Przejdź do głównej zawartości

Zmierzch beznadziejnych liderów bez charyzmy !

Wyszły im prywatne kariery, a nawet są rozpoznawalni w trakcie wyprowadzania psa na sikanie, ale interes miasta i subregionu poszedł w „odstawkę”. Zabrakło im wyobraźni, że Gorzów to coś więcej niż Witnica lub Lipki Wielkie, a nawet bycie agentem ubezpieczeniowym. Formalnie status mamy „stołeczny” – bo w Gorzowie jest siedziba wojewody – ale polityków partii rządzącej mieliśmy i mamy powiatowych. Rozdzieranie szat z powodu układu list w partii rządzącej nie ma sensu...

...bo nie ma też kogo bronić, a popierać tym bardziej.

Nikt po Krystynie Sibińskiej i Helenie Hatce płakać nie będzie, a niektórzy wręcz odetchną, bo lepszy "pachnący" żużlem senator ze stadionu im. Edwarda Jancarza - który nie ma pojęcia o niczym i nie ma też czasu na „załapanie tematu” – niż senator z kościelnej kruchty lub posłanka z charyzmą mopa do sprzątania miejsko-gminnych świetlic.

To osłabianie i marginalizacja Gorzowa” – tak skomentował w Radiu Gorzów swoje skreślenie z listy wyborczej do Sejmu posłanka PO obecnej kadencji K. Sibińska.  Podczas posiedzenia Rady Regionalnej PO była bardziej dosadna. „Jestem liderką partii w Gorzowie, która jest rozpoznawalna dla elektoratu” – perorowała. „Skoro jesteś liderką, to dlaczego tyle razy przegrałaś w wyborach prezydenckich, a ostatnio uzyskałaś skandaliczny wynik?” – odpowiedziała jej szefowa lubuskiej PO Bozenna Bukiewicz, ale odpowiedzi już nie uzyskała.

Sibińska broniła swojej pozycji, powołując się na fakt iż jest „przywódcą” i „liderem” – podobnie jak autor bloga, trzymając sie tej konwencji, laureatem kilku „Pulitzerów” - ale ani słowem nie powiedziała o tym, że elektorat Platformy Obywatelskiej identyfikuje ją tylko przez pryzmat porażek, niemocy, rozczarowania, „bleblolenia”, „ciamciaramciam”, ściemniania i ... nepotyzmu.

Ludzie w Zielonej Górze nie są durni – jak się raz sprzedasz, to znaczy iż jesteś sprzedajna.

Tymczasem po objęciu władzy przez PO w strukturach Urzędu Marszałkowskiego pracę znalazły dwie osoby z Gorzowa: Aleksandra Sibińska oraz Stanisław Hatka.

Nic dodać i nic ująć. Wszelkie skojarzenia są przypadkowe...

Platforma gorzowska typuje kandydatów i nie bierze się tego pod uwagę. Dla mnie to nie do przyjęcia. Druga strona to aktywność, wieloletnie zaangażowanie poselskie. Rozpoznawalność w elektoracie. To należy wziąć pod uwag” – opowiada w mediach bzdury poseł Sibińska.

Prawda jest taka, ze w sprawie udziału polityków z Północy na listach wyborczych, decyzje władz regionalnych odzwierciedlają realne wpływy tutejszych działaczy.

To polityczna płytkość, bylejakość oraz inflacja „ego” - chodzącego pięć centymetrów nad ziemią, a z drugiej strony - deficyt sukcesów, były przyczynami tak skonstruowanych list wyborczych, a nie apodyktyczność duetu Bożenna Bukiewicz – Elżbieta Polak.

Przykłady ?

Mieli szansę współuczestniczenia w sukcesie restrukturyzacji gorzowskiego szpitala, lecz woleli „sypać piasek” w silnik oraz „wkładać druty w szprychy”.

Oczekuję od marszałek natychmiastowych wyjaśnień” – mówiła w 2013 roku poseł Sibińska. „Marszałek Polak jeszcze tego pożałuje” – wtórował jej wówczas w wywiadzie dla Echogorzowa.pl Robert Surowiec.

