Przejdź do głównej zawartości

Handlowa Stajnia Augiasza czy zwykły burdel ?

Czy to możliwe, by w instytucji powołanej do kontrolowania przedsiębiorców, dochodziło w przeszłości do znacznie większych nadużyć i nieprawidłowości, niż te które wykrywają jej pracownicy ? Odpowiedzialność za swoje czyny i decyzje ponoszą wszyscy, ale jak pokazuje przykład jednej tylko instytucji , można jej uniknąć, jeśli jest się  urzędnikiem państwowym i dobrze „usytuowanym politycznie” – w Prawie i Sprawiedliwości lub u wojewody z Platformy Obywatelskiej. Ich następcy nie ma czego zazdrościć...


Wojewódzki Inspektorat Inspekcji Handlowej, to instytucja powołana do kontroli legalności i rzetelności działania przedsiębiorców w zakresie produkcji, handlu i usług. Na co dzień inspektorzy skrupulatnie szukają nieprawidłowości w działaniu u przedsiębiorców, ale zachodzi podejrzenie, że gorzej wychodziła im kontrola samych siebie.

Wszystko dlatego, że od lat Inspektorat Inspekcji Handlowej, to synekura partyjna, gdzie lądują kolejni działacze z nadania politycznego: najpierw Krzysztof Cichowlas z AWS, później Jan Kaczanowski z SLD, a w latach 2007-2010 Robert Jałowy z PiS, którego zastąpił nominant wojewody z PO Jarosław Solarski.

Dwaj ostatni, to autorzy i „cisi pomocnicy” decyzji, za które budżet państwa na mocy zapadających wyroków sądowych, płaci do dzisiaj byłym i obecnym pracownikom inspekcji wiele tysięcy złotych, a także raportów Najwyższej Izby kontroli, z których wynika iż kierowana przez nich instytucja traktowana była jak prywatny folwark.

Gdyby w jakiejkolwiek firmie prywatnej, menadżer podjął decyzję skutkującą pozwami i wyrokami na taką skalę, a także – jak to miało miejsce w przypadku J. Solarskiego – poświadczał nieprawdę w służbowych delegacjach, to nie miałby już tam czego szukać.

Tymczasem obaj panowie są dobrze „usytuowani” politycznie i nie do ruszenia: R. Jałowy jest gorzowskim radnym i właśnie szykuje się na objęcie po jesiennych wyborach posady w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, a J. Solarski wciąż cieszy się mirem w Platformie Obywatelskiej, która w 2010 roku posadę inspektora mu powierzyła.

Wszystko zaczęło się od „Zarządzenia nr 14”, które 29 października 2009 roku wydane zostało przez kierującego Inspekcją Handlową Roberta Jałowego.

Kierował on instytucją w latach 2007-2010 z nadania Prawa i Sprawiedliwości. Zarządzenie ustalało tabelę wysokości wynagrodzeń zasadniczych i dodatków specjalnych, co w praktyce oznaczało dla pracowników inspekcji podwyżki. Problem w tym, że R. Jałowy nie zrobił nic, by zabezpieczyć na nie środki w budżecie, czego zresztą zrobić by nie mógł, bo budżet Inspekcji Handlowej uchwalany jest przez Sejm. Ujmując rzecz kolokwialnie – kosztem budżetu państwa, na który nie miał wpływu, niekompetentnie obiecał „gruszki na wierzbie”.
     
     Niekompetencja PiS-owskiego urzędnika, a dzisiaj chronionego prawem przed zwolnieniem radnego, odbiła się czkawką po latach. W dniach od 10-20.09.2012 inspekcję skontrolowała Państwowa Inspekcja Pracy, wytykając już nowemu inspektorowi Jarosławowi Solarskiemu, że od 2009 roku nie są realizowane zapisy „Zarządzenia nr 14”.

To stworzyło nową sytuację dla pracowników: od 2013 roku do dzisiaj do sądu wpłynęło 20 pozwów od byłych i obecnych pracowników inspekcji. Domagają się oni wyrównania i są to kwoty oscylujące pomiędzy 30-40 tysięcy złotych w przypadku każdej osoby.

Nie przypominam sobie, aby w odgórnych wytycznych odnośnie wartościowania, istniało zalecenie, aby tabela dostosowywana była do mozliwości finansowych urzędu” – tłumaczył 8 kwietnia 2014 roku w gorzowskim Sądzie Rejonowym R. Jałowy, kompromitując się jako urzędnik i samorządowiec w jednym. Mimo to wciąż w inspekcji pracuje na sztucznie stworzonym dla niego etacie eksperta, bo jako samorządowca przed zwolnieniem chroni go prawo.

Jestem zatrudniony na stanowisku eksperta. Nie wiem czy wcześniej takie stanowisko istniało. Nie wiem czy od lat 50-ych ktoś na takim stanowisku pracował” – tłumaczył swoją nową rolę po odwołaniu z funkcji inspektora.

