Kolejne ruchy prezydenta
Gorzowa pokazują, kto jest „solą w jego oku” i jak bardzo nie bawi się
w niuanse, atakując po cichu i zza węgła tych, którzy za uszy wyciągnęłi go ze
wsi, by mógł serwować serniki gorzowskiej elicie. Jego promotorom nie jest łatwo, bo krytyka
człowieka, któremu się zaufało i którego wypromowało się do urzędu o którym bez
„Ludzi dla Miasta” nie mógłby nawet marzyć, nie jest ani łatwa, ani przyjemna.
Problem w tym, że „cudownemu dziecku”
deszczniańskich kurników, woda sodowa uderzyła do głowy bardziej, niż pół litra
wódki...
...a taki osobnik czuje siłę i moc, okazując to na zewnątrz - by nikt
nie pomyślał iż rządzi ktoś inny: jakiś radny, jakaś aktywistka lub grupka
nawiedzonych osobników.
Tym samym subtelna „kolejka”
aktywistów w osobach: Aliny Czyżewskiej,
Grzegorza Witkowskiego, Marty Bejnar-Bejnarowicz czy Michała Szmytkowskiego zderzyła się z
ciężkim „TIR”-em w postaci prezydenta Jacka
Wójcickiego, którego oni wyprowadzili z wiejskiego garażu, by wjechał na
autostradę do Urzędu Miasta.
Największą winą radnych i aktywistów stowarzyszenia „Ludzie dla Miasta”
jest to, że naiwnie wierzyli w apolityczny samorząd i szczerą politykę, a także
chcieli dotrzymać złożonych przed wyborami obietnic. Wszystko odwrotnie
proporcjonalne do planów, które założył sobie prezydent Jacek Wójcicki, żona jego
sponsora oraz kilku innych.
„Strategia
sportu powinna być zdjęta z porządku dzisiejszych obrad Rady Miasta. LDM
poinformowało właśnie Prezydenta, że procedowanie uchwały o Startegii Rozwoju
Sportu i Turystyki spowoduje złamanie przepisów Statutu Miasta” –
oświadczyła na portalu społecznościowym, nie tylko urocza i inteligentna, ale
również szczerze aktywna Alina Czyżewska.
To tylko jedna z wielu w ostatnim czasie wypowiedzi, które – delikatnie rzecz
ujmując – poddają w wątpliwość kompetencje samego
prezydenta.
Mocne słowa Czyżewskiej pod adresem Wójcickiego mieszczą się w logice
aktywności społecznej, ale ich ton i przekaz zaczyna podzielać coraz więcej
spośród tych, którzy jeszcze rok temu stali za młodym prezydentem murem. Mają
do krytyki prawo, bo swoją aktywność traktowali i traktują jako misję „full time” – a więc nie z doskoku, przy
okazji i po godzinach – lecz na cały czas i przy każdej okazji.
Rozwód bezinteresownie aktywnych działaczy LdM z upojonym władzą
Wójcickim, jest widoczny jak nigdy wcześniej. Upychane pod dywanem scysje o
sprawy fundamentalne dla Czyżewskiej czy Bejnarowicz, a trzeciorzedne dla
Wójcickiego, nie są już do ukrycia pod dywanem eventów z jajecznicą, sernikiem
czy występami na scenie. Papierkiem lakmusowym jest postawa prezydenta wokól
obsady stanowiska dyrektora Wydziału Kultury i Sportu, które zostało zaproponowane radnej Ewie Hornik.
Nikt nie ma wątpliwości, że
propozycja objęcia tego stanowiska dla Hornik, to faktycznie próba
rozbicia klubu radnych „Ludzie dla Miasta”, bo po jej rezygnacji z mandatu
radnej, obejmie go kompetentna jak cesarski koń „Iniciatus” Aleksandra Górecka, która na dziś: „zastanawia się czy przystąpić do klubu <Ludzie dla Miasta> i dlatego w
pierwszych tygodniach będzie się przyglądać funkcjonowaniu rady>”.
Nikt tego nie powie publicznie, szczególnie najbardziej zawiedziona Marta Bejnar-Bejnarowicz - która dla Wójcickiego poświęciła wiele czasu, pieniędzy i osobistego autorytetu – że jemu jest z organizacją której zawdzięcza wszystko, po prostu - nie po drodze. Woli polityków, łatwiznę i płytkie deklaracje - co było w mieście standardem od wielu lat - anizeli pojście "pod prąd" i z ruchem ...ruchów miejskich.
Nikt tego nie powie publicznie, szczególnie najbardziej zawiedziona Marta Bejnar-Bejnarowicz - która dla Wójcickiego poświęciła wiele czasu, pieniędzy i osobistego autorytetu – że jemu jest z organizacją której zawdzięcza wszystko, po prostu - nie po drodze. Woli polityków, łatwiznę i płytkie deklaracje - co było w mieście standardem od wielu lat - anizeli pojście "pod prąd" i z ruchem ...ruchów miejskich.
Z braku poręcznych argumentów dla swojej nielojalności względem kompetentnych
„Ludzi dla Miasta”, prezydent Wójcicki tłumaczy ich stosunek do siebie brakiem
zrozumienia sytuacji. Jakby sam nie rozumiał – w co łatwo uwierzyć - że rozpad
klubu jego niedawnych promotorów, ludzi szczerze i często naiwnie życzących mu
dobrze, będzie na rękę wszystkim, oprócz niego.
Podczas, gdy on piłuje gałąź na której siedzi, jego „szemrani sojusznicy” z PO obmyślają
plany, jak tu zdyskontować inwestycyjne sukcesy za dwa lata, mocno licząc na
aktywność PiS-u i podległej mu prokuratury.
Czy marginalizowani
przez prezydenta radni i społecznicy skrzykną się, by stworzyć przeciw niemu
skuteczną opozycję poza Radą Miasta ? Niewykluczone. Bez wątpienia radna
Bejnar-Bejnarowicz, Michał Szmytkowski oraz aktywistka Czyżewska są o wiele
bardziej wiarygodni, niż Robert Surowiec,
Marcin Kurczyna i Jan Kaczanowski, których aktywność
wokół Wójcickiego, traktować należy jako okropny żart z wyborców.
Sam Wójcicki
przypomina Lutka z „Wodzireja”, który „wie, ze jest dobry w tym, co
robi, ale zdaje sobie sprawę, ze konkurencja jest silna” i kreując się na wodza,
uwierzył, że panuje nad tłumem. Wszystko
dlatego, że zawsze mówił innym to, co chcięli usłyszeć. W końcu musiał powiedzieć sobie: „Jestem
świnią !”.
Podczas, gdy w Zielonej Górze myślą jak ograć Gorzów lub dokręcić mu kurek z unijnymi pieniędzmi, w mieście nad Wartą walczą ze sobą ludzie, których rok temu stawiano w całej Polsce za wzór obywatelskiej aktywności. Działacze stowarzyszenia "Ludzie dla Miasta" raczej się nie zmienili, ale ich przywódca mocno tak...
Podczas, gdy w Zielonej Górze myślą jak ograć Gorzów lub dokręcić mu kurek z unijnymi pieniędzmi, w mieście nad Wartą walczą ze sobą ludzie, których rok temu stawiano w całej Polsce za wzór obywatelskiej aktywności. Działacze stowarzyszenia "Ludzie dla Miasta" raczej się nie zmienili, ale ich przywódca mocno tak...