Przejdź do głównej zawartości

Sekretarz komunistycznej PZPR, a dziś w PO: "Nikt nie zamknie mi ust"

Rozmowa z WŁADYSŁAWEM KOMARNICKIM, I sekretarzem KZ PZPR w Gorzowskim Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego.
W oficjalnej biografii - książce "W czepku urodzony", były sekretarz PZPR twierdzi, że wstydzi
 się okresu w którym był w partii komunistycznej, a wstąpił do niej, bo go namawiano, a także

chciał w ten sposób lepiej załatwiać sprawy pracowników.Tymczasem nawet po przegranych przez
PZPR wyborach chciał system utrwalać. "Musimy wybrać delegatów nie dla Gorzowa, ale dla partii
i Zjazd PZPR. Oni na tym zjeździe muszą mie
ć coś do powiedzenia(...). Partia musi służyć pracującym
w zakładach, a nie personom na świeczniku" - mówił zebraniu przed XI Zjazdem PZPR (ZG 08.12.1989).

Andrzej Włodarczak:  W całej partii -zgodnie z zaleceniem jej władz centralnych- trwają teraz rozmowy indywidualne. Jak przebiegają ?

Władysław Komarnicki: Kiedy zapadła decyzja o przeprowadzeniu rozmów indywidualnych, zebraliśmy naszą Egzekutywę. Zgodnie stwierdziliśmy, że tego typu rozmowy to już dzisiaj przeżytek. Przecież jak robotnik przychodzi do komitetu i widzi, że za stołem siedzi trzech smutasów i zadają mu nie zawsze mądre pytania, to krępuje się, ma tremę i nie powie szczerze tego, co myśli. Postanowiliśmy wiec zasięgnąć opinii członków partii w inny sposób. Rozmowy indywidualne prowadzimy więc za pomocą ankiety. Członkom partii mówimy przy tym:chcesz, to się podpisz, a nie – to nie podpisuj się.

A.W.: Jakie pytania przygotowaliście Sekretarzu ?

W.K.: Kilkanaście. Oto kilka z nich. Czy jesteś za różnorodnością postaw i poglądów w PZPR ? Czy przechodzenie z biurokratycznych na polityczne metody przewodzenia wzmacnia partię ? Czy uważasz za celowe zmniejszenie aparatu administracyjnego w partii ? Czy uważasz za celowe oddzielenie polityki od gospodarki na tyle, aby np. Plenum KC PZPR nie zastępowało w decyzjach Sejmu, a Komitety Wojewódzkie PZPR – WRN ? Czy działalność PZPR w zakładach pracy jest potrzebna ?

A.W.: Co chcecie osiągnąć poprzez tę ankietę ?

W.K.: Pragniemy uzyskać zdrową, niczym i przez nikogo nie manipulowaną odpowiedź na najważniejsze dla partii pytania ?

A.W.: I co dalej ?

W.K.: Przedstawimy ją Komitetowi Miejskiemu i Wojewódzkiemu. A także na zbliżającej się Konferencji Teoretyczno-Ideologicznej. Myslę, ze aż się prosi, by do władz centralnych partii docierały podobne opinie. Chcemy zaraz powiedzieć tak: przestańmy się dalej nawzajem oszukiwać.

A.W.: Czyżby władze partyjne nie wiedziały co myśli naród ?

W.K.: Niektórzy wiedzą, a innu udają, że nie wiedzą. Tymczasem władze muszą znać i wykorzystywać wiedzę o tym, co myslą członkowie partii.Nawet jeżeli to będzie gorzka prawda. Chodzi o to, abyśmy się nie obudzili z rękami gdzieś tam, jak było to w roku 1980. Bo ówczesna słabość partii polegała na tym, ze byliśmy zadufani zapisem konstytucyjnym, że partia to awangarda i przewodnia siła narodu, a okazało się, ze ta partia myśli zupełnie inaczej niż jej kierownictwo. Nie może być tak, ze zmiany w centrum partii dokonują się dopiero wtedy, kiedy ludzie wychodzą na ulicę. Czy to jest reformowalna partia ? – pytają mnie potem pracownicy. Mam więc moralnego kaca, ze poprzedni rząd obalił Miodowicz, a nie Komitet Centralny.

A.W.: Narzekać na władzę centralną najłatwiej. Czy kiedykolwiek ktoś przeszkadzał Sekretarzowi w wyrażaniu krytycznych opinii i przekazywaniu ich wyżej ?

