Przejdź do głównej zawartości

Mają patent jak pozbawić Gorzów dochodów


Gdyby nie małe dziecko, które wykrzyczało prawdę wobec wszystkich: „Przecież król jest nagi !”, to tłum lizusów i klakierów dalej by sądził, że władca jest ubrany w piękne i wyjatkowe szaty. Jeśli ktoś ma wiedzę ministranta, a wygląd proboszcza, to nie oznacza od razu, że powinien być biskupem. Nie wszystko da się opakować w PR, a już na pewno nie uda się to w przypadku braku wiedzy, kompetencji oraz „zaślubin” z kimś, kto bardziej pasuje do roli „kuli u nogi”, niż kreatora śmiałych wizji rozwoju samorządu. Problemów politycznych może dostarczyć także PSL-owskie zaplecze...
...którym interesują się organy ścigania. Na razie bez zaskoczeń. Skoro przerażająca liczba uczniów w USA nie potrafi wskazać na globusie, gdzie znajduje się Madryt, przeciętny Polak ma problem ze zrozumieniem 40 procent informacji podawanych w "Wiadomościach", a spora liczba wyborców nie potrafi zinterpretować rozkładu jazdy autobusów, to politycy nie powinni wybiegać zbytnio poza przeciętność. Liderowi Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Gorzowskiej udało się wpisać w  wyborcze oczekiwania.
Kolejny kandydat na "szkodnika" za 100 milionów
                Inaczej mówiąc, jeśli kandydat Ireneusz Madej chce uchodzić za sprawnego menadżera i wybitnego fachowca od miejskich finansów, to nie powinien się kompromitować brakiem wiedzy, nawet jeśli czyni to w obecności starosty Józefa Kruczkowskiego, a w dodatku na wyższej uczelni. „Doskonałemu przywódcy nic bardziej nie uwłacza, jak brak rozwagi i pośpiech. Należy więc trzymać się zasady: <Śpiesz się powoli>” – pisał w 25 wieku p.n.e. historyk Swetoniusz.
                Okazuje się bowiem, że gdy w Gorzowie dobiega końca kadencja i era radnych miejskich, którzy głosują wbrew interesom miasta, do głosu dochodzą kandydaci na prezydenta miasta, którzy zainteresowani są uszczupleniem jego dochodów i zrównaniem jego pozycji z Witnicą oraz Kostrzynem. „Chcemy żeby powstał jeden powiat, a miasto Gorzów Wielkopolski było największą gminą” – powiedział podczas konferencji na tema pozbawienia Gorzowa statusu powiatu grodzkiego kandydat na prezydenta I. Madej.
                Nikt nie przebadał uczestników konferencji przed jej rozpoczęciem na okoliczność obecnosci w organiźmie środków odurzających, a oni sami takich raczej na pewno nie zażywają -bo rekrutują się z „elyt” - ale podejrzenia narzucają się same. „Z tego tytułu jest szansa, a nawet  pewność, że nowy powiat gorzowski będzie mógł skorzystać z bonusu finansowego (...) To jest około 100 milionów złotych. Istnieje mozliwość programowania rozwoju całego powiatu” – perorował Madej, ale nie powiedział kilku najważniejszych rzeczy, bo też o tym nie wie, a nikt mu wcześniej nie powiedział. Zaproponowana konstrukcja, to de facto pozbawienie Gorzowa zadań powiatu, co skutkowałoby obniżeniem dochodów miasta o 32 procent.
          To również inny sposób liczenia długu publicznego i automatyczne spowodowanie, że miasto stałoby się bankrutem, jak zarządzany bez sukcesów przez J. Kruczkowskiego Powiat Gorzowski. „Wyjęcie z budżetu miasta dochodów na zadania powiatowe, to uszczuplenie tego budżetu i działanie na szkodę miasta. Nie ma w Polsce drugiego takiego przykładu, bo nikt się nie zgodzi, by działać na szkodę miasta. To pomysł wrogi miastu i dziwię się, że ogłasza go kandydat na prezydenta” – mówi NW prezydent Tadeusz Jędrzejczak.
