Przejdź do głównej zawartości

Dogging polityczny a sprawa Herfordu

Im bliżej wyborów, tym łatwiej o dowody na historyczną koalicję rozumu, głupoty i naiwności, a wypowiedziane onegdaj przez Jacka Kurskiego sformułowanie: „Ciemny lud to kupi”, nabiera coraz większego znaczenia. Współczesność polityczna jest jak taśma produkcyjna – dostarcza produktów wszelakich: najpierw w modzie były białe skarpetki, później filoteowe marynarki i makasyny z frędzelkami, nastał czas noszenia czapek z daszkiem do tyłu, a w sferze obyczajowej „doggingu” – czyli bzykania „się” lub „kogoś”, na trawniku. Teraz w modzie jest krytyka prezydenta miasta...
 
 
... makasyny i fioletowe marynarki w polityce zostały zastąpione obnoszeniem się „apartyjnością”, białe skarpetki to już symbol dzisiejszych liderów Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Gorzowskiej, czapki zostały zastąpione medialnym praniem mózgu w Radiu Gorzów i „Gazecie Wyborczej”, a „dogging” jest nieustanny – wyborcy są werbalnie „bzykani” nie tylko na trawniku, na ulicy Chrobrego i wioślarskiej „Marinie”, ale także w sali obrad Rady Miejskiej. Perwersja totalna – każdy z każdym – byle pokazali w telewizji, napisali na portalu lub „lajkowali” na Facebooku.

