Partia dała jej szansę na funkcjonowanie w samorządzie – choć nie ma do
tego politycznych i społecznych kwalifikacji, potem uczyniono ją członkiem Rady
Społecznej Szpitala Wojewódzkiego – w posiedzeniach której nie uczestniczyła
lub wychodziła z ważnych głosowań, a wreszcie w jej „intelektualnych muskułach” zakochali się kolejni wojewodowie:
Marcin Jabłoński i Jerzy Ostrouch – czyniąc ją swoją doradczynią. Teraz będzie
kandydatką do Parlamentu Europejskiego …
… a złośliwi zastanawiają się czy
pełniąc funkcję w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim „doradzała”, czy jedynie „wynosiła”
… informacje. Dowodów na doradzanie nie ma żadnych, podobnie jak i efektów opłacanej
z publicznych pieniędzy funkcji, ale - dla złośliwych - przyjęcie przez doradcę
i radną Halinę Kunicką propozycji
kandydowania do Parlamentu Europejskiego, to dowód tego, że -używając języka
kolokwialnego – sprzedała się za paczkę dropsów. Informacji na pewno nie
wynosiła – bo nikt i nigdy jej do nich nie dopuszczał, ale przyjmując
propozycję przewodniczącej Bożenny
Bukiewicz, zachowała się w sposób charakterystyczny dla „kurtyzan”, choć
sama oczywiście -ze względu na wiek- posądzana o dosłowność tego stwierdzenia
być nie może. „Mieliśmy telefony i były
różne propozycje, nawet taka by kandydowała Krysia, ale tu lojalność i zasada
działania zespołowego, że naszym kandydatem jest Michał, była najważniejsza. Nikt nawet nie myślał o
wyłamaniu się. Wystarczył telefon do Kunickiej, a ona od razu się zgłosiła i to
nawet nikogo nie zdziwiło, bo nikt też jej poważnie nie traktuje” – mówi radny PO. Irytacja jest duża, bo kandydatura dr Michała
Bajdzińskiego – choć oczywiście bez szans na mandat – wydawała się
najrozsądniejszą. „On jest z Gorzowa, ale
ma około 7 tysięcy swoich byłych studentów głównie w Zielonej Górze i
Szczecinie. Poza tym kwestia poziomu: jego była studentka o średnim ilorazie w
konfrontacji z nim samym, którego przemyślenia szanują nawet przeciwnicy” –
dodaje samorządowiec. Cała sytuacja to problem dla gorzowskich działaczy Platformy Obywatelskiej,
którzy zostali ośmieszeni i przedstawieni jako ci, którzy nic nie mogą, bo ich
uchwały i tak nic nie znaczą, wobec decyzji partyjnych władz z Zielonej Góry.
To zaś nie służy miastu, bo można Roberta
Surowca, Jerzego Sobolewskiego czy
Krystyny Sibińskiej nie lubić , ale nie
można ignorować całej rzeszy członków partii, której w Gorzowie przewodzą. Po
ruchu z zamienieniem profesora na kulturystkę oraz promocji ekscentrycznej
senator w miejsce znających miasto samorządowców, gorzowska Platforma
Obywatelska przypomina „klasę
integracyjną”, gdzie w gronie normalnych i zaangażowanych, trzeba udawać,
że niektórzy z grupy nie są „ułomkami”.
Teraz partyjna polityka w mieście będzie taką „polityczną paraolimpiadą”, gdzie kandydatka na Parlamentu
Europejskiego oraz kandydatka do fotela prezydenta miasta – są niby takie same,
a jednak są inne. Ot, zwyczajne, ale jednak niezwyczajne. "To dla mnie nowe wyzwanie, doświadczenie oraz wielka odpowiedzialność" - skonstatowała w Radiu Gorzów H. Kunicka. Tylko życzyć jej sukcesów oraz owoców pracy w Brukseli ...