Przejdź do głównej zawartości

Czy mamy lepszego niż Pahl ?

Elektorat Platformy Obywatelskiej w województwie lubuskim nie wierzy własnym oczom. Oczekiwano wyeliminowania z partii rządzącej krajem i regionem szkodników oraz osób, które nie są wartością dodaną, a także przynoszą ugrupowaniu wstyd lub wywołują zbędne konflikty. Nikt jednak nie myślał, że w tej akcji polegną także osoby będące w północnej części regionu ikonami rozsądnej polityki. Co ważne, takie osoby poznaje się w chwilach w których mieliby prawo głośno o wielu sprawach krzyczeć...

...ale tego nie robią, co pokazuje iż klasę mają od zawsze i do końca, czego nie można było powiedzieć w przeszłości o innych.

Kiedy do Platformy Obywatelskiej nie przyjęto kilka tygodni temu Jerzego Wierchowicza, a co za tym dalej idzie stracił szansę na rekomendację do Sejmu – podobnie zresztą jak cztery lata temu Władysław Komarnicki – na PO posypały się z ich ust gromy oburzenia, inwektywy oraz słowa pouczania premiera.

„Nawet koń z napisem <PO> zostałby senatorem. Jeżeli do Senatu mają trafiać urzędnicy partyjni z PO, którzy będą podnosić ręce tak jak im nakazuje upartyjniony Sejm, to szkoda pieniędzy wydawanych na Senat” – mówił 22 listopada 2011 r. w Radiu Zachód kandydat PO do Senatu W. Komarnicki.

Platforma skręca w lewo”  - to już opinia byłej wojewody i obecnej senator RP Heleny Hatki.

W lubuskiej Platformie mamy demokrację sterowaną” – to opinia innego byłego senatora RP Henryka Macieja Woźniaka, wygłoszona w Radiu Zachód.

To jest po prostu śmieszne. Znamy podtekst tych decyzji, ale to nie pora i czas, żeby mówić o tym. Każdy z obecnych posłów powinien być na liście i to jest najważniejsze dla mnie” – to opinia po czwartkowej decyzji władz regionalnych PO, którą w Radiu Gorzów wygłosiła poseł Krystyna Sibińska.

Wszystko tak, jakby polityka i bycie posłem lub senatorem było dla tych ludzi czymś najważniejszym w życiu.

Można odnieść wrażenie, że kandydowanie bylo dla nich celem samym w sobie: w przypadku Komarnickiego ostatnią "biologicznie uzasadnioną możliwością", a w przypadku Hatki i Sibińskiej – jedyną możliwością "pracy gdziekolwiek".

Sytuacja diametralnie różna od tej, którą można zaobserwować w przypadku gorzowskiego posła Witolda Pahla, który rekomendacji i poparcia Rady Regionalnej PO nie dostał, ale też nie zdecydował się szkodzić całej drużynie.

Przyjmując do wiadomości decyzję władz regionalnych PO, chcę wierzyć nadal, że wsród osób które zdobędą mandat poselski nie zabraknie prawdziwych przedstawicieli północnej części naszego województwa” – napisał w wydanym dzisiaj oświadczeniu, po tym jak regionalne władze, ku totalnemu zaskoczeniu mediów, polityków innych opcji oraz elektoratu PO, nie umieściły go na listach wyborczych do Sejmu w jesiennych wyborach.

Mam nadzieję, że moja praca w polskim Sejmie oraz przed Trybunałem Konstytucyjnym przyczyniła się do wielu dobrych dla kraju i jego mieszkańców spraw” – dodaje w oświadczeniu poseł.

Co ważne, nikogo nie krytykuje, niczego się nie domaga i o nic nie zamierza walczyć – bo patrząc na jego życiowy dorobek nie musi.

Czy to kapitulacja ?

Raczej nie, wielu rozmówców NW podkreśla iż Pahl jest zbyt poważny by krytykować publicznie swoje środowisko i personalnie przewodniczącą Bożennę Bukiewicz, ale to Platformie Obywatelskiej powinno bardziej zależeć na nim, niż jemu na niej.

