Przejdź do głównej zawartości

Czy kaloryfer to też akordeon ? Czyli milicjant kontra działacz PZPR...

Nie pamięta wół jak cielęciem był – to wniosek płynący z miałkiej dyskusji nad zarzutami jakie pod adresem byłego działacza PZPR sformułował były milicjant i „farbowany opozycjonista” ze Związków Zawodowych Funkcjonariuszy MO, a w wolnej Polsce członek rządu w którym zasiadała całkiem spora liczba funkcjonariuszy partii komunistycznej. Może warto zapomnieć o tym - gdzie kto był, a spojrzeć na coś innego – co kto zrobił. Tutaj Surmacz nie jest nawet brany pod uwagę…

Każdy służył Ojczyźnie jak potrafił. Jako iż w czasach PRL-u
milicjant był synonimem "głąba" i "barana", który nie odróżniał
kaloryfera od akordeonu, trudno się dziwić iż Edward Korban
wybrał pracę w KW PZPR. Miał talent, chęci oraz umiejętności.
Miał odwagę wstąpić do PZPR, bo niektórzy woleli tylko do SD.
Tak na wszelki wypadek...
Dyskusja nad zaproponowanymi przez radnych kandydatami do tytułu „Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkopolskiego” – a dokładniej nad osobą zasłużonego dla miasta Edwarda Korbana - to ciąg dalszy autodestrukcji Rady Miasta, którą skutecznie od lat uprawia ekswiceminister spraw wewnętrznych Marek Surmacz. „Były sekretarz propagandy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej z lat 70, nie może być honorowym obywatelem Gorzowa” – wypalił polityk PiS, który w okresie PRL-u był dobrze rokującym milicjantem, a w latach 90-ych skutecznie „dorobił sobie” legendę antykomunisty – głównie ze względu na zasiadanie w komisji weryfikacyjnej, a później słusznego wydalenia go ze służby w Policji przez komendanta Zdzisława Szulara, który dla środowisk prawicowych był w tamtym okresie uosobieniem zła. Inaczej mówiąc – kiedy E. Korban „utrwalał” system piórem i piosenką, M. Surmacz czynił to milicyjną pałką. Kiedy obecny szef Uniwersytetu Trzeciego Wieku sekretarzował w Komitecie Wojewódzkim PZPR – zajmując się tam kulturą - milicjant Surmacz, od lat strojący się w szaty opozycyjnego „jastrzębia”, postanowił zapisać się do satelickiego wobec PZPR Stronnictwa Demokratycznego. „On po prostu szuka gorszych od siebie, bo nie wiadomo co jeszcze i kiedy się okaże, a za komuny nikt go przecież nie widział. Pojawił się przed weryfikacją funkcjonariuszy bo w 1987 zakładał jakieś związki milicyjne, ale nie antykomunistyczne. Potem zatrudnił tego i tamtego w <drogówce> i tak wkupił się w łaski <Solidarności>” – mówi działacz NSZZ „Solidarność” zaangażowany w ruch oporu w czasach PRL-u. O miałkości i propagandowym wymiarze zarzutów eksmilicjanta i ekswiceministra w jednej osobie świadczą fakty – jemu PZPR-owska przeszłość kolegów i współpracowników nigdy nie przeszkadzała, ale warunek był jeden: dziarski milicjant musiał mieć w milczeniu na ten temat swój osobisty interes. Lektorem w Komitecie Miejskim PZPR był śp. ojciec jego protektora Kazimierza Marcinkiewicza, a w okresie jego pracy w Warszawie wysokie funkcje rządowe pełnili inni PZPR-owcy: Wojciech Jasiński – minister skarbu, Andrzej Kryże – wiceminister sprawiedliwości, Maciej Łopiński – szef Gabinetu Prezydenta RP, Ryszard Siewierski – zastępca podległej M. Surmaczowi Komendy Głównej Policji czy śp. Stefan Meller – minister spraw zagranicznych. Wtedy dzisiejszy przeciwnik E. Korbana milczał, a wszystko dlatego iż miał w tym interes odwrotnie proporcjonalny do dzisiejszego: wtedy chodziło o utrzymanie stanowiska, a dzisiaj tylko o rozgłos i zakrycie afery z lewizną w gorzowskim PiS-ie.  „Mamy pretensje do kierownictwa Platformy Obywatelskiej w Radzie Miasta, gdyż za złożeniem wniosku stoi doraźna motywacja polityczna obliczona na pozyskanie wyborców o resentymentach historycznych” – przygadał kocioł garnkowi, przy czym kocioł w latach 70-ych i 80-ych paradował z milicyjną pałką po mieście. W tym kontekście najsensowniej w sprawie wypowiedzieli się ci, którzy sprawę znają z własnej aktywności oraz w obszarze działalności akademickiej. „Ja się tego nie wstydzę, że pracowaliśmy w ustroju komunistycznym, bo takie były czasy, a ja się wtedy urodziłam. Pan Korban ubóstwiał kulturę, a gdyby nie on wielu rzeczy w mieście by nie było” – uważa b. wiceprzewodnicząca Rady Miasta i prezes Fundacji „Czysta Woda” Grażyna Wojciechowska. Wtóruje jej dr Paweł Leszczyński, który odnosi się również do osoby zasłużonej dla miasta szefowej KIK-u Teresy Klimek: „Te dwie kandydatury pokazują, że była taka i taka historia”. Rozumieć należy, że szef samorządowców PiS nie czyta „Gazety Lubuskiej”, bo ta przez kilkadziesiąt lat miała nad tytułem adnotację: „Organ Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej” i swoje na rzecz niszczenia ludzkich charakterów oraz działaczy opozycji antykomunistycznej zrobiła…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...