W.K.: Wprowadziliśmy w przedsiębiorstwie coś takiego, co nazywamy 15-minutówkami. Codziennie rano z udziałem sekretarza spotyka się kierownictwo zakładu i komentujemy poprzedni dzień pod każdym względem. A więc to co się zdarzyło w firmie i kraju. Bardzo szybko reagujemy na kolejne decyzje. Wyrażamy opinie wobec złych decyzji centrum. Za pośrednictwem Komitetu Wojewódzkiego przekazujemy je tam, gdzie zapadły.

A.W.: Może kilka konkretów ?

W.K.: Dwa lata temu była w przedsiębiorstwie Komisja Ekonomiczna Komitetu Wojewódzkiego i zapoznawała się z tym, co przeszkadza zakładowi w pracy. Przekazaliśmy więc towarzyszom z tej komisji cały pakiet dokumentów, głównie sprawozdań, które musimy sporządzać w firmie. Otrzymalismy przyrzeczenie, że nasz wniosek dotyczący uproszczenia sprawozdawczości, zostanie przekazany do Komitetu Centralnego. Minął rok, drugi i nie otrzymaliśmy nawet odpowiedzi, czy ów wniosek był zasadny czy nie. Szczególnie zaciekle walczymy z obecną polityką podatkową. Wskazywaliśmy nieraz, ze to droga donikąd. Dramatycznym głosem domagaliśmy się, żeby to zmienić. I znowu powstaje kwestia: uciekł nam czas i kto za to odpowie ?

A.W.: Czyżby władze centralne partii nigdy nie zareagowały zgodnie z waszymi oczekiwaniami ?

W.K.: Jakoś nie mogę sobie przypomnieć. Pociesza nas jednak, ze ostra interwencja złożona na ręce premiera Rakowskiego w sprawie cementu , spotkała się z ostrą reakcją. Widocznie gdzieś tam w ogniwach pośrednich wystraszono się nowej ekipy. Chodziło zaś o trudne do wyjaśnienia braki cementu. Dlatego z dużą nadzieją patrzę na rząd ostatniej szansy. Tak właśnie nazwałem go sobie. Nie wyobrażam sobie, co by się działo w kraju, gdyby tej ekipie miało się nie udać.

A.W.: Wiem, ze z inicjatywy sekretarza poczyniono pewne zmiany w polityce kadrowej w przedsiębiorstwie...

W.K.: Kiedy przed 2 laty wybrano mnie sekretarzem, zastałem dość prymitywnie pojmowaną nomenklaturę. Kandydatów na od brygadzistów wzwyż zatwierdzała Egzekutywa KZ. Odeszliśmy więc od tej bzdurnej nomenklatury. W gestii Egzekutywy KZ jest teraz opiniowanie kandydatów tylko na zastępców dyrektora. I na tym koniec. Przecież dyrektor firmy, sam członek partii, postawiony został na stanowisko przez partię. On ma mieć autorytet i być fachowcem. Partia będzie miała autorytet wówczas, gdy pozwoli śmiało zarządzać tak, by ludzie mieli z tego namacalne korzyści. Niepotrzebnie boimy się, że jak nie będziemy mieli bezpośredniego wpływu na kadrę kierowniczą, jeśli wyrzeczemy się pokazywania palcem, kto ma rządzić, to jako partia stracimy władzę. To nieprawda. Stracimy ją wówczas, gdy ludzie nie będą mieli co kupić w sklepach.

A.W.: W tych sklepach zaś wciąż niewesoło...

W.K.: I dlatego na zebraniach partyjnych ludzie niechętnie dyskutują o tym, co się dzieje w zakładzie, bo akurat tu jest dobrze. Mówią jednak tak: pomóż sekretarzu kupić buty na zimę, bo nie mamy !Dla mnie jest to wielki policzek. Ludzie mówią, że to naigrywanie się z nich, gdy w grudniu w sklepach z obuwiem wystawia się sandały i gumowe buty. Na zebraniach partyjnych ludzie dyskutują o tym, ze jest źle.

A.W.: Coraz częściej pojawiają się opinie, by zakłady pracy przestały być terenem walki politycznej. Niektórzy oczekują, że komitety partyjne PZPR zostaną wyprowadzone z zakładów, co oznaczałoby zmniejszenie wpływu partii na ludzi w pracy. Co o tym sądzą członkowie partii w „Przemysłówce” ?

W.K.: Padają skrajne odpowiedzi. Myślę, ze trzeba szukać jakiegoś pośredniego rozwiązania w myśl zasady, by wilk był cały i owca cała. Jednak, gdyby w przeszłości zakłady miały kierować się tylko osiąganiem najlepszych wyników ekonomicznych, musiało by nastąpić pełne odpolitycznienie zarządzania nimi.

