Uchodzi za błyskotliwego i nie ma powodów, by tak nie sądzić, ale nawet geniuszom zdarzają się
kompromitujące wpadki. Gdyby
zmierzyć poziom jego wiedzy i
talentu oraz osobistego narcyzmu, to bez watpienia oba wskaźniki byłyby na
poziomie olimpijskim. Jest trochę jak przedstawiciel saharyjskiego ludu
Wadaabe, które interesuje się tylko dbałością o to, by dobrze wypaść w lusterku.
Tu może chodzić o coś więcej – przysłowiowa „woda sodowa” uderza do głowy bardziej
niż pół litra wódki ...
Nie jest komfortowo pisać gorzkie
rzeczy o lubianym przez studentów wykładowcy, ale kiedy politolog bardzo chce
zostać politykiem, to jako zwykły
aktywista musi wypowiedzieć tyle bzdur, by pasować do całości. Inaczej
mówiąc: kiedy bzdury wypowiada ćwierćinteligentny lump z dużym stężeniem
alkoholu w organiźmie – można to przyjąć z przymrużeniem oka, ale kiedy słowa
takie artykułuje uznany wykładowca z poważnym dorobkiem dr Piotr Klatta
– to uznać to można co najwyżej za pociechę dla tych pierwszych, że ludzie
mądrzy również potrafią być śmieszni, a nawet obnażyć swoją niewiedzę i
niekompetencję. Rezcz miała miejsce na portalu społecznościowym Facebook, gdzie
PSL-owski kandydat na polityka zarzucił prezydentowi Tadeuszowi
Jędrzejczakowi, że jest winny bójce pijanych na osiedlu Górczyn, a nawet –
w domyśle załączając link z tekstem i filmem – o bieganiu szaleńca z siekierką po
ul. Chrobrego. „Wzrost wszelkich
patologii w mieście jest widoczny gołym okiem. Zawdzięczamy to w dużej mierze
Prezydentowi i jego stylowi rządzenia. To nie jest gdybanie. To są fakty” – napisał Klatta, jakby zapominając
iż rzucanie puszką piwa w innych lub też bieganie z siekierą, to nie są
zwyczaje elektoratu prezydenta Jędrzejczaka, ale partii do której właśnie
wstąpił i trzeba się modlić, by nie był w przyszłości taki sam. Celem zobrazowania skali partyjnego problemu kilka tytułów z prasy: „Prominentny działacz PSL bił żone”
(Dziennik 13.05.2013), "Pijany działacz PSL ścigał zonę" (m.wyborcza.pl 13.11.2013) „Syn działacza PSL
oskarżony o gwałt” („Dziennik Zachodni 05.05.2014), „Starosta z PSL pobił
posła” („Echod dnia” 23.09.2012), „Pobili
się dwaj działacze PSL z Kazimierzy Wielkiej” (Gazeta Kielecka) ”Mąż się
znęcał, koledzy z PSL wiedzieli i milczeli” (lublin.gazeta.pl 13.05.2013). Podobnych
zachowań w żaden sposób nie można imputowć gorzowskiemu
„nabytkowi” PSL-u, ale idąc jego tokiem myślenia, uprawnionym jest twierdzenie,
że Waldemar Pawlak i Janusz Piechociński są współodpowiedzialni
za patologie w partii w takim samym stopniu, jak prezydent Jędrzejczak za to iż
psychicznie chory człowiek biegał z siekierą po ulicy, a inny zabił drugiego
puszką pełną piwa. Niemniej jednak na słowa dr Klatty zareagował
prezes Gorzowskiego Rynku Hurtowego i bliski współpracownik Jędrzejczaka Mariusz Domaradzki. „Panie Piotrze, nie wiem co Pan pali ale to
źle wpywa na pana zdrowie” – błyskotliwie dociął kandydatowi na polityka,
który swoją reakcją od razu udowodnił iż brakuje mu tego, co w polityce
najważniejsze: dystansu do siebie, odporności na krytykę i „grubej
skóry”. Kiedy więc nie ma się argumentów, sięga się po argument siły – choć w przypadku
dr Klatty było to raczej intelektualne seppuku. „Właśnie
znieważył pan funkcjonariusza publicznego. Nie będę wyciągał konsekwencji.
Wystarczy, że pan przeprosi tu i teraz. Jesli pan tego nie zrobi sprawę zgłoszę
gdzie trzeba” – wypalił z głupia frant wykładowca politologii, obnażając tym samym swoją
niewiedzę. Kodeks karny, którym notabene dr Klatta straszył prezesa
Domaradzkiego, w art. 115 precyzyjnie określa kto jest „funkcjonariuszem
publicznym” i wśród kilkudziesięciu kategorii: od prezydenta, przez posłów,
radnych, sędziów, pracowników administracji i służb, a na sołtysach kończąc –
nie wymienia tam wykładowcy. I choć katalog ma charakter zamknięty,
co oznacza iż osoba niewymieniona w nim nie może być uznana za funkcjonariusza
publicznego, to są sytuacje w których takim funkcjonariuszem dr Klatta
mógłby być. Z ochrony przypisanej funkjcjonariuszom korzystają bowiem
nauczyciele i wykładowcy, ale tylko i wyłącznie w związku z pełnieniem
obowiązków służbowych. „Nie indoktrynuję studentów, bo precyzyjnie oddzielam
rolę wykładowcy i polityka” – powiedział w rozmowie z red. Bogdanem Sadowskim w Radi Gorzów. Oznacza to, że podczas pisania
postów na Facebooku nie był wykładowcą, a konstatacje typu: „Znieważył Pan
funkcjonariusza publicznego” , którym najzwyczajniej nie był, to zwykła
uzurpacja lub po prostu prognostyk tego, że jak zostanie radnym będzie jeszcze
gorzej, bo „woda sodowa” uderza często bardziej niż spora ilość alkoholu. Inna
sprawa, że jako politolog powinien wiedzieć iż tego
rodzaju spraw nie zgłasza się do prokuratury, a w opinii większości prawników
są one przejawem pieniactwa, a nie politycznej powagi. Politykiem co
prawda też nie jest, ale skoro publicznie domaga sie w mediach kultury dyskursu
publicznego, to poziom prezentowany przez niego w innych facebookowych wpisach na temat prezydenta Gorzowa,
powinien odbiegać od niesłusznie przypisywanego PSL-owi stereotypu: buraczany,
obciachowy czy jakby konstatowała młodzież: „słoma wychodzi z butów”. Nie
zmienia to faktu, że choć nie jest funkcjonariuszem, to jest osobowością, w
internecie ma ogromną „klikalność”, potrafi przebić się do mediów, studenci
darzą go sympatią, a sam PSL widzi w nim przyszłego prezydenta miasta. A mówią,
że działacze tej partii nie mają poczucia humoru ...