zaspokoimy potrzeby kila razy większej grupy mieszkańców” – mówił polityk. Aplauz wywołała jego opinia na temat Akademii Gorzowskiej: „Akademia, to po prostu niezły biznes i tak nalezy na to przedsięwzięcie spoglądać”.

          Przysłuchujący się debacie z poziomu miejsc dla publiczności nikt nie miał watpliwości, że na sali jest tylko dwóch kandydatów na serio: M. Surmacz oraz prezydent Tadeusz Jędrzejczak. Ten ostatni, co akurat oczywiste, nie pierwszy raz potwierdził, że reszcie jeszcze daleko do jego formy, a on sam od lat ma kompleksową wizję miasta i zrobi wiele, aby ją w kolejnej kadencji dokończyć.

Nie będę polemizował z innymi kandydatami, bo najwidoczniej mamy inne dane i liczby, a także różnimy się doświadczeniem. W przyszłej kadencji zmodernizujemy centrum miasta, gdzie ograniczymy ruch kołowy. Zmodernizujemy ulicę Chrobrego, zbudujemy mieszkańcom gorzowskich kwartałów nowe parki, a dzięki projektowi <KAWKA> uwolnimy tysiące mieszkańców od pieców kaflowych” – mówił prezydent Jędrzejczak, wspominajac także o budowie Centrum Edukacji Zawodowej, szkoły artystycznej, a także zakupie nowych tramwajów. „Mamy plan i wizję, a zatem w nowej kadencji to zrealizujemy” – dodał.

Niespodzianką było spóźnienie się kandydata z Deszczna Jacka Wójcickiego, który wytłumaczył się obecnością na konfrenecji organizacji obywatelskich u prezydenta Bronisława Komorowskiego. „Prezydentowi się nie odmawia” – skonstatwował Wójcicki, nie dodając jednak iż konferencja miała miejsce wczoraj, a dzisiaj prezydent spotkał się z kandydatkami w wyborach samorządowych. Prezydenckie zdjęcia nie pozostawiają wątpliwości – udział w spotkaniu wzięły same kobiety. Możliwe jednak, że wójt był przebrany...

...gdyby nie "wskoczył" ponownie w garnitur, ale pozostał w sukience, to zrobiłby większe wrażenie. "Jeśli będą pytania do mnie ze strony kandydatów, to jestem oczywiście do dyspozycji" - powiedział wójt Wójcicki tuż po wejściu na salę. "Raczej nie, bo to już koniec debaty" - odpowiedział mu red. Oziewicz.

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...