Przejdź do głównej zawartości

Politycy Kochanowscy: nazwisko cenniejsze niż godność.

Jednym z argumentów dla których mężczyźni chcieliby mieć potomków płci męskiej jest nazwisko. Niby nic, ale jednak dużo, a gdy mężczyzna dobrowolnie zrzeka się swojego nazwiska, to rodzi się kolokwialne pytanie: „Czy ten facet ma jaja ?”. On może i ma, ale teść…
Młodemu Kochanowskiemu należy współczuć, a staremu wybaczyć. W takim
wieku dopadają ludzi różne przypadłości, a ta jest w sumie najmniej dla nas nie-
bezpieczna. Dobrze, że nie jest juz posłem...
Radny Krzysztof Kochanowski nie jest raczej niczemu winien, bo wydarzenie o którym szemrają wszyscy, ale nikt nie powie tego głośno, nie świadczy źle tylko o nim, ale również o jego teściu – byłym pośle, a dziś liderze "Tylko Gorzów" Janie Kochanowskim. Gdyby obaj nie byli osobami zaangażowanymi politycznie, to temat uznać należałoby za prywatny i nie warty publicznego roztrząsania. Tak jednak nie jest, a fakt zmiany nazwiska przez miejskiego radnego, a w dodatku zięcia wpływowego polityka lewicy, to ważny sygnał dla społeczeństwa. Po pierwsze – mężczyzna wyzbywający się swojego nazwiska ma niską samoocenę, albo też próbuje się „przejechać” na nazwisku żony. Po drugie – teść wymagający od przyszłego zięcia – jeśli tak rzeczywiście było – zmiany nazwiska, by mógł pojąć jego zonę, to …delikatnie rzecz ujmując, facet mający pod czaszką – bo przecież nie pod włosami – byle co, żeby nie powiedzieć …słomę. Sam radny pewnie bez winy, bo miał prawo się zakochać, być szczęśliwym mężem i świetnym ojcem, ale teść mu się trafił wyjątkowo niewydarzony.  Gdyby nie był politykiem, to sprawy by nie było, ale ów despota próbuje aspirować tu i ówdzie, a w teamie Jacka Bachalskiego grać nawet pierwsze skrzypce. W tym kontekście – oraz mizernej aktywności radnego i zięcia w Radzie Miejskiej – wątpliwości budzi to, czy radny tak swobodnie i beztrosko oddający to, co dla mężczyzny najważniejsze, będzie również dobrym samorządowcem, który powinien walczyć o interes, który nie należy do niego, bo jest interesem publicznym. Temat luźny, rzec można iż frywolny, ale bohaterom wystawia świadectwo słabe. Prawdziwy Jan Kochanowski, nie ten spod znaku sierpa i młota,  przewraca się w grobie. A radny Krzysztof ? Obrazić się nie powinien, wszak w jego medialnym CV najważniejsze jest zdanie: „Jest mężem córki posła SLD Jana Kochanowskiego”. Czy należy cokolwiek zarzucać radnemu Kochanowskiemu ? Nie, należy mu współczuć…

Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...