Biznes
lubi ciszę – a nowe obowiązki byłego wojewody i wiceministra spowodowały, że
zniknął z Internetu zanim jeszcze objął oficjalnie funkcję. Może i dobrze, bo internetowa aktywność – mocno nadmierna i z przerostem formy nad treścią – była dotychczas
jednym z głównych zarzutów, że ten zdolny polityk i menadżer jest „lanserem” oraz „obibikiem”.
Choć do polityki nadaje się jak mało kto
inny, to publiczna aktywność w wydaniu układów, podlizywania się „motłochowi” oraz udawaniu iż ten lub
inny działacz nie jest zwykłym durniem, to nie jest działalność na miarę Marcina Jabłońskiego. „Niekwestionowanym liderem na Facebooku i
Tweeterze jest Marcin Jabłoński” – pisał w październiku red. Kamil Siałkowski z „Gazety Wyborczej”,
ale to już przeszłość, bo były wojewoda i wiceminister od kilku dni swój profil
zlikwidował. Wszystko z powodu objęcia w poniedziałek nowych obowiązków, a co
za tym dalej idzie – konieczności wycofania się z działalności publicznej w
wersji politycznej. Pewnie kiedyś powróci, ale nie szybko - chociaż z polityką jest jak z alkoholizmem: można przestać pić, lecz i tak do końca jest się alkoholikiem, a poza tym - będzie ciągnęło wilka do lasu w którym stara "niedźwiedzica" prędzej czy później zdechnie...