         Pech chciał, że samorządowy „hejt” trafił na przedsięwzięcie ze wszech miar pożyteczne i konstruktywne, a jego negatywnym efektem, mogłaby być utrata szansy na spożytkowanie blisko 70 tysięcy złotych z dwóch fundacji.  Sprawa nie wywoływała emocji kilka miesięcy temu, ale płomień wyborczych namiętności wszystko odmienił – nawet wśród powaznych i rozsądnych dziennikarzy. „Filharmonicy wyjadą do Herfordu, gdzie wystąpią w tamtejszej sali koncertowej Nordwestdeutsche Philharmonie. Cel podróży nie jest oczywiście przypadkowy. Herford to miasto partnerskie Gorzowa” – pisał 10 kwietnia br w „GW” red. Dariusz Barański. Ten sam – chyba iz ktoś się pod niego podszył – który dwa dni temu popełnił w dzienniku inne zdanie: „Podczas ostatniej sesji gorzowskiej rady miasta prezydentowi Tadeuszowi Jędrzejczakowi nie udało się przeforsować pomysłu na wyjazd do niemieckiego Herfordu na spotkanie samorządowców”. Dzisiaj jest promotorem rozwoju biznesu na ulicy Chrobrego, ale jak dotąd nikomu nie wyjaśnił, dlaczego jego osobisty biznes gastronomiczny – z dzisiejszego punktu widzenia w jeszcze lepszym miejscu, bo niemal na Bulwarze Nadwarciańskim - również nie wytrzymał konfrontacji z wolnym rynkiem.
          Wszystko jasne – gorzowska „sitwa” nie dawała zarobić, urzędnicy nie przychodzili jeść, a wszystkiemu winien prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak. A może inaczej: żeby klient przyszedł, musi mieć po co. Dokładnie jak z gazetą – ktoś pisze ciekawie, to nie musi się martwić o czytelników. Ktoś słucha klientów i zamawia to co czytają – to i jego księgarnia nie podupadnie. Jak ktoś jest w czymś dobry, to żadna władza nie musi mu pomagać, ale jak jest do niczego, to nie pomogą mu nawet największe „plecy”. „Mi się podobają te przedsięwzięcia na ulicy Chrobrego. Ludzie są aktywni, mają świetne pomysły i myślę, że dane nam będzie to spożytkować, bo Chrobrego będzie perełką i to już wkrótce. Wszystko w swoim czasie: ja najpierw robię, a potem mówię. Niestety wśród lokalnych polityków panuje odwrotna filozofia działania: powiedzieć i zapomnieć” – mówi NW prezydent Gorzowa.
          Przykładów nie trzeba szukać daleko: promocja miasta i Filharmonii Gorzowskiej w Niemczech. „Chcemy uchronić prezydenta przed błędami, które popełniali działacze Platformy Obywatelskiej objadający się ośmiorniczkami” –oświadczył zadowolony z siebie lider Prawa i Sprawiedliwości Sebastian Pieńkowski, komentując zablokowanie przez radnych wyjazdu muzyków z Filharmonii Gorzowskiej oraz szefów miejskich instytucji do miasta partnerskiego Herford w Niemczech. Trawestując stwierdzenie Juliusza Słowackiego na użytek zachowania młodego polityka: łatwo wyrwać radnego ze wsi, ale trudno wyrwać z jego serca i umysłu wieś.
          Odnosząc się do ośmiorniczek: wieśniactwo to nie jest kategoria geograficzna, ale stan umysłu i mentalność kelnera, który jak nie potrafi być taki jak klient, to często pluje mu chociaż do zupy. Radni Prawa i Sprawiedliwości nie powinni obawiać się nieumiejętności zachowania przy stole, ale się tego nauczyć. Łatwo powiedzieć, ale trudniej wykonać - gdy za liderów ma się ekswiceministrów Elżbietę Rafalską i Marka Surmacza. Tanimi hamburgerami objadali się za swoje, ale już policjant w roli kuriera za publiczne pieniądze, wcale im nie przeszkadzał. Publiczne dotacje z dawnej Fundacji na Rzecz PWSzZ dla Mirosława Rawy, które po nagłośnieniu sprawy przez środki masowego przekazu musiał oddać, także nie przeszkadzają.
         Nie od dziś wiadomo, że polactwo objawia się w bardzo różny sposób – jeden z nich to myślenie w kategoriach: jak dołożymy T. Jędrzejczakowi i jego ludziom, to cała nasza partia od razu będzie lepiej chodzić. „Radni nie zgodzili się, aby miejskie pieniądze były przeznaczone na wycieczkę do Herfordu. Jesli to jest współpraca partnerska, to uczciwym by było, gdyby zaproszeni byli też radni lub chociaż szefowie komisji”- oznajmiła w Radiu Gorzów radna Halina Kunicka. „A jak pan głosował ?” – zapytał przewodniczącego Rady Miasta Jerzego Sobolewskiego dziennikarz tej samej rozgłośni. „Wstrzymałem się od głosu, bo uważam, że prezydent powinien rozszerzyć pulę miejsc na wyjazd do Herfordu. Kiedyś była taka tradycja, że radni gdzieś jeździli do zaprzyjaźnionych miast” – odpowiedział Sobolewski.
          Nawet się nie zająknął, że w delegacji był także on sam, a kilka tygodni wcześniej - „wychodząc przed szereg”, zaprosił do Herfodu kilku innych radnych i przedsiębiorców m.in. z Łupowa.  Kiedy otrzymał informację, że jedzie tylko on oraz szefowie instytucji miejskich, koledzy podjęli decyzję o zablokowaniu całości. „My reprezentujemy mieszkańców Gorzowa i chcemy wiedzieć na co idą pieniądze mieszkańców” – stwierdziła Kunicka, choć od kilku lat nikt nie wie za co i dlaczego płacił jej wojewoda Marcin Jabłoński, a od ponad roku płaci wojewoda Jerzy Ostrouch.
          Głos w dyskusji w przedmiocie wyjazdu do Herfordu zabrała także radna Grażyna Wojciechowska. "To niemoralne przy takich brakach w mieście fundowac sobie wycieczkę do miasta partnerskiego" - grzmiała szefowa Fundacji "Czysta Woda", jakby zapominając o tym, że niemoralne jest to iż jej organizacja - głównie w efekcie skrajnego serwilizmu i "dupowłaztwa", jako jedyna z północnej części województwa otrzymała 9-tysięczną dotację z Urzędu Marszałkowskiego na "promocję województwa" poprzez kulturę, sztukę i dziedzictwo narodowe. Jakby nie było organizacji starszych i z większym dorobkiem oraz autorytetem.
          Każdy bzyka kazdego i gdzie popadnie. Aby było mu dobrze ...
 

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...