Przejdź do głównej zawartości

Strefa płatnego parkowania - czy nam się to opłaca ?

Gorzowska strefa płatnego parkowania generuje koszty, ale nie wydaje się, aby było to przedsięwzięcie oparte na ekonomii oraz podstawowych fundamentach budżetowych. Prezydent zaczął szukać różnych oszczędności, ale robi to nie tam, gdzie powinien…
Przemysław Zatylny - przedsiębiorca, działacz społeczny, członek założonego
przez Jacka Bachalskiego Stowarzyszenia TYLKO GORZÓW
Miejscy urzędnicy szumnie mówią o przychodach pochodzących ze strefy płatnego parkowania (SPP). Co roku wyliczają gigantyczne kwoty, które wpływają do budżetu, a z drugiej strony dyrektor Rój wykazuje, jak to mieszkańcy ulic leżących przy SPP poczuli możliwość zarobku i odsprzedają należne im karnety postojowe. Ja jednak zadaję pytanie, czy takie strefy są w ogóle w mieście potrzebne ? Z dokumentu wykonania budżetu za 2011 rok nie bardzo łatwo dowiedzieć się, ile miasto zarobiło na strefach, bo w tabeli przychodów urzędnicy podają: „Opłaty za postój w SPP oraz inkaso opłaty targowej - 1.172.681,03 zł”. Co ciekawe - w budżecie na 2012 rok planuje się przychód z opłaty targowej na poziomie 490 000,00 zł, ale nie znalazłem wyszczególnienia przychodu z SPP. Delikatnie więc pytam:  jaka to właściwie jest kwota? Smaczku sprawie dodaje fakt, że OSiR nie wykazuje szczegółowo kosztów prowadzenia tref płatnego parkowania, a całe obciążenia z tytułu pracujących tam osób, wynajmu lokalu, opłaty za parkomaty oraz haracz za mobilet, wpisuje jako całościowy kosz prowadzenia firmy. OSiR w ostatnim sezonie grzewczym tylko do ogrzania biura przy Składowej 11 potrzebował 32 500 litrów oleju opałowego, a to daje kwotę około 100 tyś zł. SPP nie ma uwarunkowań ekonomicznych, zadłużenie mieszkańców wobec miasta za brak uiszczenia opłaty parkingowej, jest bardzo duże i nie do odzyskania, a generowane  koszty w postaci dokumentów, opieki prawnej, wysyłki listowej i zaangażowania kolejnego pracownika z urzędu miasta, obniża i tak już wątpliwy przychód Strefy Płatnego Parkowania. Chyba już czas szczegółowo popatrzeć na finanse komunalnych firm. Prezydent szuka oszczędności jak zwykle nie tam, gdzie można zaoszczędzić najwięcej.
PRZEMYSŁAW ZATYLNY

Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...