Partie polityczne, w swym pędzie do stołków, wycięły wielu wartościowych
ludzi z wiedzą i doświadczeniem. Szybko jednak wyborcy zorientowali się, że
polityka w samorządzie wcale nie jest potrzebna. Reakcja partii politycznych
natychmiastowa: działacze zakładają i zapisują się do organizacji pozarządowych
i udają „apolitycznych”...

Piłkarze Legii Warszawa
ciężko pracowali na awans w Lidze Mistrzów. Jednak „błąd
administracyjny” niezbyt widać obytych w przepisach UEFA, pewnych siebie „działaczy-wyżeraczy” pozbawił zasłużoną
drużynę sukcesu. Tak to nieuctwo klubowej administracji w połączeniu z
biurokratycznymi regulaminami zniweczyły nadzieję kibiców i starania
zawodników. Pytanie, kto nas wszystkich zrobił w balona? I siebie samego przy
okazji?
Partie polityczne, w swym
pędzie do stołków, wycięły wielu wartościowych ludzi z wiedzą i doświadczeniem.
Ludzi, którzy nie popełnialiby takiej ilości błędów, jak obecni politycy, urzędnicy
czy owi działacze Legii. Teraz w wielu miastach szuka się w napompowanych
szeregach kandydatów na prezydentów i burmistrzów, a tu się okazuje, że liderów
nie ma! Zostali przeciętni działacze, którzy dzięki sprytowi się wgryźli i wygryźli
rzeczywistych przywódców. I teraz zaczyna się miotanie. Jak w sflaczałym balonie,
którego pasażerów czeka bolesny kontakt z twardą ziemią.
Niektórzy z co
sprytniejszych pasażerów wyczuli wysokie ryzyko porażki i opuszczają swoje
partie, próbując lansować się jako… społecznicy. Gdy organizacje pozarządowe
stają się coraz bardziej popularne i cenione, mogą stać się odskocznią do
dalszej kariery w nowych „barwach”.
Tyle że jakoś społecznej aktywności przesiadających się podróżnych nie mogę
sobie za Boga przypomnieć. Na społecznej akcji „Most z balonów” pojawili się za to z misją kontroli urzędnicy i
straż miejska. Ale raczej nie robili tego społecznie.
Jedynie dzieci (i tylko
one!) powinny cieszyć się z kolorowych baloników. My natomiast w roku wyborczym
mamy obowiązek z dużą ostrożnością podchodzić do wypuszczanych ostatnio różnych
próbnych balonów. Zbyt często nas samych robiono w balona, byśmy się w końcu
nie nauczyli, o co w tym wszystkim chodzi.
Bo na przykład takiemu mnie
chodzi o lepszą i zdrowszą przyszłość. O rozwijającą się gospodarkę i pożytki z
niej dla nas wszystkich. O silny i szanowany kraj i dumę z bycia Polakiem. O
to, by ten kraj prowadził prawdziwą, a nie połowiczną politykę prorodzinną. O
powrót moich znajomych do takiego kraju z emigracji. I kilka innych, równie
ważnych dla nas wszystkich rzeczy.
A balonika w dowolnym
kolorze mogę dziecku kupić sam. Politycy są mi potrzebni jedynie, by oprócz
radości z balonika dzieci miały w naszym kraju przedszkola, szkoły, dobrą
opiekę zdrowotną, a ich rodzice pracę pozwalającą na bezpieczną przyszłość.
Tylko tyle czy aż tyle?
GRZEGORZ MUSIAŁOWICZ
Publicysta,
społęcznik, szef Stowarzyszenia na Rzecz Zawarcia