Nikt nie zna lepiej lubuskiej Platformy Obywatelskiej jak ten, który
dzisiaj chce jej odebrać głosy i pozbawić jej szefa władzy. Mimo całej
kontrowersyjności, trudno odmówić mu racji, że „miał nosa”, a jego postulaty wyciągane są z szafy i „sprzedawane”
jako nowy i śmiały produkt w politycznym markecie. A wszystko siedem lat
później…
Podpity prezydent Aleksander Kwaśniewski mógł ucieszyć
najbliższy „dwór” premiera Donalda Tuska, ale żaden z lubuskich
polityków nigdy nie był tak blisko partyjnych władz, jak miało to miejsce w
przypadku obecnego pełnomocnika Europy Plus Jacka Bachalskiego. W ferworze dyskusji na temat kryzysu w
Platformie Obywatelskiej oraz ewentualnych kontrkandydatów D.Tuska na szefa
partii, bardzo niewielu pamięta, że osobą oficjalnie sprzeciwiającą się stylowi
zarządzania ugrupowaniem przez obecnego premiera, był wieloletni szef tej
partii w regionie, a także poseł i senator J. Bachalski. „To ja zaproponowałem w 2007 roku koncepcję przeprowadzenia w partii bezpośrednich
i powszechnych wyborów na szefa Platformy Obywatelskiej, ale Donald Tusk wtedy
ten pomysł odrzucił” – mówił kilka dni temu w Telewizji TELETOP. Dowodów na
potwierdzenie jego słów nie trzeba szukać daleko. „Chcę, aby następnym razem szef partii został wybrany w wyborach
powszechnych, a więc z udziałem wszystkich członków partii, podobnie jak
kandydat w kolejnych wyborach prezydenckich” – mówił 19 maja 2006 roku w
wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej. Jego zdaniem, dzisiejsza zmiana
zdania, to <robota pod siebie>,
ale jeśli powszechne i bezpośrednie wybory umożliwią swobodną dyskusję, to
będzie to z korzyścią dla obywateli oraz samego premiera. Sam Bachalski raczej nie
wierzy w taką przemianę. „Tusk jest dalej
takim samym demokratą jak był, a więc marginalizuje konkurentów” – uważa. Nie
wierzy też w odwagę b. wicepremiera Grzegorza
Schetyny. „Czuję przez skórę, że
Schetyna nie wystartuje. Gowin będzie miał <jaja>, ale Schetyna pójdzie
na jakiś zgniły kompromis” – uważa polityk, który przez 7 lat był szefem
partii i jako pierwszy w historii szef partii w lubuskim zrezygnował sam, a nie
w wyniku odwołania go. Z samym Schetyną miał na pieńku po tym, gdy w 2006 roku
władze regionalne PO nominowały na marszałka województwa Marcina Jabłońskiego, a kilka godzin później do Bachalskiego zadzwonił
G. Schetyna i wypowiedział kilka krótkich zdań, a wśród nich jedno: „Jeszcze się nie najadłeś i chcesz więcej? To
zobaczysz!”. W wyniku tej interwencji rekomendacja PO dla M.Jabłońskiego
została cofnięta, marszałkiem został Krzysztof
Szymański, a województwo przez dwa lata było niemal sparaliżowane. Trudno
nie zgodzić się z tezą, że – mimo politycznego ADHD – J. Bachalski to jednak
talent. Jego pomysł powszechnego wyboru szefa PO może tą partię uratować. Czy to dobrze dla Europy Plus ? Pewnie nie...