Wiadomo, że szaleńcem biegającym z siekierą po mieście nie jest nikt z
SLD ani Twojego Ruchu, którzy mieliby ku temu konkretne powody – oto szeregi
tych partii w Gorzowie opuściło dwoje ważnych i rozpoznawalnych działaczy. „Werbalną siekierą” wymachuje wiceprzewodniczący
Rady Miasta, ale to bardziej bezradność niż wyraz siły. Prezydencka wizja
odpartyjnienia samorządu staje się bardziej realna niż kiedykolwiek wcześniej.
Prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak jeszcze oficjalnie
nie zadeklarował, czy będzie ubiegał się o reelekcję, ale formułowana przez
niego wizja odpartyjnienia Rady Miasta już znalazła stronników w ugrupowaniach
politycznych. „Nie mamy nic przeciwko
partiom politycznym, które są i powinny być naturalnym elementem polityki w
demokratycznym państwie. Nie możemy się jednak zgodzić na to, by prymat
partyjnych interesów brał górę także w działalności na rzecz miasta” –
ogłosili we wspólnym oświadczeniu wiceszefowa lubuskich struktur Twojego Ruchu Monika Twarogal oraz rzecznik
gorzowskiego SLD Mariusz Domaradzki.
Tym samym zrezygnowali z funkcji i członkostwa w partiach, deklarując wolę
współdziałania w realizacji wizji bezpartyjnego samorządu, którą od wielu lat
głosi prezydent Gorzowa. To decyzje ważne, bo M. Twarogal była bliskim
współpracownikiem Janusza Palikota i
współtwórczynią lubuskich struktur jego partii, a następnie współpracowała z Jackiem Bachalskim. „Przychodzi taki dzień, że trzeba stanąć w
prawdzie i odpowiedzieć sobie na pytanie, co zrobiłam dla miasta i mieszkańców
jako członek partii. Herbata nie robi się słodka od samego mieszania, a ja
wychodzę z partii Twój Ruch, ale zapisuję się do <Partii Gorzów>, której
szefem są mieszkańcy” – komentuje swoją decyzję Twarogal. Podobnie
Domaradzki, który w partii przez wielu określany był jako „wschodząca gwiazda”.
„Moja decyzja nie jest przeciwko SLD i moim
kolegom, których szanuję i dziękuję im za współpracę, szczególnie Marcinowi
Kurczynie, ale też wielu innym. Mnie polityka interesuje, ale patrzę na miasto
przez pryzmat jego rozwoju, a nie partyjnych różnic. Może kiedyś wrócę, bo SLD
to dobra partia i życzę jej w wyborach do sejmiku oraz Sejmu jak najlepiej, a
nawet będę ją mocno wspierał. Dzisiaj moje miejsce jest obok prezydenta
Jędrzejczaka” – podkreśla. Jak decyzję przyjęli ich byli liderzy ? „Do samorządu nigdy za wielu działaczy
społecznych. Partyjniacy niech się zajmą legislacją, a partyjniacy naprawiają <ulice”>
i niech obydwie strony ze sobą współdziałają. Mam nadzieję, że to przypadek
Moniki” – skomentował dla NW J. Bachalski z Twojego Ruchu. Szef SLD Marcin Kurczyna był nieuchwytny, ale za
to jego zastępca Jan Kaczanowski dał
swoisty pokaz braku klasy. „Jak ktoś raz
zdradził, to myślę, ze zdradzi drugi i trzeci (…). Uważam, że prezesi spółek
powinni się zajmować spółkami, a nie politycznymi igraszkami” – powiedział J.
Kaczanowski, jakby wysyłając sygnał prezesowi PWiK dr Bogusławowi Andrzejczakowi, czy też szefowej USC Mirosławie Winnickiej. Tymczasem zaskoczony
postawą działaczy SLD i TR nie jest prezydent Jędrzejczak, choć nie kryje iż
bardzo go cieszy postawa byłych polityków. „To
chyba zrozumiałe, że ja nie chodzę po partiach i nie namawiam ludzi do
rezygnacji z działania w nich. Powtarzam tylko od wielu lat, że trzeba odpartyjnić
Radę Miasta, by sprawy mieszkańców nie były przedmiotem partyjnych gierek.
Najwidoczniej taka wizja podoba im się bardziej niż działanie w partii” –
uważa. Tymczasem Twarogal i Domaradzki podkreślają, że: „obecny włodarz jest jedynym poważnym gwarantem tego, że sprawy miasta i
mieszkańców można będzie w nowym samorządzie realizować bez zbędnych i jałowych
dyskusji o zabarwieniu partyjnym”. Niemal identyczną opinię wyraził w
dzisiejszej rozmowie Radia Gorzów były poseł, a obecnie radny klubu „Nadzieja
dla Gorzowa” Jerzy Wierchowicz. „To jest dobry gospodarz, który od wielu lat
jest zakorzeniony w mieście i rządził nim w różnych sytuacjach kryzysowych:
tych lepszych i gorszych. Poradził sobie doskonale, nawet mimo osobistych
problemów z których wyszedł zwycięsko. Konkurencja nie ma poważnych kandydatów”
– powiedział J. Wierchowicz. Tymczasem kadrowa ławka konkurencji jest
bardzo krótka, a liderzy Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Gorzowskiej –
niczym literacki Jan Onufry Zagłoba szwedzkiemu
królowi Niderlandy – obiecują „biorące” miejsca na listach. Co ciekawe, dotarli
nawet do radnej Grażyny Ćwiklińskiej, choć ta aktywna i zaangażowana wiele
przedsięwzięć radna, ma o nich zdanie precyzyjnie sformułowane: „Różnimy się tym, że panowie widzą w mieście
tylko złe rzeczy i po rozmowie z nimi można odnieść wrażenie, że mieszkamy w
innych miastach. Oni chcą się zajmować obrzydzaniem ludziom miasta, a ja chcę
dla tego miasta pracować”. Radna podjęła już decyzję o kandydowaniu, ale na
razie nie chce zdradzać z którego komitetu. „Z
komitetu, który nie chce uprawiać polityki i partyjniactwa oraz krytykować
wszystkiego co się robi” – dodaje Ćwiklińska.