Przejdź do głównej zawartości

Powrót Norka i poszukiwanie kasy...

Nie często sprawiedliwość w formie uniewinniającego wyroku przekłada się na zawodowy powrót do stanu pierwotnego, to jest – czasu i sytuacji zanim komuś niesłusznie postawiono publicznie zarzuty. Spośród wielu decyzji, które zapadną w najbliższych kilkunastu dniach, jedna nie powinna dziwić i bulwersować – powołanie na szefa inspekcji podległej wojewodzie, skrzywdzonego przez zdegenerowaną prokuraturę, byłego urzędnika Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego...
             
FOT. Gorzow24/Filip Górecki
             ...którego prokuratura niesłusznie oskarżyła, a wojewoda Helena Hatka zwolniła z pracy.
             
           Mowa o Krystianie Norku, byłym dyrektorze Zakładu Poligrafii LUW, któremu w 2008 roku prokuratorzy zarzucili „fałszowanie pieniędzy przez kserowanie banknotów na kopiarce wysokiej klasy”. Problem w tym, że zarzuty – jak to często bywa z prokuratorami zajmującymi się urzędnikami z Gorzowa Wielkopolskiego – okazały się w toku wieloletniego śledztwa i procesów, totalną „bzdurą na resorach”.

       Co z tego, skoro zawsze realizująca w swoim życiu publicznym zasady chrześcijaństwa wojewoda H. Hatka, wykorzystała sytuację do pozbycia się Norka z Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego i w duchu miłości bliźniego, wiary w człowieka oraz domniemania niewinności, pozbawiła go pracy. 

           Gdy sąd go uniewinnił, także w drugiej instancji i po apelacji prokuratury, urzędnicy wojewody Katarzyny Osos z Platformy Obywatelskiej oświadczyli w marcu 2015 roku, że mimo iż został zwolniony bezprawnie, a zarzuty się nie potwierdziły, to: „Nie tylko nie istnieje dobra wola, aby pan Krystian Norek powrócił do pracy, ale nie istnieje także taka możliwość proceduralna”.
  
              Sprawiedliwości i prawu stanie jednak zadość, a skrzywdzony przez państwo Platformy Obywatelskiej urzędnik, jeszcze w lutym obejmie posadę szefa ważnej wojewódzkiej inspekcji.

                Mniej powodów do radości mają zastępcy dyrektorów w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim – których jest pięciu plus jeden vacat: Ewa Szoppe, Grażyna Jelska, Józefa Radlicka oraz Lubomir Fajfer, bo przesłany do akceptacji przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych statut urzędu przewiduje likwidację tych stanowisk.

                 Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o oszczędności, a na pozostanie w LUW ma szansę jedynie Fajfer.   „Niezbędne zmiany są kosztowne, bo wymagają wypłaty odchodzącym odpraw, a dzięki likwidacji <vicków> oraz pozbyciu się w kolejności pracowników, którzy mają umowy na czas określony, zyskujemy niezbędne około dwa miliony złotych, których nam po prostu zabraknie bez redukcji” – mówi rozmówca NW.


                Od dawna wiadomo, że „tak krawiec kraje, jak mu materiału staje”, a w budżecie Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego szególnych „rezerw na dochody” nie ma. Można najwyżej wystawiać więcej mandatów, a sędziowie mogą zasądzać więcej grzywien – wtedy będzie na posady dla wygłodniałego ludu PiS-owskiego...


Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...