Przejdź do głównej zawartości

Można za nimi nie przepadać, ale trzeba szanować

Bednarek, Błaszczak i Loch – a potem bardzo długo nic: istna pustynia. Wołanie o dziennikarstwo niezależne od polityków - jest zasadne, ale oczekiwanie tego, że dziennikarze nie będą mieli własnych poglądów - to zwykła bzdura. Dzisiaj narrację dnia i tygodnia kreują nie „bezpłciowi” i „wchodzący w tyłek” prezenterzy , strachliwi reporterzy lokalnych gazet i portali internetowych, ale ludzie wyraziści i z klarownymi poglądami. Można za nimi nie przepadać oraz „psioczyć na nich” na każdym kroku …

… ale trudno odmówić im talentu, błyskotliwości, przygotowania oraz umiejętności bronienia tez w które wierzą. W przeszłości medialne role były w Gorzowie precyzyjnie podzielone: dzień rozpoczynał się od audycji red. Wiesława Antosza w Radiu Plus. Politycy, urzędnicy oraz osoby zaangażowane rozczytywali się w tekstach dziennikarzy „Gazety Wyborczej”, newsem dnia była pierwsza strona w „Gazecie Lubuskiej”, a do wieczora polityczną narrację kreował najbardziej poinformowany radiowiec red. Zbigniew Bodnar. Tydzień zamykał błyskotliwy i uszczypliwy felieton jednego z najwybitniejszych publicystów w historii Gorzowa – Gambrimusa tj. red. Jerzego Zysnarskiego. Tylko tyle lub aż tyle, bo dzisiaj – za sprawą Internetu - mediów jest jakby więcej, ale jakością i dosadnością stwierdzeń tamtym czasom dorównywać mogą jedynie felietony Jana Delijewskiego oraz Hanny Kaup. Jednak to nie oni nadają ton codziennym i tygodniowym dyskusjom, plotkom, podsumowaniom oraz analizom, ale ci, którzy nie starają się „zjeść ciasteczka i mieć ciasteczko” – udawać twardych, a jednocześnie nie bronić niczego i nic też nie próbując w pytaniu przekazać. Chcą być „dociekliwi”, ale w gruncie rzeczy bardzo grzeczni, zadać to jedno mocne pytanie, ale tylko takie, które nie urazi interlokutora. Oni wszyscy przegrywają – bo nie mają własnego zdania lub fałszywie je ukrywają. Inaczej niż zdeklarowany po prawej stronie sceny politycznej Piotr Bednarek z Radia Gorzów, pełniący rolę „alter ego” rzecznika prasowego Urzędu Marszałkowskiego Andrzej Loch z Telewizji Gorzów czy wreszcie sympatyzujący z Platformą Obywatelską Roman Błaszczak z Radia Plus i Telewizji TELETOP. Najwięcej emocji i obaw wywołuje ten ostatni, który w „Fabrycznej 19” występuje tylko raz w tygodniu, ale i tak pozostaje najważniejszym komentatorem spraw politycznych, społecznych i sportowych w mieście. Prawda jest taka, że choć wielu się go obawia, to dla jeszcze większej ilości polityków i działaczy, być „zmiażdżonym” przez red. Błaszczaka na antenie „TELETOP”-u, to marzenie życia i przepustka do miejskich salonów polityki. Nie podlizuje się rozmówcom, potrafi docisnąć „łaszącego się” Władysława Komarnickiego, a nawet pójść „po bandzie” z rzecznikiem SLD Mariuszem Domaradzkim. Styl diametralnie różny od tego, co reprezentuje sobą red. Bednarek – prawicowy filar w czerwono-zielonym radiu, który na hasło „Surmacz” dostaje na twarzy niemal wypieków. „Pan jest jakoś zafiksowany na tego Marka Surmacza” – powiedział do niego w jednej z ostatnich audycji szef klubu radnych PO Robert Surowiec. Bednarek nie zaprzeczył, a konstatacje działaczy PiS-u w stylu „Radio Głos Surmacza” mówią o wszystkim. Nie zmienia to faktu, że jest dziennikarzem zdolnym, znającym świat polityki od wewnątrz i posiada wyraziste poglądy, co jego audycjom dodaje treści i jakości.  Jako szef lokalnej rozgłośni decyduje o tym, co znajdzie się w lokalnych serwisach i czyją rozmowę będą komentować inni politycy. Im więcej kontrowersji wokół jego braku obiektywizmu, tym lepiej dla niego oraz kierowanej przez niego rozgłośni. Jedno jest pewne – choć najbardziej słuchalną audycją w mieście jest obecnie Radio Plus Gorzów, to politycznym początkiem dnia są rozmowy Piotra Bednarka. Owszem, sympatyzujący z prawicą politycy zarzucają mu koniunkturalizm i serwilizm wobec mocodawców z Zielonej Góry, ale to nie zmienia faktu, że nie „Gazeta Lubuska” i „Gazeta Wyborcza” profilują polityczny dzień w mieście, ale właśnie goście porannej audycji. I wreszcie ostatnia „gwiazda” gorzowskich mediów, choć zabłysła niedawno, z zaskoczenia i w sposób trochę wymuszony na gorzowskiej redakcji Telewizji Gorzów – red. Andrzej Loch, przez wielu pracowników i dziennikarzy mediów określany już mianem „namiestnika”, lub bardziej śmiele: „następcy” dyrektora Artura Gurca. Pewne jest to, że został następcą Mateusza Karkoszki, który do redakcji już wraca, ale audycji prowadzić raczej w stopniu dotychczasowym prowadzić nie będzie. Gorzowscy politycy red. Locha bardzo się boją, bo w przeciwieństwie do Karkoszki zadaje pytania celnie, błyskotliwie i bez zbędnych „ceregieli”, ale zdecydowanie większa liczba osób postrzega go  wręcz  jako „marszałkowskiego diabła”. Co ważne – ludzie nie oglądają jego programów ze względu na Telewizję Gorzów, bo ta za sprawą fatalnego zarządzania ma w mieście oglądalność kilka razy mniejszą niż Telewizja TELETOP, ale z uwagi na prowadzącego, który jego rady ma „głęboko”. Reasumując – uwagę przykuwają dzisiaj dziennikarze wyraziści i nikomu nie przeszkadza – nawet jeśli irytuje - fakt, że Błaszczak jest ekscentryczny i „proplatformerski”, Bednarek należy do kategorii lizusów i ma poglądy mocno prawicowe, a Loch przyjechał do Gorzowa, by zadbać o interesy mocodawców Gurca z Zielonej Góry. Dziennikarstwo niezaangażowane jest bez sensu i szkoda na nie pieniędzy, bo lepiej słuchać dziennikarza prowadzącego audycję po to, bo do czegoś przekonać – nawet jeśli się z tym nie zgadzamy, niż po to by się tylko pokazać – i nie mieć nic do powiedzenia. Tych pierwszych cenią nawet zdenerwowani na media politycy, a ci ostatni przychodzą do polityków po pracę. Rząd dusz w Gorzowie mają nie ci dziennikarze, którzy pokazują, nagrywają i piszą dużo, ale ci, któzy potrafią trafnym dobraniem rozmówcy lub tematu ustawić dyskusję całego dnia lub tygodnia ...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...