Przejdź do głównej zawartości

Marszałek ma sukces, a "elyyyta" z gorzowskiej PO dużego kaca

Trudno jest się przyznać do nietrafnych opinii i prognoz, ale jeszcze trudniej zakwestionować tezę, że fałszywi prorocy oraz zawodowi pesymiści, mocno się w sprawie gorzowskiego szpitala pomylili. Marszałek województwa ma powody do dumy, a jej koledzy i koleżanki z gorzowskiej Platformy Obywatelskiej do wstydu. Bali się być „za”, ale nie bardzo chcieli też być „przeciw” – jak zwykle chodziło o to, by dobrze wypaść w radiu, telewizji i gazetach. Przegrali, bo „kiwanie” wszystkich nigdy nikomu dobrze nie służy …

Jeśli Debicki nie popełni politycznego falstartu, do czego jest namawiany i to
bynajmniej nie przez dobrze mu życzących, to za kilka lat może być tam, gdzie
obecnie pracuje marszałek Polak. Śpiesz się powoli ...
Tymczasem lecznica nie upadła, przekształcenie jej w spółkę prawa handlowego nie spowodowało pogorszenia się standardów leczenia, a prezes Piotr Dębicki okazał się „strzałem w dziesiątkę”. „W szpitalu dużo się dzieje, ale mniej o tym w mediach. Dzisiaj na przykład dostałem wiadomość, że szpital otrzymał certyfikat akredytacyjny ISO 900, którego tu nigdy nie było. Staramy się o wiele innych certyfikatów i akredytacji” – chwalił się w rozmowie z red. Romanem Błaszczakiem w programie „Fabryczna 19”. Niemal rok po dramatycznych wydarzeniach, nie wszyscy pamiętają lub chcą pamiętać, że mogło być całkiem inaczej – co złowieszczo prognozował nawet blog Nad Wartą. Sukces operacji pt. restrukturyzacja szpitala, to osobiste dokonanie marszałek Elżbiety Polak, która nie bała się, że - w razie niepowodzenia - zostanie zmieciona z politycznej sceny na wiele lat. „Przekształcenie gorzowskiego szpitala w spółkę to nie jakiś lokalny folklor, ale wyraz odpowiedzialności za lecznicę i stan województwa” – artykułowała w mediach, choć „piach w szprychy” rzucali jej nie tylko przedstawiciele opozycji, ale także partyjni koledzy i koleżanki. Gdyby była dobra wola ze strony urzędu marszałkowskiego, to wziąłby ten dług na siebie i przekształcenie nie byłoby w ogóle konieczne. Tej dobrej woli nie ma jednak od lat(…). Marszałek Polak kiedyś za to zapłaci” – mówił w echogorzowa.pl Robert Surowiec, wówczas jeszcze członek Zarządu Regionu PO, a dziś już na partyjnym marginesie, jakby płacąc cenę za przysłowiowy „brak jaj” i ucieczkę od wzięcia współodpowiedzialności: nie ma odpowiedzialności, to i nie ma prawa do sukcesu, a tym bardziej chwalenia się nim w kampanii jako sukces partii w mieście. Apelujemy o realizację przyjętego przez Zarząd Województwa Lubuskiego harmonogramu przekształcenia” – ponaglała znów poseł Krystyna Sibińska, której działania wokół szpitala koncentrowały się na realizacji filozofii: „zjeść ciasteczko i dalej mieć ciasteczko” - jak się uda to się podpiąć pod sukces, a jak się nie uda, to skrytykować, że za szybko lub za wolno. Kluczowe w tamtym okresie były dwie wypowiedzi: byłego dyrektora ds. lecznictwa w tym szpitalu, a dzisiaj prezesa spółki P. Dębickiego, oraz odpowiedzialnego w przeszłości w zarządzie województwa za służbę zdrowia wicemarszałka Tomasza Gierczaka. Pierwszy uważał, że opór przeciwko zmianom jest tak duży, bo „szpital to żerowisko, na którym pasą się wszystkie partie”. Drugi natomiast podkreślał, że konflikty i protesty były zawsze, ale w lecznicy nie było dialogu. „Nie da się dokonywać zmian, które, oczywiście, są niezbędne, bez minimum wzajemnego zaufania i rozmowy” – mówił w „Pulsie” T. Gierczak. Dialog pojawił się w momencie, gdy gorzowscy politycy PO ze strachu umyli od sprawy ręce, a dyrektorem i prezesem szpitala został ten, którego w przeszłości wyrugowali z zazdrości z partii. Czy prezes Dębicki znalazł w lecznicy żerowisko dla partii ? „Nie zajmuję się tym, a od mojej szefowej dostałem jasny sygnał, którego się trzymam: polityków trzymać jak najdalej od szpitala. Oczywiście spotykam się z nimi, bo mogą pomóc, ale w szpitalu polityki nikt uprawiać nie będzie” – mówi w rozmowie z NW. Tym samym stawia mocną tezę, że oprócz prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, to właśnie marszałek Polak wśród wszystkich polityków jest tą osobą, która w Gorzowie coś konkretnego po sobie zostawi. „Przecież północna część województwa miała swoich wicemarszałków Elżbietę Płonkę, Bogusława Andrzejczaka i Tomasza Gierczaka. Oni się zapewne mocno starali, ale ostatecznie wieloletni problem załatwiła dopiero marszałek Polak. Nie bała się ryzyka i ma sukces” – mówi w rozmowie z blogiem prezes Dębicki. „Szpital potrzebuje spokoju. Marszałek po prostu nie miała wsparcia nawet ze strony partyjnych kolegów, a przeciwników trudno zliczyć. Cieszę się, że od początku byłem po jasnej stronie mocy” – dodaje. Czas mija, szpitalne harce dobiegły końca i mało już kto wie o co chodziło, dlaczego wybuchł konflikt, skąd się wziął kolosalny dług, kto za niego odpowiada i kto chciał zmian ryzykując karierę, a kto – jak liderzy gorzowskiej PO – jedynie udawał troskę i tylko kalkulował. Marszałek wygrała, a wraz z nią mieszkańcy Gorzowa i nie trudno się dziwić jej nieoficjalnym opiniom, że oprócz prezydenta miasta, tak naprawdę nie miała nad Wartą partnerów. „Bo my nie uprawiamy polityki, ale wykonujemy swoją pracę. Ja zabiegałem i będę zabiegał o interesy Gorzowa, ale nie patrzę na to przez pryzmat różnic politycznych” – komentuje Jędrzejczak. „Marszałek nie walczy z Gorzowem, a nawet dostrzegam u niej pewną sympatię i satysfakcję, że zrobiła coś, co nie udało się nikomu innemu” – dodaje Dębicki. Jest pewien problem: gorzowskim „platformersom” trudno będzie pochwalić się sukcesami E. Polak, bo ze świeczką szukać tu takich – oprócz Jerzego Synowca czy Macieja Nawrockiego – którzy jednoznacznie wspieraliby ją chociażby słowem. Pierwszy nie był w tamtym okresie nawet członkiem partii, a drugiego gorzowska „lumper elyyyyta” marginalizowała. Dzisiaj nie mają się czym przed wyborami pochwalić, bo nawet wniosek budżetowy napisali na „papierze toaletowym” …

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...