Dobre towarzystwo, to połowa sukcesu – przynajmniej tego w mediach
krajowych. Inna sprawa, że będąc pokazywanym nie z tymi co trzeba, bardzo łatwo o
pomyłkę. Jeszcze w sobotę asystował chamskim popisom retorycznym prezesa Prawa
i Sprawiedliwości, a dzisiaj stał się bohaterem ogólnopolskiego tekstu o
chamach, zboczeńcach oraz politykach skompromitowanych.
Nie o takiej
karierze w mediach krajowych marzył były wiceminister, a dzisiaj kandydat na
prezydenta Gorzowa z ramienia Prawa i Sprawiedliwości Marek Surmacz. „Wyborcy
Gorzowa znają mnie doskonale” – powiedział we wtorek w Radiu Gorzów.
Może jednak
nie do końca, bo jak podkreśla dzisiejsza „Rzeczpospolita” w artykule red. Andrzeja Stankiewicza pt. „Kandydaci z politycznego czyśćca”, kandydatów i komitetów wyborczych jest tak wiele, że w tym tłumie łatwiej się
schować i prześliznąć przez wyborcze sito tym skompromitowanym.
„Wybory samorządowe są dla nich wymarzoną okazją by wrócić do gry” – pisze red. Stankiewicz, a zaraz potem w jednym ciągu wymienia: Krzysztofa
Filipka – romansującego z młodszymi działaczkami „Samoobrony”, Czesława
Małkowskiego – oskarżanego o gwałt i orgie seksualne, Jarosława
Dąbrowskiego – oskarżanego o nepotyzm ekswiceprezydenta Warszawy i wreszcie
M. Surmacza – przypominając mu sytuacje z okresu, gdy pełnił funkcję wiceszefa
w MSWiA.
Tym samym stawia tezę: „Jesli coś łączy większość najbardziej
kontrowersyjnych kandydatów w wyborach samorządowych, to najczęściej jest to seks.
Gros ich przeszłych kontrowersyjnych dokonań kręci się bowiem wokół gwałtów,
romansów, konkubin, relacji damsko-męskach oraz męsko- męskich(...)”.
Nie wiadomo nic o seksualnych podbojach polityka z Gorzowa – można nawet
postawić tezę iż gdyby takowe były, to bardziej by mu pomogły niż zaszkodziły -
ale „Rzeczpospolita” przypomina sytuację z przełomu lat 2006 i 2007, gdy: „Surmacz i jego współpracownicy zasłynęli
jako prekursorzy wykorzystywania policyjnych radiowozów jako taksówek”. Gazeta
w dalszej części artykułu pisze wprost: „W
grudniu 2006 r. doszło do tragedii – zginęło dwoje policjantów, którzy wracali
do Warszawy po odwiezieniu do domu w Siedlcach urzędnika MSWiA, który był
bliskim współpracownikiem Surmacza”.
Ogólnopolski
dziennik podkreśla, że Surmacza odwołano jednak dopiero w 2007, gdy media ujawniły, że nakazał
pełniącym służbę policjantom, by dostarczyli „dwa wieśmaki i colę" do stojącego na peronie pociągu, którym
podróżowała Elżbieta Rafalska,
ówczesna wiceminister pracy. Tym samym gazeta przypomina, że w ostatnią sobotę
w obecności Jarosława Kaczyńskiego kandydat
na prezydenta Gorzowa deklarował: „Zdecydowanie
przeciwstawialiśmy się nadużyciom i wykorzystywaniu władzy do osobistych
korzyści. Jeśli nie ja, nie my, to kto? Jeśli nie teraz, to kiedy?”.
Odpowiedź brzmi: najlepiej nigdy, bo
jeśli ktoś nie odróżnia funkcjonariuszy policji od restauracyjnych gońców, to
może też pomylić wiele innych rzeczy.
Można polemizować
z niektórymi tezami tekstu, ale z jedną nie i Marek Surmacz doskonale się w nią
wpisuje: „Skompromitowani działacze liczą na amnezję
wyborców i powrót do władzy”...
RZECZPOSPOLITA: http://www.rp.pl/artykul/1149043-Kandydaci-na-radnych-z-politycznego-czyscca.html