Co ciekawe, już w piątek – raczej pogodzony z sytuacją - rozmawiał telefonicznie z poseł Bukiewicz, choć to z tego środowiska dzień wcześniej wyszedł kłamliwy „przeciek” do 300polityka.pl

Mi wstyd za gorzowską Platformę Obywatelską i jej kierownictwo. Nie mamy tam lidera. Jestem za to dumna z pracy wykonanej przez marszałek Polak w szpitalu, bo chwalę się tym wszędzie, gdzie jest to możliwe” – mówi w rozmowie z NW przewodnicząca lubuskiej PO B. Bukiewicz.

Pojawiła się informacja, że poseł Sibińska „wstawiła się” za posłem Witoldem Pahlem, ale to było bardziej „podwieszenie się” – jak w przypadku Stanisława Anioła z „Alternatywy 4” – niż lobbowanie za osobą, którą cztery lata temu politycznie go oszukała.

Inaczej mówiąc - nie chodziło o nic innego, jak tylko o to, że z powodu Sibińskiej nikt nie będzie zmieniał ustaleń władz regionalnych, ale już „podwieszenie się” pod znanego i szanowanego posła, mogłoby zwrócić na nie uwagę władz centralnych.

Nie udało się – mimo wielu zabiegów.

Gorzowscy politycy PO – z wyjątkiem W. Pahla, Tomasza Gierczaka, Michała Bajdzińskiego, Henryka Macieja Woźniaka, Jarosława Hajduka czy Piotra Dębickiego – nie byli najwyższych lotów. Słysząc o swojej nieskuteczności, indolencji oraz braku wpływu na cokolwiek w subregionie, K. Sibińska, R. Surowiec, H. Hatka czy Jerzy Sobolewski zobaczyli – jak w prawdziwym lustrze – swoje brzydkie, ale prawdziwe oblicze.

Błędem byłoby mówienie iż to prawdziwe oblicze całej Platformy Obywatelskiej w Gorzowie. Ta partia miała lub wciąż ma w mieście wielu ciekawych ludzi: Grażynę Ćwiklińską, Ewę Parfienowicz, Danutę Łastowską, Łukasza Błaszkowskiego, Jerzego Synowca, Halinę Kunicką, Izabelę Piotrowicz, Piotra Broszko czy Radosława Wróblewskiego.

Im się już nie chce, a na horyzoncie brak kandydatów do przywództwa. Liderzy nie są autorytetami dla swoich członków: Sibińska to polityczny trup, Surowiec udaje iż coś może, a reszta patrzy na siebie.

Co dalej ?

Wszystkich będzie podgrzewać fala pretensji oraz wściekłości pod adresem kierownictwa  Platformy Obywatelskiej w Zielonej Górze. Tym samym w lokalnej polityce uruchomi się nowy rozdział. Przegrani w staraniach o miejsca na listach będą liczyć na jak najgorszy wynik, by potem rzucić się Bukiewicz do gardła. 

Były wojewoda i marszałek Marcin Jabłoński, nie zgłaszał swojego akcesu na listę wyborczą – by się na niej znaleźć – ale po to, by móc swoją absencję na niej wykorzystać jako element rozliczenia za wynik wyborczy.


Będzie ciekawie...


Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Aborcja. Biznes, który nie lubi życia!

Chciałoby się wykrzyczeć: wreszcie! Wreszcie ktoś z samego serca lobby aborcyjnego, opisał prawdziwe intencje organizacji proaborcyjnych oraz ich sponsorów. Jeszcze nikt tak dosadnie i konkretnie nie powiedział, że w całej propagandzie aborcyjnej, chodzi przede wszystkim o duże pieniądze. - Aborcja, jak wszystko w kapitalizmie, jest biznesem – powiedziała w przypływie szczerości, Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że uczyniła to na antenie TV Republika i w programie na żywo. Chwilę wcześniej, wyciągnęła opakowanie tabletek aborcyjnych i jedną z nich publicznie zjadła, najpierw bezprawnie dokonując jej promocji. Sytuacja miała miejsce w telewizyjnej debacie tuż po emisji filmu pt. „Wyrok na niewinnych”, który opisywał historię głośnego procesu sądowego w USA. Efektem rozprawy przed Sądem Najwyższym było zalegalizowanie aborcji. Główną postacią filmu jest dr Bernard Nathanson, w przeszłości zagorzały zwolennik legalizacji aborc...