Rozmowa z WŁADYSŁAWEM KOMARNICKIM, I sekretarzem KZ PZPR w Gorzowskim
Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego.
Andrzej Włodarczak: W całej partii -zgodnie z zaleceniem
jej władz centralnych- trwają teraz rozmowy indywidualne. Jak przebiegają ?
Władysław Komarnicki: Kiedy zapadła decyzja o przeprowadzeniu
rozmów indywidualnych, zebraliśmy naszą Egzekutywę. Zgodnie stwierdziliśmy, że
tego typu rozmowy to już dzisiaj przeżytek. Przecież jak robotnik przychodzi do
komitetu i widzi, że za stołem siedzi trzech smutasów i zadają mu nie zawsze
mądre pytania, to krępuje się, ma tremę i nie powie szczerze tego, co myśli. Postanowiliśmy
wiec zasięgnąć opinii członków
partii w inny sposób. Rozmowy indywidualne prowadzimy więc za pomocą ankiety.
Członkom partii mówimy przy tym:chcesz, to się podpisz, a nie – to nie podpisuj
się.
A.W.:
Jakie pytania przygotowaliście
Sekretarzu ?
W.K.: Kilkanaście. Oto kilka z nich.
Czy jesteś za różnorodnością postaw i poglądów w PZPR ? Czy przechodzenie z
biurokratycznych na polityczne metody przewodzenia wzmacnia partię ? Czy
uważasz za celowe zmniejszenie aparatu administracyjnego w partii ? Czy uważasz
za celowe oddzielenie polityki od gospodarki na tyle, aby np. Plenum KC PZPR
nie zastępowało w decyzjach Sejmu, a Komitety Wojewódzkie PZPR – WRN ? Czy
działalność PZPR w zakładach pracy jest potrzebna ?
A.W.:
Co chcecie osiągnąć poprzez tę
ankietę ?
W.K.: Pragniemy uzyskać zdrową, niczym
i przez nikogo nie manipulowaną odpowiedź na najważniejsze dla partii pytania ?
A.W.:
I co dalej ?
W.K.: Przedstawimy ją Komitetowi Miejskiemu
i Wojewódzkiemu. A także na zbliżającej się Konferencji
Teoretyczno-Ideologicznej. Myslę, ze aż się prosi, by do władz centralnych
partii docierały podobne opinie. Chcemy zaraz powiedzieć tak: przestańmy się
dalej nawzajem oszukiwać.
A.W.:
Czyżby władze partyjne nie
wiedziały co myśli naród ?
W.K.: Niektórzy wiedzą, a innu udają,
że nie wiedzą. Tymczasem władze muszą znać i wykorzystywać wiedzę o tym, co
myslą członkowie partii.Nawet jeżeli to będzie gorzka prawda. Chodzi o to,
abyśmy się nie obudzili z rękami gdzieś tam, jak było to w roku 1980. Bo
ówczesna słabość partii polegała na tym, ze byliśmy zadufani zapisem
konstytucyjnym, że partia to awangarda i przewodnia siła narodu, a okazało się,
ze ta partia myśli zupełnie inaczej niż jej kierownictwo. Nie może być tak, ze
zmiany w centrum partii dokonują się dopiero wtedy, kiedy ludzie wychodzą na
ulicę. Czy to jest reformowalna partia ? – pytają mnie potem pracownicy. Mam
więc moralnego kaca, ze poprzedni rząd obalił Miodowicz, a nie Komitet
Centralny.
A.W.:
Narzekać na władzę centralną
najłatwiej. Czy kiedykolwiek ktoś przeszkadzał Sekretarzowi w wyrażaniu
krytycznych opinii i przekazywaniu ich wyżej ?
W.K.: Wprowadziliśmy w
przedsiębiorstwie coś takiego, co nazywamy 15-minutówkami. Codziennie rano z
udziałem sekretarza spotyka się kierownictwo zakładu i komentujemy poprzedni
dzień pod każdym względem. A więc to co się zdarzyło w firmie i kraju. Bardzo
szybko reagujemy na kolejne decyzje. Wyrażamy opinie wobec złych decyzji
centrum. Za pośrednictwem Komitetu Wojewódzkiego przekazujemy je tam, gdzie
zapadły.
A.W.:
Może kilka konkretów ?
