Były prezes „Stali” kreuje się na macho i wszechmogącego, ale wygląda to śmiesznie i karykaturalnie. – Ociera się o śmieszność – uważa jeden z najznamienitszych gorzowskich prawników, społecznik i samorządowiec.
Jerzy Synowiec - społecznik, samorządowiec i prawnik. Funkcji politycznych dotychczas nie pełnił, ale dla miasta zrobił nie mniej, niż wielu polityków... |
Nie ma wątpliwości, że wzajemna sympatia i przysłowiowa „chemia” pomiędzy Władysławem Komarnickim, a mec. Jerzym Synowcem, to abstrakcja i coś, co zdarzyć się raczej nie może – przynajmniej na poziomie oceny własnych dokonań na rzecz Gorzowa.- Gdyby mniej mówił o sobie, o swoich nasłuchach, mniej wypierał pierś po ordery i zaszczyty, to byłby bardziej szanowany – uważa J. Synowiec. Jego zdaniem b. prezes „Stali” przesadza z autokreacją i opowiadaniem o swoich rzekomych zasługach na rzecz gorzowskiego żużla, mimo iż nie wydał na ten sport nawet grosza z własnych pieniędzy. –Przekracza granice autokreacji i ociera się o śmieszność – twierdzi prawnik, radny i b. prezes gorzowskiego klubu sportowego. Choć sam jest wymieniany w gronie potencjalnych kandydatów na przyszłego prezydenta Gorzowa, nie potwierdza i nie zaprzecza, ale też nie odbiera szans W. Komarnickiemu. – Jeśli stanie do wyborów, to będzie się liczył, będzie jednym z poważniejszych kandydatów – uważa mecenas Synowiec. Czy sam wystartuje ? Twierdzi, że ochotę ma, ale nic z tego, bo musiałby „zrezygnować z kariery zawodowej i ze swojej pracy”. Tym samym kryguje się, że namawiany był już w poprzednich latach, a nawet proponowano mu funkcję wojewody, choć – z drugiej strony – wiadomo, że o mandat radnego też się już starał, ale udało się dopiero w 2010 roku. Wniosek ? Na rzecz miasta robił i robi bardzo wiele, ale nie oznacza to, że dałby radę wygrać wybory na stanowisko Prezydenta Gorzowa. A szkoda…