Debata kandydatów na prezydenta Gorzowa miała być wydarzeniem pełnym
emocji, a okazała się spotkaniem w zacnym gronie i przy jeszcze zacniejszym
audytorium, ale bez „iskry” oraz zaangażowania: prowadzącego, kandydatów i
obserwatorów. Była jak rozdawane przez działaczy Prawa i Sprawiedliwości
lizaki: mdła i ciężkostrawna. Szansa na dobrą i dynamiczną dyskusję została
zmarnowana, choć oczekiwania były spore...
Mająca siłę
przeciekającej rury „fala nudy”, wylewała
się z każdej kolejnej sekwencji prezydenckiej debaty, która poziomem emocji mogłaby konkurować jedynie z radiomaryjnymi „Rozmowami
niedokończonymi”. Prowadzący ją red. Adam Oziewicz zaserwował
zebranym koktajl złej organizacji, fatalnych tematów i braku odwagi w dociskaniu
oraz prowokowaniu do dyskusji. Większe fory mogliby dostać tylko głusi i
niemowy, a skumulowanie w jednym miejscu „pięciu i pół” kandydatów, aż prosiło się, by dyskusja była bardziej
dynamiczna i rzeczowa.
Pozostało dłużące
się czekanie na polityczną „krew”,
ale zamiast niej, wylała się „parapolityka”.
Pacjenci ośrodków w Ciborzu i Tworkach mogą być z siebie dumni,
a wypowiedzi Rafała Zapadki, to dla nich spora pociecha: okazuje się
bowie, że nie tylko im zdarza się wypowiadać bzdury i nonsensy, a nawet widzieć
rzeczy nieistniejące, ale także kandydatom do ważnych funkcji publicznych.
„Co
to znaczy rozbudowywać ratusz ? Może lepiej zmniejszyć pogłowie
urzędników, bo miastu nie potrzeba ratusza i realizacji pomysłów czynowników” – perorował kandydat Nowej Prawicy, który nawet nie udawał, że szuka
wzorców gdzie indziej niż zgromadzone w bibliotece audytorium. „Jestem kandydatem innym niż inni (...). Gdybym został przymuszony do
wyboru wiceprezydenta, to zaproponowałbym tą funkcję Szymonowi Giętemu, bo on
by mnie zrozumiał” – dodał kandydat, a sala przyjęła to z
dobrodziejstwem inwentarza.
Gdy
głos zabierają miernoty, otaczająca rzeczywistość staje się
jeszcze bardziej senna, a słuchających spowija mgła zażenowania. Było jak w dowcipie
o mgle duszącej konia na kolejowym peronie: kandydaci Maciej Szykuła, Krystyna
Sibińska oraz Ireneusz Madej, niemal zadusili słuchających truizmami,
niekompetencją i wyuczonymi regułkami.
Poseł Sibińska: „Chcę oddać centrum miasta mieszkańcom. Nie ma
mojej zgody na wykwaterowywanie mieszkańców z budynków, by potem stały one
puste”. Były wicewojewoda z PiS I. Madej: „Chcemy walczyć z partyjniactwem i upartyjnianiem miasta (...). Czy
Gorzów musi być brzydki i bez perspektyw?”. Wicemarszałek Szykuła: „Chcę być
prezydentem, który będzie konsolidował, bo gospodarzem miasta musi być
samorzadowiec z krwi i kości”.
Były
wiceminister i kandydat PiS-u Marek
Surmacz nie miał wyboru - nie chcąc być utożsamianym z kandydatami dla których patronem
mógłby być tylko Krzysztof Kononowicz oraz gwiazda internetu Barbara
Kwarc, przyjął postawę stonowanego, kompetentnego, a nawet – szukającego kompromisu.
„Nie twierdzę, że hala sportowa ma być wybudowana na
więcej niż trzy tysiące miejsc. Tu oczywiście należy rozmawiać i jeżeli budując
Filharmonię Gorzowską zaspokoiliśmy potrzeby 10-15 procent mieszkańców, to budując
halę, zaspokoimy potrzeby kila razy większej grupy mieszkańców” – mówił polityk. Aplauz wywołała jego opinia na temat Akademii
Gorzowskiej: „Akademia, to po prostu niezły biznes i tak
nalezy na to przedsięwzięcie spoglądać”.
Przysłuchujący
się debacie z poziomu miejsc dla publiczności nikt nie miał watpliwości, że na sali
jest tylko dwóch kandydatów na serio: M. Surmacz oraz prezydent Tadeusz Jędrzejczak. Ten ostatni, co
akurat oczywiste, nie pierwszy raz potwierdził, że reszcie jeszcze daleko do
jego formy, a on sam od lat ma kompleksową wizję miasta i zrobi wiele, aby ją w
kolejnej kadencji dokończyć.
„Nie będę polemizował z innymi kandydatami, bo
najwidoczniej mamy inne dane i liczby, a także różnimy się doświadczeniem. W
przyszłej kadencji zmodernizujemy centrum miasta, gdzie ograniczymy ruch
kołowy. Zmodernizujemy ulicę Chrobrego, zbudujemy mieszkańcom gorzowskich
kwartałów nowe parki, a dzięki projektowi <KAWKA> uwolnimy tysiące
mieszkańców od pieców kaflowych” – mówił prezydent Jędrzejczak, wspominajac także o budowie
Centrum Edukacji Zawodowej, szkoły artystycznej, a także zakupie nowych
tramwajów. „Mamy plan i wizję, a zatem w nowej kadencji to
zrealizujemy” – dodał.
Niespodzianką było spóźnienie się kandydata z Deszczna Jacka
Wójcickiego, który wytłumaczył się obecnością na konfrenecji organizacji
obywatelskich u prezydenta Bronisława Komorowskiego. „Prezydentowi się nie odmawia” – skonstatwował
Wójcicki, nie dodając jednak iż konferencja miała miejsce wczoraj, a dzisiaj prezydent
spotkał się z kandydatkami w wyborach samorządowych. Prezydenckie zdjęcia nie
pozostawiają wątpliwości – udział w spotkaniu wzięły same kobiety. Możliwe
jednak, że wójt był przebrany...
...gdyby nie "wskoczył" ponownie w garnitur, ale pozostał w sukience, to zrobiłby większe wrażenie. "Jeśli będą pytania do mnie ze strony kandydatów, to jestem oczywiście do dyspozycji" - powiedział wójt Wójcicki tuż po wejściu na salę. "Raczej nie, bo to już koniec debaty" - odpowiedział mu red. Oziewicz.