Przejdź do głównej zawartości

Polityczna dziewica po przejściach

To dopiero początek dziwnych aliansów, kohabitacji oraz zwykłego „sprzedawania się”. Można się na to zżymać, ale taki jest urok polityki w której operacja „Kariera” jest najważniejsza. Nie warto wierzyć publicznym stwierdzeniom radnych, że owe 1500 złotych diety radnego, to takie nic i bez znaczenia, a liczy się po prostu praca dla miasta. Na taki komfort pozwolić sobie może naprawdę niewielu …

… radni i prawnicy: Jerzy Synowiec, Jerzy Wierchowicz i Marcin Kurczyna, a także przedsiębiorca: Robert Surowiec, ale nie cała reszta – dla których dieta radnego to stały składnik budżetu rodzinnego lub dodatek do emerytury. Głos radnego Marka Koseckiego z „Solidarności”, AWS, RS AWS, PiS i PO ma spore znaczenie, a jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że „bezstronny za publiczne pieniądze” wywiad przeprowadził z nim były wiceprezes Radia Zachód, obecnie mocno czujący wiatr politycznych zmian ksenofobicznego PiS-u,   które mogą go wynieść ponownie do zarządu publicznego radia - red. Piotr Bednarek, to każde jego słowo odczytywać należy na modłę zwolenników Forrest Gump’a. „Gówno się zdarza” - powiedział F. Gump tuż po postawieniu „cegły” w miejscu, gdzie zdarzyć się to nie mogło i nie powinno. A jednak Marek Kosecki swoją „cegłę” postawił i trudno powiedzieć, że śmierdzi mniej niż ta, która zdarzyła się w filmie Roberta Zemeckis’a. „Być może wrócę do PiS, jak biblijny <Syn Marnotrawny>, a w klubie PO nie czułem się dobrze i komfortowo(…).Z perspektywy kilku lat pracy w klubie Platformy Obywatelskiej widzę, że to był błąd. Bliższe są mi ideały i wartości reprezentowane przez klub Prawa i Sprawiedliwości” – powiedział radny, który powabnie i błyskotliwie wytłumaczył wszystkim, że do żadnej partii nigdy nie należał. Tym samym nie dodał – co zapewne jest mocno wiarygodne i trzeba być wyjątkowym „świntuchem”, by w to nie wierzyć – iż wszystkie jego funkcje zawodowe: od Zakładu Ubezpieczeń Społecznych po Szpital Wojewódzki, a na byciu radnym kończąc, nie mają nic wspólnego z zaangażowaniem na rzecz konkretnych ugrupowań politycznych, a jedynie osobistymi kwalifikacjami. Na szczęście bezstronny, błyskotliwy i nonkonformistyczny redaktor Bednarek jest jak „mentalny laxigen”, który na „polityczne zatwardzenie” działa jak mało kto i we wszystkim oczywiście pomoże - przeczyści nawet niepoprawne sumienie ewangelicznego Syna Marnotrawnego.  „Czuł się Pan wykorzystany przez polityków PO, bo jak pan przechodził kiedyś do tej partii, to w ich oczach było widać taki błysk” – zagadnął Bednarek, niczym wnikliwy Kaszpirowski, na co bezinteresowny radny za nieopodatkowane  1500 złotych miesięcznie odrzekł, oczywiście szczerze i rzetelnie:  „Może zostałem wykorzystany, bo jestem radnym pracowitym. Żeby dwie strony mogły się dogadać, dwie strony muszą się chcieć dogadać(…). Ja przez cały okres bycia w klubie PO nie byłem członkiem partii”. Czyli był i korzystał, ale jednak nie jest  - to jak dziewcze, co to się przespała z wieloma, ale wciąż jest dziewicą. Podobno się zdarzają, ale autor tekstu – może ze względu na poziom zepsucia – jeszcze takiej nie spotkał…

Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Co łączy kapitana Schettino z prezesem Bednarkiem?

Francesco Schettino , to kapitan włoskiego wycieczkowca Costa Concordia. Zasłynął tym, że tuż po uderzeniu przez statek w podmorskie skały, zamiast czynnie uczestniczyć w akcji ratowniczej, postanowił go opuścić jako jeden z pierwszych. Choć nie to było jego największą przewiną, ta właśnie sytuacja sprawiła, że w powszechnej opinii określany jest mianem antybohatera. Nie mnie jednego razi postawa prezesa publicznego Radia Zachód, Piotra Bednarka . Choć nie ciążą na nim żadne zarzuty o charakterze prawnym, jak to miało miejsce w przypadku kapitana Schetino, głosy z wewnątrz spółki pozwalają doszukiwać się analogii. Tak Schetino, jak też Bednarek, nie zdali egzaminu w decydującym momencie. Potwierdza się reguła, że wielkość osoby, jego kwalifikacje i umiejętności, a także predyspozycje do zajmowania określonych stanowisk, weryfikowane są w chwilach próby. Można przez całe życie ślizgać się i wykonywać gesty, które sprawiają, że jest się lubianym. Można też robić odwrotnie, wiecznie sta