Przejdź do głównej zawartości

"Coming aut" w polityce i Diabeł dzwoni na mszę

Wreszcie zaczyna być śmiesznie, a media – w ramach wypełniania prasowych łam oraz radiowo-telewizyjnych ramówek – ogłaszają kolejne polityczne „coming aut”. Wszystko bardzo na serio, chociaż trochę obok realnej polityki oraz rzeczywistych szans. Właśnie objawiło się dwóch nowych kandydatów, którym najnowszy „na rynku” sondaż nie daje szans, a pomocny może nie być nawet legendarny kapelan „Solidarności”…

…który nie wiedzieć dlaczego – ale takie jego obywatelskie prawo – znalazł się w jednej organizacji z dygnitarzami, których w latach PRL-u „zwalczał” osobiście lub za pośrednictwem swoich wychowanków. Mimo to, należy do sprawy podejść poważnie, a nawet poskromić ocenę, która wydawać by się mogła oczywista: zarówno działalność opozycyjna ks. prałata Witolda Andrzejewskiego, jak też działalność w jednej organizacji z PRL-owskim wojewodą z okresu stanu wojennego Stanisławem Nowakiem, a także dygnitarzami w aparacie władzy w tamtym czasie: Edwardem Korbanem czy Jerzym Kaszycą – to po prostu zwykły teatr i tak było przed 1989 rokiem, jak i po tym okresie. „Patrząc na nasze miasto w ostatnim czasie widzę jak bardzo zmienia się na niekorzyść” – powiedział podczas spotkania założycielskiego Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Gorzowskiej aktor w roli księdza lub – jak kto woli – ksiądz w roli aktora. Teraz trawestacja anegdoty. Bóg Ojciec ze św. Piotrem analizują medialne doniesienia z Gorzowa. Wiadomość pierwsza dotyczy akcji „Solidarności” przeciwko sieci dyskontów „Lidl”. „Jak oni ciężko pracują przy tych kasach?” – zagadnął Bóg, na co św. Piotr błyskotliwie odrzekł: „Sam tego chciałeś Panie mówiąc: <Z trudem będziesz zdobywał pożywienie>”. Pan odrzekł: „Ale ja nie mówiłem tak dosłownie!”. Informacja druga, to już opis sytuacji na „porodówce” gorzowskiego szpitala. „Jak one cierpią! Nie stać Dębickiego na znieczulenia?” – zagadnął Bóg. „Panie, przecież sam powiedziałeś: <W bólach rodzić będziesz>” – odrzekł Piotr, na co Pan wyjaśnił: „Nie myślałem o tym tak dosłownie”. Wreszcie pojawiło się anielskie „info” o powołaniu stowarzyszenia z prezydenckimi aspiracjami Ireneusza Madeja w tle, które zasilił swoją osobą prałat Andrzejewski. „A ten czego tam ładuje się w politykę, zamiast pokornie głosić Ewangelię ? Przecież mówiłem: <Idźcie i głoście Dobrą Nowinę>, a nie politykę” – wykrzyknął zdumiony Bóg. „Panie, bystry jest i szybko zrozumiał, ze Ty o wszystkim to tak nie do końca dosłownie” – odrzekł Piotr. Tymczasem start w wyborach ogłosił niemal oficjalnie – bo za pośrednictwem swojego sekretarza – przewodniczący lubuskich struktur Twojego Ruchu Jacek Bachalski, a wcześniej – tutaj bardzo „pomiędzy wierszami” uczynił to b. wicewojewoda lubuski z PiS I. Madej. Jeśli dodać do tego fakt, że pewnym kandydatem „Lepsze Lubuskie” do Sejmiku Wojewódzkiego będzie prezes honorowy „Stali Gorzów” Władysław Komarnicki, to pikanterii całości dodaje fakt, że pojawiły się właśnie badania jednej z wrocławskich firm na zlecenie „środowiska zbliżonego do prezydentaTadeusza Jędrzejczaka, które potwierdzają jego dominację i raczej pewną wygraną, ale już nie w pierwszej turze. Gdyby wierzyć tym badaniom, to druga tura zostanie przez T. Jędrzejczaka wygrana mocno i zdecydowanie, ale nie będzie to już różnica 20-30 procent, lecz zaledwie 15 proc. i wszystko pod warunkiem, że wystartuje liderka PiS Elżbieta Rafalska. Inni kandydaci, a wśród nich Jacek Bachalski, Jerzy Synowiec, Sebastian Pieńkowski i Krystyna Sibińska nie są w stanie stanąć do walki z obecnym włodarzem miasta „jak równy z równym” – nawet gdyby ich wyniki zsumować. Dla T. Jędrzejczaka partnerem nie jest nawet Marek Surmacz, ale w sondażu uzyskuje on poparcie znacznie wyższe niż trójka panów i tylko 4 procent niższe niż K. Sibińska. Sondaże sondażami – to subiektywna opinia na długi czas przed wyborami i najczęściej są korzystne dla tych, którzy je zamawiają, ale poza dyskusją pozostaje fakt, że idea kandydatów „obywatelskich” czy „niepartyjnych” mocno się w Gorzowie zdewaluowała. Wielu wśród nich – oprócz Surmacza, który niepartyjny być nie chce – to zwykłe lenie, którzy stali się znani i sławni dzięki mediom, ale dawno nie mieli kontaktu z wyborcami. Wszystkie te obywatelskie idee I. Madeja, J. Bachalskiego, Artura Radzińskiego czy J. Synowca, nie otwierają politycznego raju, bo kiedy przebrany w „obywatelski ornat” Diabeł dzwoni ogonem na mszę, to nie po to, by coś od siebie dać, ale sporo wziąć. I tylko modlić się trzeba, by władze Autonomicznej Republiki Krymu nie ogłosiły wyborów na termin dalszy niż 25 maja, bo po przegranej do Parlamentu Europejskiego, przewodniczący Bachalski postanowi kandydować także na Krymie. „To dla mieszkańców Gorzowa powinna być duma” – powie zapewne, jak to uczynił na pytanie dziennikarza Gorzowska.TV Krzysztofa Bąka, jak chce godzić aktywność w Lubuskim z tym, że wcześniej kandydował na Prezydenta Poznania…

Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Co łączy kapitana Schettino z prezesem Bednarkiem?

Francesco Schettino , to kapitan włoskiego wycieczkowca Costa Concordia. Zasłynął tym, że tuż po uderzeniu przez statek w podmorskie skały, zamiast czynnie uczestniczyć w akcji ratowniczej, postanowił go opuścić jako jeden z pierwszych. Choć nie to było jego największą przewiną, ta właśnie sytuacja sprawiła, że w powszechnej opinii określany jest mianem antybohatera. Nie mnie jednego razi postawa prezesa publicznego Radia Zachód, Piotra Bednarka . Choć nie ciążą na nim żadne zarzuty o charakterze prawnym, jak to miało miejsce w przypadku kapitana Schetino, głosy z wewnątrz spółki pozwalają doszukiwać się analogii. Tak Schetino, jak też Bednarek, nie zdali egzaminu w decydującym momencie. Potwierdza się reguła, że wielkość osoby, jego kwalifikacje i umiejętności, a także predyspozycje do zajmowania określonych stanowisk, weryfikowane są w chwilach próby. Można przez całe życie ślizgać się i wykonywać gesty, które sprawiają, że jest się lubianym. Można też robić odwrotnie, wiecznie sta