Dzisiaj wiadomo, że konsekwencje jego niekompetencji są takie, że zapadło pierwszych kilka wyroków sądowych, które obligują Inspekcję Handlową do wypłaty pracownikom zaległych wynagrodzeń od 2009 roku. Dotychczas za błąd Jałowego wypłacono blisko 200 tysięcy, ale to nie wszystko, bo całość roszczeń, to ponad 400 tysięcy.

Sytuacja jest poważna, bo budżet instytucji ustalany jest ustawowo, a każde kolejne uszczuplenie go, to konieczność występowania do Ministerstwa Finansów.

 „Nie będę komentował tej trudnej dla inspekcji sytuacji. Koncentruję się na pracy” – ucina pytania o całą sprawę obecny szef inspekcji Tomasz Gierczak.

O sytuacji wiedzieli wszyscy dotychczasowi wojewodowie: Marcin Jabłoński, Jerzy Ostrouch i Helena Hatka. „Do kompetencji wojewody nie nalezy weryfikacja ustaleń innych organów kontrolnych” – pisał 24 stycznia 2014 roku w piśmie do związkowców z OPZZ wicewojewoda Jan Świrepo. Dziwne, zważywszy na fakt, że w gorzowskim Inspektoracie Inspekcji Handlowej dochodziło do poważnych nadużyć, żeby nie powiedzieć prymitywnego łamania prawa.

Przykład pierwszy z brzegu dotyczy wykorzystywania samochodu służbowego przez byłego szefa tej instytucji, a dzisiaj zastępcy inspektora wojewódzkiego.

Protokół z przeprowadzonej kontroli ilustruje sytuacje wręcz patologiczne. „W złożonych wyjaśnieniach p.o. WIH (Jarosław Solarski) wskazał, że w dniach 27 czerwca, 21 listopada 2011 r. oraz 5 stycznia i 10 września 2011 roku w godzinach 7.30-15.30 uczestniczył w obradach Sejmiku Województwa Lubuskiego.  Zinformacji w biurze sejmiku wynika, że 27 czerwca 2011 roku sesja Sejmiku Województwa Lubuskiego odbyła się w Gorzowie Wlkp. Natomiast 5 stycznia i 10 września 2012 roku sesje odbywały się w Zielonej Górze i rozpoczynały o godz. 15.00 (5 stycznia) oraz 16.00 (10 września)” – można przeczytać w raporcie Najwyższej Izby Kontroli.

Podobnych przypadków wykryto więcej i także w innych obszarach. Tłumaczenia zainteresowanego powalają z nóg.

 „Przyznaję iż w Inspektoracie brak było wewnętrznych uregulowań dotyczących wykorzystywania służbowego samochodu. Prywatne korzystanie z samochodu do celów prywatnych odbywało się w sposób zwyczajowo przyjęty” – oświadczył kontrolerom NIK J. Solarski, któremu ci zarzucili korzystanie z urzędowej limuzyny także w trakcie urlopów wypoczynkowych oraz wyjazdów zagranicznych.

Według listy obecności w dniach od 03 do 07 lipca J. Solarski przebywał na urlopie wypoczynkowym, natomiast 1,2,8 i 9 były dniami wolnymi od pracy. Z powyższych danych wynika, ze samochód znajdował się w Międzyzdrojach” – napisali kontrolerzy NIK.

Nie inaczej było z wykorzystywaniem służbowych telefonów, gdzie na 60 pracowników inspekcji, szef tej instytucji wykorzystywał osobiście dwie trzecie budżetu przeznaczonego na rozmowy przez telefony komórkowe.

"Analizie poddano bilngi i rachunki ze służbowych telefonów komórkowych użytkowanych przez J. Solarskiego. Z przeprowadzonej analizy wynika, że wielokrotnie wykorzystywał telefon służbowy do połączeń specjalnych, zagranicznych i nocnych” – czytamy w raporcie, który nie pozostawia wątpliwości, że Wojewódzki Inspektorat Inspekcji Handlowej w latach 2006-2012 , a więc w okresie rządów PiS i PO, był jedną wielką „Stajnią Augiasza”.

Pozostaje pytanie, czy dwóch byłych szefów tego urzędu, którzy ciągle tam pracują, mają moralne prawo do kontrolowania innych, a także niezbędny autorytet do tego, by reprezentować państwo polskie.


To tylko jeden przykład, choć taka sytuacja miała lub wciąż ma miejsce także w wielu innych instytucjach państwowych, którymi media interesują się mniej, a które stają się często lądowiskiem dla politycznych „Towarzyszy Szmaciaków”. Podobne błędy oraz postawa w prywatnej firmie, to powód do poważnych konsekwencji, ale nie wtedy, gdy jest się radnym i osobą chronioną ustawowo przed zwolnieniem. Może w dyskusji o immunitetach warto podyskutować również o tego typu patologiach...


Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...