Pszczelarski i sielski klimat „Woodstocku”
udzielił się władzom województwa na całego, a że województwo leży w infrastrukturalnym
układzie, który powoduje iż liczba „strażniczek
runa leśnego” na metr kwadratowy jest większa niż pszczół matek na pasiekę –
marszałek województwa postanowiła „przelecieć” i „wydoić” wojewódzkie finanse. Doświadczenia ma dobre z ubiegłego roku: woodstokowicze
doili krowę. Dlaczego nie powtórzyć tego w polityce ...
...bo trudno inaczej
nazwać uruchomienie pasażerskich lotów z Portu Lotniczego w Babimoście
do Krakowa. Wcześniej można było tłumaczyć, że urzędnicy latają do ważnych
instytucji w stolicy lub w celach rekreacyjnych nad polskie morzed do Gdańska, ale już po cztery miejsca na każdym rejsie do Krakowa
tłumaczyć można co najwyżej koniecznością wyrzucania gnoju spod „Smoka
Wawelskiego” lub szukania w Wieliczce pierścienia bł. Królowej Jadwigi.
„Po
pierwsze, nie mamy bezpośrednich połączeń z Zielonej Góry do Krakowa. Po
drugie, port w Balicach obsługuje wiele międzynarodowych połączeń” –
stwierdził na łamach „Gazety Wyborczej” rzecznik Urzędu Marszałkowskiego Michał Iwanowski, jakby zapominając iż port
w Babimoście nie ma połączeń właściwie z niczym, a jeśli nawet ma, to jest to
zbędne i w perspektywie czasu zaprowadzi finanse województwa na skraj ruiny.
Atrakcyjność
lotów ma podkreślić kampania promocyjna, ale ona się chyba już
rozpoczęła i jest realizowana przez regionalne media. „Przylecę na Winobranie” – cytuje internautę dziennikarz Kosma Zatorski z zielonogórskiego
oddziału „GW”. Tymczasem poza dyskusją jest fakt, że urzędnicze loty z
Babimostu będą kosztować dużo więcej niż lot w dwie strony „Dreamlinerem”
z Warszawy do Pekinu (2732 PLN) lub premium class z Warszawy do Chicago (4100
PLN). Urząd Marszałkowski zapłaci za każde z łącznie 72 miejsc wykupionych
przez siebie na trasie z Babimostu do Krakowa 4770 złotych.
W tym roku odbędzie
się 9 rejsów w każdą stronę, a pierwsze odbędą się jeszcze we wrzesniu. Jest to
konsekwencją marszałkowskiego przetargu w którym wygrała firma Eurolot i za co
otrzyma ponad 343 tysiące zlotych., a więc ponad 19 tysięcy za każdy lot. Warunki przetargu nie pozostawiają
wątpliwości: marszałek Elżbieta Polak
wykupi na każdym rejsie po cztery miejsca, co w ogólnej sumie lotów daje 72
fotele. Analiza całego zamówienia mówi sama za siebie – za każdy bilet podległy
jej urząd zapłąci 4770 zł. Za tą ekstra usługę „Eurolot” ma zapewnić
województwu lubuskiemu promocję w swoich materiałach, co zapewne będzie
skutkować gotowością wyskoków spadochronowych nad regionem także z
innych samolotów tej firmy, a także – i tu mieszkańcy północnej części
województwa powinni poczuć się szczególnie docenieni – transfery na
lotnisko z Gorzowa i Zielonej Góry.
Czy przetarg to próba podtrzymywania przy
życiu trupa za pieniądze wszystkich mieszkańców województwa? Wszystko na to
wskazuje, bo warunki przetargu dopuściły ewentualność lotów tylko z
międzylądowaniem w Babimoście, a to oznacza iż „Eurolot” może latać na różnych kierunkach, gdzie port
lubuski będzie jedynie korzystnym dla niego „kwiatkiem do kożucha”. „Cieszymy
się z tego kontraktu oraz faktu, ze nasza oferta kolejny raz okazała się
najciekawsza dla władz województwa” – powiedziała w branżowym piśmie
rzeczniczka „Eurolotu” Karolina Bursa.
Kontrakt ma obowiązywać do Bożego Narodzenia, a więc do czasu
ukształtowania się nowego Zarządu Województwa. Potem marszałek Polak powinna
wsiąść w ten samolot i odlecieć jak najdalej – oby w jedną
stronę. Kiedy dwa lata temu babimojskie lotnisko obśmiał niemiecki "Der Spiegel", marszałek Polak miała do powiedzenia tylko jedno: "Dobrze, że piszą. Chociaż wiedzą o naszym lotnisku".
Podobnie myślą ludzie stojący na krawędzi wysykościowca, którzy cieszą się iż na dole są kamery oraz dziesiątki dziennikarzy: "Pokażą mnie w telewizji"...