Nie bardzo wiadomo, czym
kierują się „polityczne jamniki”, gdy
próbują być „politycznymi bulterierami”.
Wiadomo za to, co może z tego wyjść – brak spacerów, zero cukierków i
skulony ogon. Prawda jest taka, że łatwiej psu wyprostować ogon, aniżeli
ze zwykłego asystenta zrobić polityka lub chociażby współpracownika
dyplomaty...
...którym jest zapewne lubuski europarlamentarzysta Platformy Obywatelskiej
prof. Dariusz Rosati: były minister
spraw zagranicznych i członek Rady Polityki Pieniężnej.
Inaczej mówiąc, osoba zawsze stonowana, a co za tym dalej idzie - z
trudem w polskich mediach szukać informacji o tym, by kiedykolwiek
procesował się ze swoimi krytykami. Tych zaś, nigdy nie straszył sądami, a tym
bardziej prokuraturą lub prywatnymi aktami oskarżenia.
Inaczej niż jego gorzowski asystent Dariusz Wieczorek, który w jeden wieczór i na jednym portalu, wyciągnął przeciwko krytykom prof. Rosatiego cały wachlarz „psich argumentów”: zęby, szczekanie, język, merdanie ogonem, a na koniec zniknął gdzieś w budzie, sprzątając po sobie rozrzucone „w ferworze walki” kości.
„Pan prof. Rosati już raz oszukał mieszkańców naszego województwa, przede wszystkim byłych pracowników SP ZOZ w Kostrzynie. Pisałam do niego w tej sprawie przed wyborami do Europarlamentu. Obiecał pomoc. Mam na piśmie. Niestety zaPOmniał” – napisała na portalu społecznościowym kandydatka do Rady Miasta z ramienia Komitetu Wyborczego Tadeusza Jędrzejczaka Monika Twarogal.
Niewinny i merytoryczny wpis, który mógł być dla prof. Rosatiego szansą na zajęcie przez niego samego lub współpracowników stanowiska w sprawie ważnej także dla Platformy Obywatelskiej – chociażby dla posła Witolda Pahla – stał się przykładem czegoś, co nigdy nie powinno się wydarzyć: bełkotu niedowartościowanego „pretorianina”, który niczym nie odbiegał od interwencji straznika miejskiego, krzyczącego w TVN-owskim materiale do zatrzymanego petenta: „Podpisz, albo potraktuję cię gazem”.
Zwycięzył więc platformerski obciach, choć mogło być inaczej. „Jeżeli natychmiast nie usunie pani wpisu, profesor pozwie panią do sądu” – napisał D. Wieczorek. Rozsądni, bardziej kulturalni i po prostu mający rozum koledzy z partii, próbowali go tonować, ale – jak to na „mentalnej wsi” – gdy rozpocznie się ujadanie, to najczęściej i najgłośniej szczeka „jamnik”, a nie poważane „bulterliery”.
„Decyzyjny jest tylko starosta Kruczkowski. Rosati może mu tylko coś podpowiedzieć, wesprzeć jego działania, ale bez ruchu właściciela nic nie da się zrobić” – reagował rozsądnie radny PO Marcin Gucia. Bez emocji, wypowiadał się także inny polityk tej partii, były wicemarszałek i kandydat na radnego Tomasz Gierczak. Sam Wieczorek, niczym najlepszy przyjaciel człowieka tuż przed „politycznym uśpieniem”, brnął w głupstwach dalej. „Czekam do rana i powiadamiam Brukselę” – napisał i chyba jednak nikogo nie powiadomił...
...bo szef gabinetu europarlamentarzysty Piotr Kołomycki w rozmowie z Nad Wartą nie pozostawił wątpliwości, że jego szef to poważny polityk. „Krytyka działalności publicznej, to coś naturalnego i trudno, by profesor pozywał do sądów ludzi, którzy mają inne zdanie. Ludzie mają prawo do emocji, a my nie zamierzamy i nigdy też nie będzie to naszą intencją, by tłumić krytykę” – powiedział.
Jeśli nie pozew cywilny, to może z grubej rury aktem oskarżenia przeciwko Twarogal ? „Pan profesor, to poważny polityk i jeśli krytyka nie ma charakteru obelg, a jest to jedynie ocena jego działalnosci, to przecież nie można innym odmawiać prawa do wyrażania opinii” – stwierdził dyrektor Kołomycki.
Sam Wieczorek powołał się nie tylko na Rosatiego, ale postraszył także uznanym adwokatem Jerzym Synowcem. „Kodeks karny – pewnie Synowiec zajmie się sprawą” – skonstatował z butą godną filmowego „Reksia”, a lud ucieszył się, że wielcy i popularni politycy – do jakich bezapelacyjnie nalezy prof. Rosati – nie tracą kontaktu ze zwykłymi ludźmi, skoro zatrudniają „prostaków”.
A można było merytorycznie, poprosić o opinię, podjąć dyskusję, wytłumaczyć i tak jak
powinno się postępować, gdy ktoś podejmuje dyskusję w ważnej sprawie społecznej
– skierować, gdzie trzeba. Po co bronić obszczekiwaniem budy,
skoro pan jest dobry i nie zamierza na nikogo napuszczać prawdziwych
piesków...
Rano wpisy zniknęły i spacerów na Facebooku już nie będzie...
Rano wpisy zniknęły i spacerów na Facebooku już nie będzie...