Przejdź do głównej zawartości

Kandydat partii wbrew władzom partii

Jesli wierzyć, że najdłużej będą żyli ci, którym udało się przeżyć własną śmierć, a nawet polityczny pogrzeb, to przed byłym posłem i szefem lubuskiego sejmiku świetlana przyszłość. Właśnie wyszedł z „politycznego grobu” i straszy kolegów z partii. Oni sami wiele zrobili, by ten grobowiec nigdy się nie otworzył, a „skrzynia z politycznym umrzykiem” pozostała na swoim dotychczasowym miejscu...
              
Ma swoje zasługi dla regionu i lewicy. Wielu szeregowych działaczy sporo
mu zawdzięcza, ale mało kto chciałby go widziec ponownie w pierwszym
szeregu. Miejsce na liście otrzymał wbrew władzom regionalnym SLD
  ... ale nic z tych rzeczy, szczególnie iż sprawa dotyczy fachowca od podobnych sytuacji. „
Trupa można reanimować, a potem podtrzymywać przy życiu nawet kilka lat” – mówił w 2000 roku w Telewizji „Vigor” na temat sytuacji Akcji Wyborczej Solidarność, jeszcze wówczas poseł na Sejm RP Jan Kochanowski.


Dzisiaj, ku zaskoczeniu samych działaczy lubuskiego Sojuszu Lewicy Demokartycznej, znalazł się na 14 miejscy listy do Sejmiku Województwa Lubuskiego.
                Jego „zmartwychstanie” i polityczne ambicje, to spory kłopot dla kolegów z partii. Doświadczenia gorzowskiej lewicy podpowiadają gotowe rozwiązania: zaprosić na wódkę, wsadzić w samochód, a następnie zadzwonić na policję oraz do dziennikarzy, ale - chociaż filozofia: „Homo homini lupus” ma się w gorzowskim Sojuszu Lewicy Demokratycznej nadal bardzo dobrze - to jest jeden problem. Były poseł już ze swoimi kolegami z partii nie pije.

                Nie wiadomo czy wypił z przewodniczącym Leszkiem Millerem, ale poza dyskusją jest to, że to jemu, a nie Bogusławowi Wontorowi, zawdzięcza swoje miejsce na wyborczej liście. „Został nam narzucony i nawet Bogdan nie mógł nic zrobić, a robiliśmy wiele, by Jasia na liście nie było” – mówi NW ważny polityk SLD. „Okazał się sprytniejszy niż Wontor, ale wygrały opowieści, że jest kojarzony z Ruchem Palikota i dzięki temu wzmocni nasze szanse. Bzdura na resorach, ale na włądzę nie poradzę” – irytuje się polityk.

                Skąd taki poziom irytacji wśród dawnych kolegów Jana Kochanowskiego ? „Najprawdopodobniej zdobędzie mandat, którego mieć nie powinien, bo najzwyczajniej nam szkodził” – mówi jeden z gorzowskich samorządowców. W rzeczywistości chodzi o to, że działacze gorzowskiej lewicy są przekonani co do zwycięstwa prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka – nawet mimo brzydkich „zagrywekJana Kaczanowskiego i Marcina Kurczyny – a co za tym dalej idzie: wierzą również w utrzymanie mandatowego status quo wśród lewicowych reprezentantów do władz województwa.

                Mandat Bogusława Andrzejczaka jest pewny, spore szanse w przypadku dobrego wyniku T. Jędrzejczaka ma również Mirosława Winnicka. W razie reelekcji prezydenta Gorzowa, zdobyty przez niego mandat w zamiarze działaczy miałby przypaść Emilianowi Popławskiemu z koalicyjnej Unii Pracy lub Ewie Och. Pojawienie się J. Kochanowskiego całą tą układankę rozsypuje, a na politycznym widnokręgu pojawia się sporo niewiadomych.

                Widok politycznego „Zombie”, przechadzającego się po lewicowych kryptach, nie należy do przyjemnych – zwłaszcza iż nikt nie nosił przy sobie osinowego kołka - ale tej wizyty można się było spodziewać. „Jestem jednym z tych, którzy organizowali lewicę w Gorzowie i w województwie. Byłem jej pierwszym radnym, jestem członkiem Sojuszu Lewicy Demokratycznej i chciałbym, żeby ta partia wygrała te wybory. W nadchodzących wyborach chciałbym odegrać pewną rolę i na pewno nie będę obojętny” – mówił w lipcu br. w rozmowie z red. Janem Delijewskim z echogorzowa.pl

                Co bardziej złośliwi, ale nie bez racji i ze sporą dozą słuszności – co zresztą łatwo udowodnić -mówią wprost, że powołany przez Jana Koniarka komitet wyborczy „Bezpartyjni, Ambitni, Kompetentni”, to de facto "dziecko spłodzone" przy udziale Kochanowskiego.

 Inna sprawa, że były poseł w tej akurat dziedzinie – uczestnictwa w przedsięwzięciach wrogich SLD – „był jurny” jak mało kto inny: wspierał Stowarzyszenie „Tylko Gorzów” – próbując do niego wyprowadzić działaczy gorzowskiego SLD, a potem budował struktury Europy Plus.

Miał też ochotę na start do Rady Miasta z list prezydenta Gorzowa, ale tutaj otrzymał jednoznacznie „czerwone światło”. Powód ? Nielojalność...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...