Przejdź do głównej zawartości

Braterska miłość psa i kota...

Sebastian i Marek w jednej stali partii, Sebastian na górze, a Marek na dole. Sebastian spokojny nie wadził nikomu, Marek najdziksze wymyślał swawole. Ciągle polował po swojej partii, gonił złodziei, uciekał przed oskarżeniami i donosił hot-dogi. Strzelał i trąbił, krzyczał do wszystkich: „Złodzieje, oszuści!”…

Jeszcze niedawno S. Pieńkowski był fatalny w prowadzeniu kampanii wyborczych,
bo podobno łamał prawo, ale teraz dostąpił zaszczytu prowadzenia jej swojemu
oskarżycielowi. O co chodzi ? Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o...
… lecz w czwartkowy wieczór było inaczej, a powiatowe struktury Prawa i Sprawiedliwości rekomendowały Marka Surmacza na prezydenta Gorzowa. Ten odwdzięczył się nie mniejszą przysługą i zarekomendował Sebastiana Pieńkowskiego na szefa kampanii wyborczej. Tym samym, obaj panowie wyszli z bajora partyjnego koniunkturalizmu, by mocno i z atencją zanurkować w stawie pełnym łajna hipokryzji i zakłamania. „Zdaję sobie sprawę czym jest kampania wyborcza i czym jest przyjęcie w przyszłości odpowiedzialności za przyjęcie funkcji prezydenta miasta” – powiedział M. Surmacz. Pragmatyka działania gorzowskich struktur partii PiS -wypisz wymaluj- przypomina komedię „Fałszywy senator” z Eddyem Murphym w roli głównej. Nie potrzeba doświadczenia, wiedzy i obycia w zarządzaniu skomplikowanym organizmem administracyjnym. Wystarczy hasło: „Głosuj na nazwisko, które znasz”. Tak właśnie wybrzmiały słowa posłanki tej partii Elżbiety Rafalskiej. „Zarząd podjął wyczekiwaną decyzję o rekomendacji na prezydenta Gorzowa i udzielił jej Markowi Surmaczowi” – powiedziała. Można by zapytać, co mają wspólnego relacje kota z psem do polityki w gorzowskim PiS-ie ? Całkiem sporo, choć wśród zwierząt jest mniej zakłamania, ale często tyle samo agresji. „By kampania wyborcza w naszym mieście była prowadzona dynamicznie poprosiłem o pomoc w niej Sebastiana Pieńkowskiego i o przyjęcie funkcji szefa sztabu wyborczego. On będzie stał na czele mojej kampanii” – zapowiedział dzisiaj M. Surmacz, który jeszcze niedawno uważał Pieńkowskiego wręcz za przestępcę i artykułował to w stosownych pismach do prezesa Jarosława Kaczyńskiego oraz szefa struktur regionalnych Marka Asta. W toku kampanii wyborczej kandydaci (…) nielegalnie wytwarzali materiały wyborcze – niefinansowane w zgodzie z zasadami w prawie wyborczym i z pominięciem instrukcji finansowej Komitetu Wyborczego PiS. Posiadam udokumentowane przykłady takiego postępowania, ale także i takiego, w którym doszło do naruszenia przepisów ustawy o ochronie danych osobowych i wykorzystania przez kandydata danych personalnych osób fizycznych, do których (z imienia i nazwiska i na ich adres zamieszkania) przesyłano materiały propagandy wyborczej, zresztą nielegalnie wytworzone” – pisał 16 grudnia 2010 roku w piśmie do M. Asta i J. Kaczyńskiego rekomendowany przez PiS kandydat na prezydenta Gorzowa o swoim przyszłym szefie sztabu wyborczego. Jego zdaniem w trakcie kampanii wyborczej w 2010 roku „Pieńkowski popełnił karygodne fałszerstwo” i w jego przekonaniu „postępowanie pana Pieńkowskiego znamionuje czyny opisane w Kodeksie karnym”, chociaż „uczestniczył w stosownych szkoleniach”. Co takiego się wydarzyło, że obaj panowie raptem zapałali do siebie miłością ? Mafia – nawet jeśli ma charakter tylko i jedynie polityczny - musi trzymać się razem, by na jaw nie wyszły jej mniejsze lub większe grzeszki. Kandydat PiS na prezydenta napisał to zresztą w piśmie do poseł E. Rafalskiej: „Z oczywistych powodów nie podnosiliśmy tych spraw w toku kampanii wyborczej, albowiem ujawniona w jakiejkolwiek formie ich bezczelność z jaką postępowali, przede wszystkim zaszkodziłaby Komitetowi PiS jako całości”. Skundlenie się gorzowskiej polityki – chcącej zawłaszczyć obszary bronione dotychczas przed zakusami partii politycznych – nie jest niestety wymyślone, a braterska miłość Pieńkowskiego i Surmacza jest tego przykładem. Chodzi tylko o splendor, grę wstępną przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi, a gdyby się udało – co oczywiście jest nierealne - o posady w urzędzie i podległych mu jednostkach…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...