W.K.: Dwa lata temu była w
przedsiębiorstwie Komisja Ekonomiczna Komitetu Wojewódzkiego i zapoznawała się
z tym, co przeszkadza zakładowi w pracy. Przekazaliśmy więc towarzyszom z tej
komisji cały pakiet dokumentów, głównie sprawozdań, które musimy sporządzać w
firmie. Otrzymalismy przyrzeczenie, że nasz wniosek dotyczący uproszczenia
sprawozdawczości, zostanie przekazany do Komitetu Centralnego. Minął rok, drugi
i nie otrzymaliśmy nawet odpowiedzi, czy ów wniosek był zasadny czy nie.
Szczególnie zaciekle walczymy z obecną polityką podatkową. Wskazywaliśmy
nieraz, ze to droga donikąd. Dramatycznym głosem domagaliśmy się, żeby to
zmienić. I znowu powstaje kwestia: uciekł nam czas i kto za to odpowie ?
A.W.:
Czyżby władze centralne partii
nigdy nie zareagowały zgodnie z waszymi oczekiwaniami ?
W.K.: Jakoś nie mogę sobie przypomnieć.
Pociesza nas jednak, ze ostra interwencja złożona na ręce premiera Rakowskiego
w sprawie cementu , spotkała się z ostrą reakcją. Widocznie gdzieś tam w
ogniwach pośrednich wystraszono się nowej ekipy. Chodziło zaś o trudne do
wyjaśnienia braki cementu. Dlatego z dużą nadzieją patrzę na rząd ostatniej
szansy. Tak właśnie nazwałem go sobie. Nie wyobrażam sobie, co by się działo w
kraju, gdyby tej ekipie miało się nie udać.
A.W.:
Wiem, ze z inicjatywy
sekretarza poczyniono pewne zmiany w polityce kadrowej w przedsiębiorstwie...
W.K.: Kiedy przed 2 laty wybrano mnie
sekretarzem, zastałem dość prymitywnie pojmowaną nomenklaturę. Kandydatów na od
brygadzistów wzwyż zatwierdzała Egzekutywa KZ. Odeszliśmy więc od tej bzdurnej
nomenklatury. W gestii Egzekutywy KZ jest teraz opiniowanie kandydatów tylko na
zastępców dyrektora. I na tym koniec. Przecież dyrektor firmy, sam członek
partii, postawiony został na stanowisko przez partię. On ma mieć autorytet i być
fachowcem. Partia będzie miała autorytet wówczas, gdy pozwoli śmiało zarządzać
tak, by ludzie mieli z tego namacalne korzyści. Niepotrzebnie boimy się, że jak
nie będziemy mieli bezpośredniego wpływu na kadrę kierowniczą, jeśli wyrzeczemy się pokazywania palcem, kto ma rządzić, to jako partia stracimy władzę. To
nieprawda. Stracimy ją wówczas, gdy ludzie nie będą mieli co kupić w sklepach.
A.W.:
W tych sklepach zaś wciąż
niewesoło...
W.K.:
I dlatego na
zebraniach partyjnych ludzie niechętnie dyskutują o tym, co się dzieje w
zakładzie, bo akurat tu jest dobrze. Mówią jednak tak: pomóż sekretarzu kupić
buty na zimę, bo nie mamy !Dla mnie jest to wielki policzek. Ludzie mówią, że
to naigrywanie się z nich, gdy w grudniu w sklepach z obuwiem wystawia się
sandały i gumowe buty. Na zebraniach partyjnych ludzie dyskutują o tym, ze jest
źle.
A.W.:
Coraz częściej pojawiają się
opinie, by zakłady pracy przestały być terenem walki politycznej. Niektórzy
oczekują, że komitety partyjne PZPR zostaną wyprowadzone z zakładów, co
oznaczałoby zmniejszenie wpływu partii na ludzi w pracy. Co o tym sądzą członkowie
partii w „Przemysłówce” ?
W.K.: Padają skrajne odpowiedzi. Myślę,
ze trzeba szukać jakiegoś pośredniego rozwiązania w myśl zasady, by wilk był
cały i owca cała. Jednak, gdyby w przeszłości zakłady miały kierować się tylko
osiąganiem najlepszych wyników ekonomicznych, musiało by nastąpić pełne
odpolitycznienie zarządzania nimi.
A.W.:
Nie żal by było Sekretarzowi
utraty przywilejów: służbowego samochodu, sekretarki, gabinetu, dobrej pensji i
wygodnego życia ?
