Przejdź do głównej zawartości

Klatta nie bierze uwagi "na klatę" i grozi Domaradzkiemu. Co to za doktor ?

Uchodzi za błyskotliwego i nie ma powodów, by tak nie sądzić, ale nawet geniuszom zdarzają się kompromitujące wpadki. Gdyby zmierzyć poziom jego wiedzy i talentu oraz osobistego narcyzmu, to bez watpienia oba wskaźniki byłyby na poziomie olimpijskim. Jest trochę jak przedstawiciel saharyjskiego ludu Wadaabe, które interesuje się tylko dbałością o to, by dobrze wypaść w lusterku. Tu może chodzić o coś więcej – przysłowiowa „woda sodowa” uderza do głowy bardziej niż pół litra wódki ...

Nie Gorzów jest brzydki, ale niespotykana nigdzie indziej brzydota zachowań aktywistów
pokroju dr Piotra Klatty. Jest jak w "Dniu Świra", a filmowy cytat jak ulał pasuje do boha-
tera gorzowskiej polityki, który w swoich działaniach jest sam, zeby nie powiedziec iż nikt
nie traktuje go poważnie: "Żeby nie jeśc sam, jem z telewizorem(...). Co za absurd, żeby o
życiu decydowac, gdy jest się kretynem"...
Nie jest komfortowo pisać gorzkie rzeczy o lubianym przez studentów wykładowcy, ale kiedy politolog bardzo chce zostać politykiem, to jako zwykły  aktywista musi wypowiedzieć tyle bzdur, by pasować do całości. Inaczej mówiąc: kiedy bzdury wypowiada ćwierćinteligentny lump z dużym stężeniem alkoholu w organiźmie – można to przyjąć z przymrużeniem oka, ale kiedy słowa takie artykułuje uznany wykładowca z poważnym dorobkiem dr Piotr Klatta – to uznać to można co najwyżej za pociechę dla tych pierwszych, że ludzie mądrzy również potrafią być śmieszni, a nawet obnażyć swoją niewiedzę i niekompetencję. Rezcz miała miejsce na portalu społecznościowym Facebook, gdzie PSL-owski kandydat na polityka zarzucił prezydentowi Tadeuszowi Jędrzejczakowi, że jest winny bójce pijanych na osiedlu Górczyn, a nawet – w domyśle załączając link z tekstem i filmem – o bieganiu szaleńca z siekierką po ul. Chrobrego. „Wzrost wszelkich patologii w mieście jest widoczny gołym okiem. Zawdzięczamy to w dużej mierze Prezydentowi i jego stylowi rządzenia. To nie jest gdybanie. To są fakty” – napisał Klatta, jakby zapominając iż rzucanie puszką piwa w innych lub też bieganie z siekierą, to nie są zwyczaje elektoratu prezydenta Jędrzejczaka, ale partii do której właśnie wstąpił i trzeba się modlić, by nie był w przyszłości taki sam. Celem zobrazowania skali partyjnego problemu kilka tytułów z prasy: „Prominentny działacz PSL bił żone” (Dziennik 13.05.2013), "Pijany działacz PSL ścigał zonę" (m.wyborcza.pl 13.11.2013) „Syn działacza PSL oskarżony o gwałt” („Dziennik Zachodni 05.05.2014), „Starosta z PSL pobił posła” („Echod dnia” 23.09.2012), „Pobili się dwaj działacze PSL z Kazimierzy Wielkiej” (Gazeta Kielecka) ”Mąż się znęcał, koledzy z PSL wiedzieli i milczeli” (lublin.gazeta.pl 13.05.2013). Podobnych zachowań w żaden sposób nie można imputowć gorzowskiemu „nabytkowi” PSL-u, ale idąc jego tokiem myślenia, uprawnionym jest twierdzenie, że Waldemar Pawlak i Janusz Piechociński są współodpowiedzialni za patologie w partii w takim samym stopniu, jak prezydent Jędrzejczak za to iż psychicznie chory człowiek biegał z siekierą po ulicy, a inny zabił drugiego puszką pełną piwa. Niemniej jednak na słowa dr Klatty zareagował prezes Gorzowskiego Rynku Hurtowego i bliski współpracownik Jędrzejczaka Mariusz Domaradzki. „Panie Piotrze, nie wiem co Pan pali ale to źle wpywa na pana zdrowie” – błyskotliwie dociął kandydatowi na polityka, który swoją reakcją od razu udowodnił iż brakuje mu tego, co w polityce najważniejsze: dystansu do siebie, odporności na krytykę i  „grubej skóry”. Kiedy więc nie ma się argumentów, sięga się po argument siły – choć w przypadku dr Klatty było to raczej intelektualne seppuku. „Właśnie znieważył pan funkcjonariusza publicznego. Nie będę wyciągał konsekwencji. Wystarczy, że pan przeprosi tu i teraz. Jesli pan tego nie zrobi sprawę zgłoszę gdzie trzeba” – wypalił z głupia frant wykładowca politologii, obnażając tym samym swoją niewiedzę. Kodeks karny, którym notabene dr Klatta straszył prezesa Domaradzkiego, w art. 115 precyzyjnie określa kto jest „funkcjonariuszem publicznym” i wśród kilkudziesięciu kategorii: od prezydenta, przez posłów, radnych, sędziów, pracowników administracji i służb, a na sołtysach kończąc – nie wymienia tam wykładowcy. I choć katalog ma charakter zamknięty, co oznacza iż osoba niewymieniona w nim nie może być uznana za funkcjonariusza publicznego, to są sytuacje w których takim funkcjonariuszem dr Klatta mógłby być. Z ochrony przypisanej funkjcjonariuszom korzystają bowiem nauczyciele i wykładowcy, ale tylko i wyłącznie w związku z pełnieniem obowiązków służbowych. „Nie indoktrynuję studentów, bo precyzyjnie oddzielam rolę wykładowcy i polityka” – powiedział w rozmowie z red. Bogdanem Sadowskim w Radi Gorzów. Oznacza to, że podczas pisania postów na Facebooku nie był wykładowcą, a konstatacje typu: „Znieważył Pan funkcjonariusza publicznego” , którym najzwyczajniej nie był, to zwykła uzurpacja lub po prostu prognostyk tego, że jak zostanie radnym będzie jeszcze gorzej, bo „woda sodowa” uderza często bardziej niż spora ilość alkoholu. Inna sprawa, że jako politolog powinien wiedzieć iż tego rodzaju spraw nie zgłasza się do prokuratury, a w opinii większości prawników są one przejawem pieniactwa, a nie politycznej powagi. Politykiem co prawda też nie jest, ale skoro publicznie domaga sie w mediach kultury dyskursu publicznego, to poziom prezentowany przez niego w innych facebookowych wpisach na temat prezydenta Gorzowa, powinien odbiegać od niesłusznie przypisywanego PSL-owi stereotypu: buraczany, obciachowy czy jakby konstatowała młodzież: „słoma wychodzi z butów”. Nie zmienia to faktu, że choć nie jest funkcjonariuszem, to jest osobowością, w internecie ma ogromną „klikalność”, potrafi przebić się do mediów, studenci darzą go sympatią, a sam PSL widzi w nim przyszłego prezydenta miasta. A mówią, że działacze tej partii nie mają poczucia humoru ...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...