Dobra opozycja to taka w której są fachowcy, a nie politykierzy. Wtedy można łatwo wytknąć  lipę. Czy mamy lepszego niż Pahl ? Ja nie widzę” – mówi w rozmowie z NW lubuski polityk regionalnej PO, który zgadza się z wycięciem z list K. Sibińskiej i Bożeny Sławiak, ale nie rozumie sytuacji z Pahlem. 

To bardzo mądry człowiek, ale szefowa chyba została przez kogoś napuszczona i nawet wiem, kto do niej dzwonił dzień po głosowaniu” – dodaje.

Nie bez znaczenia jest fakt, że sporą odpowiedzialność za kłopoty Pahla ponoszą ludzie dla których od dawna „modus operandi” w polityce, były „zagrania poniżej pasa”, donosy oraz „mokra robota” wewnątrz własnego środowiska.

 Rozgrywki nudzących się działaczy z Gorzowa, Słubic czy Sulęcina spowodowały, że pragmatyczna przewodnicząca lubuskiej PO B. Bukiewicz straciła kompas oraz zdolność odróżniania: tych którzy rzeczywiście szkodzili partii swoim działaniem lub jego brakiem – jak Krystyna Sibińska czy Bożena Sławiak, od tych którzy „wojny buldogów pod dywanem” oraz publicznej krytyki partii kategorycznie unikali – a należał do nich jako jedyny Pahl.

Nie dziwi więc, że regionalne kierownictwo partii wrzuciło posła Pahla do „jednego worka”, mimo iż w północnej części regionu był jedynym ważnym politykiem, który B. Bukiewicz publicznie nie skrytykował nigdy.  

Zarzuty pod jej adresem publicznie artykułowali wszyscy – od Sibińskiej, przez Roberta Surowca, Jerzego Sobolewskiego, a na najbardziej brutalnym i właśnie desygnowanym do Senatu Władysławie Komarnickim kończąc – ale Pahl milczał „jak grób” nawet wówczas, gdy niesłusznie imputowano mu jakiekolwiek związki z „aferą martwych dusz” w którą wyżej wymienieni wmontowali Bogu ducha winnego Marcina Gucię.

Decydując się na start w wyborach parlamentarnych 8 lat temu, a także na weryfikację mojej pracy 4 lata temu, chciałem jak najlepiej wykorzystać swoją wiedzę oraz doświadczenie prawnicze do stanowienia dobrego prawa. Jestem przekonany, że to mi się udało” – napisał były członek Krajowej Rady Prokuratury, obecnie członek Krajowej Rady Sądownictwa i doktor prawa Witold Pahl

Język pewnie mało zrozumiany dla nowego nabytku PO. 

Byłego działacza komunistycznych związków zawodowych w gorzowskiej „Przemysłówce”, „opiekuna pracowników budowlanych" w DDR  oraz byłego prezesa "Stali Gorzów" W. Komarnickiego.

Kilka miesięcy temu w Radiu Gorzów wypalił: „Ja mam pytać o swoje członkostwo pana Pahla ? Mnie ważniejsi w tym kraju prosili”.

To jednak bez znaczenia, bo choć poseł Pahl zapowiada współpracownikom iż nie będzie się w żaden sposób odwoływał – by nie wywoływać zbędnych emocji – różnice intelektualne pomiędzy protegowanymi szefowej PO w Lubuskiem  są zasadnicze: Pahl mówi dobrze w języku polskim i nie tylko, a ten drugi ma problemy z poprawną polszczyzną.

Ciekawe co o nim powie Stefan Niesiołowski, który w PRL-u przesiedział wiele lat w więzieniu, a Komarnicki dzień po ogłoszeniu stanu wojennego uciekł z Polski do DDR.  

Po co ?

                „Żeby zameldować  się na stanowisku pracy. Wymyśliłem sobie, że muszę tam dojechać” -  wyjaśnia w swojej książce.


                 W tym kontekście słowa Pahla „prawdziwi przedstawiciele północy” brzmią jak wyrzut dla całej klasy politycznej z Gorzowa.

                 I słusznie...



Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...