A.W.: Nie żal by było Sekretarzowi utraty przywilejów: służbowego samochodu, sekretarki, gabinetu, dobrej pensji i wygodnego życia ?

W.K.: Samochodu służbowego nie mam, zazwyczaj uzywam prywatnego. Sekretarki też nie mam, jest tylko pani, która obsługuje Komitet Zakładowy, a nie samego sekretarza. I bardzo często na rzecz przedsiębiorstwa wykonuje doraźne prace. Nikt nie pyta o zgodę na to sekretarza, tylko zleca robotę, jak jest taka potrzeba.

A.W.: A zarobki ?

W.K.: Nikt nas w partii nie rozpuszcza finansowo. Jestem z zawodu mechanikiem-ślusarzem. Gdybym dzisiaj pracował w swoim zawodzie, wcale nie zarabiałbym mniej. Kiedyś pracując jako ślusarz należałem do czołówki zarabiających w przedsiębiorstwie. Dzisiaj tak nie jest. W latach 60-ych zarabiałem więc 2400 złotych, a w 70-ych 6900. I to był duży pieniądz. Poza tym, miałbym więcej czasu dla rodziny i tak zwaną spokojną głowę.

A.W.: Jak oceniłby Sekretarz kondycję własnej organizacji partyjnej ?

W.K.: Nie powiem, że ta kondycja jest znakomita. Jest po prostu przeciętna, jak całej partii. Staramy się natomiast wiele rzeczy robić naturalnie, inaczej niż nakazują władze. Na przykład ankietę zamiast rozmów indywidualnych.

A.W.: Ilu towarzyszy liczy organizacja w „Przemysłówce” ?

W.K.: Jest ich 230 w 8 POP i jednej grupie partyjnej. Na 2 tysiące pracowników przedsiębiorstwa.

A.W.: Na ilu z nich można rzeczywiście liczyć ?

W.K.: Myślę, ze na 50 procent. To ludzie, którzy są w partii z przekonania.

A.W.: A reszta ?

W.K.: Należą, płacą składki i od czasu do czasu przychodzą na zebrania.

A.W.: Dlaczego ich trzymacie w partii ?

W.K.: Wiele razy zadawałem sobie takie pytanie: czy radykalne cięcie coś by załatwiło ? Ja tych ludzi nie przyjmowałem do partii i nie mogę być inicjatorem ich wyjścia z PZPR.

A.W.: Czy w związku z tym nie należałoby uczynić z partii organizacji bardziej otwartej niż to ma miejsce dzisiaj ? Liberalizacja zaś – jak niektórzy proponują – dotyczyć miałaby kryterium aktywności członkowskiej (i tak zaznaczam znaczna część członków jest bierna) oraz złagodzenia kryteriów światopoglądowych. Czynnikiem dyskwalifikującym powinien być klerykalizm, a nie fakt zaliczania się do wierzących, bo i tak większość członków partii jest wierząca. Podstawowymi kryteriami przynależności do partii powinny być zatem kryteria ideowe i polityczne ograniczające się jednak do akceptacji socjalistycznego kierunku rozwoju kraju...

W.K.: Wszyscy w partii wiedzą, ze znaczna część członków PZPR chodzi do kościoła. Udawanie, że tego nie ma, jest bez sensu. Jeżeli sprawy tej nie rozwiąże się szybko, nadal będziemy tkwili jak w zakłamanym małżeństwie. Małżonkowie zdradzają się nawzajem, ale udają, ze o tym nie wiedzą. Myślę, ze jasne postawienie tych spraw zachęciłoby do aktywności tych członków partii, którzy czują się skrępowani, bo sa katolikami.

A.W.: Wobec wielu innych spraw centrala również powinna zająć konkretne stanowisko, bo tzw. doły partyjne są zdezorientowane i jak – jak to się mówi – nie wiedzą co jest grane...

W.K.: Właśnie nie wiem co teraz władze centralne partii kombinują. Przez 7 lat z Wałęsy telewizja robiła przygłupa. Nagle teraz zaczęła go pokazywać codziennie, chwali go, a nawet próbuje zrobić z niego geniusza. Ludzie widzą, że to jest jakaś gra. Ale dlaczego nam, członkom partii nie mówi się o co tu chodzi ? Wszystko to utrudnia pracę organizacji partyjnej. A ludzie pytają wprost: co to znaczy ? Całe szczęście, ze pytają i że nie jest to im zupełnie obojętne. Należy wykorzystywać resztki tego zaangażowania, bo za parę lat może być za późno.


Rozmowa opublikowana w tygodniku „Ziemia Gorzowska” – „ZG” 2(461) 1989.01.13

Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...