W.K.: Samochodu służbowego nie mam,
zazwyczaj uzywam prywatnego. Sekretarki też nie mam, jest tylko pani, która
obsługuje Komitet Zakładowy, a nie samego sekretarza. I bardzo często na rzecz
przedsiębiorstwa wykonuje doraźne prace. Nikt nie pyta o zgodę na to
sekretarza, tylko zleca robotę, jak jest taka potrzeba.
A.W.:
A zarobki ?
W.K.: Nikt nas w partii nie rozpuszcza
finansowo. Jestem z zawodu mechanikiem-ślusarzem. Gdybym dzisiaj pracował w
swoim zawodzie, wcale nie zarabiałbym mniej. Kiedyś pracując jako ślusarz
należałem do czołówki zarabiających w przedsiębiorstwie. Dzisiaj tak nie jest.
W latach 60-ych zarabiałem więc 2400 złotych, a w 70-ych 6900. I to był duży
pieniądz. Poza tym, miałbym więcej czasu dla rodziny i tak zwaną spokojną
głowę.
A.W.:
Jak oceniłby Sekretarz
kondycję własnej organizacji partyjnej ?
W.K.: Nie powiem, że ta kondycja jest
znakomita. Jest po prostu przeciętna, jak całej partii. Staramy się natomiast
wiele rzeczy robić naturalnie, inaczej niż nakazują władze. Na przykład ankietę
zamiast rozmów indywidualnych.
A.W.:
Ilu towarzyszy liczy
organizacja w „Przemysłówce” ?
W.K.: Jest ich 230 w 8 POP i jednej
grupie partyjnej. Na 2 tysiące pracowników przedsiębiorstwa.
A.W.:
Na ilu z nich można
rzeczywiście liczyć ?
W.K.: Myślę, ze na 50 procent. To
ludzie, którzy są w partii z przekonania.
A.W.:
A reszta ?
W.K.: Należą, płacą składki i od czasu
do czasu przychodzą na zebrania.
A.W.:
Dlaczego ich trzymacie w partii
?
W.K.: Wiele razy zadawałem sobie takie
pytanie: czy radykalne cięcie coś by załatwiło ? Ja tych ludzi nie przyjmowałem
do partii i nie mogę być inicjatorem ich wyjścia z PZPR.
A.W.:
Czy w związku z tym nie
należałoby uczynić z partii organizacji bardziej otwartej niż to ma miejsce
dzisiaj ? Liberalizacja zaś – jak niektórzy proponują – dotyczyć miałaby
kryterium aktywności członkowskiej (i tak zaznaczam znaczna część członków jest
bierna) oraz złagodzenia kryteriów światopoglądowych. Czynnikiem
dyskwalifikującym powinien być klerykalizm, a nie fakt zaliczania się do
wierzących, bo i tak większość członków partii jest wierząca. Podstawowymi
kryteriami przynależności do partii powinny być zatem kryteria ideowe i
polityczne ograniczające się jednak do akceptacji socjalistycznego kierunku
rozwoju kraju...
W.K.:
Wszyscy w partii
wiedzą, ze znaczna część członków PZPR chodzi do kościoła. Udawanie, że tego nie
ma, jest bez sensu. Jeżeli sprawy tej nie rozwiąże się szybko, nadal będziemy
tkwili jak w zakłamanym małżeństwie. Małżonkowie zdradzają się nawzajem, ale
udają, ze o tym nie wiedzą. Myślę, ze jasne postawienie tych spraw zachęciłoby
do aktywności tych członków partii, którzy czują się skrępowani, bo sa
katolikami.
A.W.:
Wobec wielu innych spraw
centrala również powinna zająć konkretne stanowisko, bo tzw. doły partyjne są
zdezorientowane i jak – jak to się mówi – nie wiedzą co jest grane...
W.K.: Właśnie nie wiem co teraz władze
centralne partii kombinują. Przez 7 lat z Wałęsy telewizja robiła przygłupa.
Nagle teraz zaczęła go pokazywać codziennie, chwali go, a nawet próbuje zrobić
z niego geniusza. Ludzie widzą, że to jest jakaś gra. Ale dlaczego nam,
członkom partii nie mówi się o co tu chodzi ? Wszystko to utrudnia pracę
organizacji partyjnej. A ludzie pytają wprost: co to znaczy ? Całe szczęście,
ze pytają i że nie jest to im zupełnie obojętne. Należy wykorzystywać resztki
tego zaangażowania, bo za parę lat może być za późno.
Rozmowa opublikowana w tygodniku „Ziemia
Gorzowska” – „ZG” 2(461) 1989.01.13