Przejdź do głównej zawartości

Chcę działać, a nie tylko gadać. To jest możliwe przy prezydencie ...

Nie chcę uczestniczyć w działalności partyjnej, ale nie dlatego iż na kogoś się obraziłem lub oczekuję czegokolwiek w zamian. Mam swój dorobek zawodowy i doświadczenie, a więc dziś jestem prezesem spółki, a jutro znów mogę wrócić do biznesu. Chodzi o coś innego: bycie w partii nie pomaga w kontaktach z innymi. Osoba bezpartyjna jest bardziej wiarygodna i akceptowalna. To pozwoli mi być bardziej skutecznym dla miasta.
       
Oto cała motywacja mojej decyzji. W moim przypadku, partia na chwilę zachowała się jak sycylijska organizacja: byłym członkom nigdy się nie przebacza. Będzie więc upominać, obrażać i domagać się lojalności. Niesłusznie, bo rezygnując z partyjnych funkcji i członkostwa w SLD nie wystąpiłem przeciw, ale po prostu uznałem iż formuła działania ponad partyjnymi podziałami jest dla mnie bardziej odpowiednia. Po pierwsze – bo jestem prezesem miejskiej spółki i nie mam czasu na partyjną aktywność, a przy tym uważam iż tak będzie po prostu lepiej. Po drugie – wolny czas wolałbym poświęcić na działania, które nie mają nic wspólnego z kluczem partyjnym, ale kryterium przydatności dla miasta i mieszkańców. A jednak, lubiany i szanowany przeze mnie wiceprzewodniczący Rady Miasta Jan Kaczanowski wygarnął mi: „Jak ktoś raz zdradził, to zdradzi drugi i trzeci raz”. Cichego poparcia udzielił mu, bądź co bądź ceniony przeze mnie, szef partii Marcin Kurczyna: „Pan Jan jest doświadczonym działaczem i człowiekiem, więc trudno mi nie zgodzić się z jego opinią”. A przecież ja nie odżegnuję się od lewicowych poglądów, szanuję obu panów i jeśli dane nam będzie wspólnie coś robić dla miasta, to będą dla mnie autorytetami. Wiele się od nich nauczyłem, ich zdanie było dla mnie zawsze ważne, ale już cała ta otoczka partyjna mocno mi ciążyła. To nie zdrada, ale krok do przodu i mam nadzieję, że pozostaniemy przyjaciółmi i wspólnie, choć ponadpartyjnie, wiele razem jeszcze dla miasta zrobimy. Zdecydowałem się wspierać prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, bo jestem przekonany, jak większość członków SLD, że wykonuje dobrą robotę i należy go wspierać w taki sposób, by mógł poszerzyć grono tych, którzy będą chcieli z nim zmieniać miasto na lepsze. Wiem, że w podobny sposób myśli poseł Bogusław Wontor z którym rozmawiałem już po odejściu i cieszę się, że inaczej niż kolega J. Kaczanowski, chce dla naszego miasta jak najlepiej, mimo iż jest szefem SLD z którego właśnie odszedłem. Chcę być niezależny w wyrażaniu poglądów  nie związany z żadną partią. To dlatego odszedłem w przeszłości z Platformy Obywatelskiej, a ostatnio z SLD. Może ktoś wreszcie zrozumie, ze garnitur partyjny nie na wszystkich leży identycznie. Na mnie nie leży wcale, ale bardzo chciałbym działać dla Gorzowa i wszystkich jego mieszkańców- tych z lewa i prawa. Podjąłem wiec decyzję o wstąpieniu do partii prezydenta Jędrzejczaka. Jej nazwa – to Gorzów Wielkopolski, a jej szefem są wszyscy mieszkańcy. Wolę, aby to oni mnie rozliczali, a nie partyjne gremium. Cenię ludzi aktywnych w SLD, bo to ludzie wrażliwi społecznie i chętni do działania, ale wielu z nich też chciałoby więcej czynów niż słów. Dzisiaj czyny możliwe są tylko przy prezydencie Tadeuszu Jędrzejczaku …
                                                                                                MARIUSZ DOMARADZKI


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...