               Miasto straciłoby m.in. subwencje na utrzymanie Straży Pożarnej, szkół średnich, nadzór budowlany czy geodezję. „To po co my chcemy za miejskie pieniądze budowac Centrum Edukacji Zawodowej ?” – irytuje się prezydent. Trudno mu się dziwić, skoro sama pomoc społeczna, jako zadanie powiatu, waży w budżecie miasta Gorzowa blisko 60 mln złotych. Koncepcję zbycia przez miasto tych zadań, mógłby promować tylko ktoś nierozsądny lub oderwany od rzeczywistości - np. naukowiec prowincjonalnej uczelni. 
Potrafi więcej niż rosół i placki ziemniaczane
               Uczestnicy konferencji zapowiadali, że pozbawienie Gorzowa zadań i statusu powiatu grodzkiego, to szansa na bonus finansowy, który mógłby być wkładem finansowym w realizację Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. Nic bardziej mylnego – pieniądze z ZIT-ów nie dotyczą powiatu, ale pięciu gmin ościennych w ramach Miejskiego Obszaru Funkcjonalnego w skład którego, oprócz Gorzowa, wchodzi Bogdaniec, Kłodawa, Santok i Deszczno.
               „Panowie pomylili połączenia i są przekonani, że to taka sama sytuacja jak w Zielonej Górze, gdzie włączono gminę w skład miasta. Nie ma żadnych analogii, a mieszkańcy powinni wiedzieć, że panowie postulują oddanie przez miasto jednej trzeciej dochodów na rzecz przedwyborczej mistyfikacji, która nie ma w Polsce precedensu” – komentuje sprawę prezydent Gorzowa. Nie jest więc prawdą, że I. Madej – jak powiedział w 2001 roku „Gazecie Wyborczej” - potrafi przyrządzać tylko dwie rzeczy: „Gotować rosół, który podawałem żonie po powrocie ze szpitala, gdy urodziła dzieci, i piec placki ziemniaczane”.
                Potrafi również zrobić polityczny „kogiel mogiel” oraz „narobić bigosu”: mieszkańcom i miastu, którego chciałby być włodarzem. Nie dziwi natomiast romans ze starostą J. Kruczkowskim, który – gdyby istniało takie miejsce – mógłby zostać „antymetrem z Sevres”, jako stabilny punkt odniesienia dla nieprzyzwoitych polityków, którzy problemów rozwiązywać nie potrafią, ale umiejętnie je ukrywają, a włądzę publiczną traktują jako „trwanie przy korycie”.  Z roku na rok rośnie zadłużenie powiatu. Jak my sobie z tym poradzimy” – mówił podczas sesji Rady Powiatu 5 września 2001 roku radny AWS Ireneusz Madej.
                Dzisiaj obaj panowie uciekają się do pomysłów, które odwróciłyby uwagę od tego, że powiat jest bankrutem. Nie będzie łatwo, a starosta Kruczkowski może być dla kandydata Madeja poważną kulą u nogi, bo byli pracownicy kostrzyńskiego szpitala – od lat czekający na swoje wynagrodzenia – zapowiadają sporą aktywność. „Wszyscy lokalni politycy nas ignorują i oszukują. Sam Madej nigdy się naszą sprawą nie interesował, a my jesteśmy w szoku, że zdecydował się wyciągnąć do swojej kampanii <politycznego trupa> i robić cokolwiek z kimś tak niewiarygodnym i skompromitowanym jak pan Kruczkowski” – mówi NW Jacek Rosołowski, jeden z oczekujących od lat na wynagrodzenie.
               Jednocześnie zapowiada, że byli pracownicy szykują list otwarty do I. Madeja w sprawie starosty, by wiedział, że zawierając „małżeństwo” z bankrutem, będzie miał problemy. „Skoro panowie chcą razem uprawiać politykę i razem pracowali w powiecie, to niech się wypowiedzą na temat naszej sytuacji. Jak na razie wsparcie otrzymało tylko 13 osób” – mówi Rosołowski.
Zabrać miastu i dać Kruczkowskiemu
               Na konferencji karty zostały odkryte i wszystko stało się jasne – nie chodzi o rozwój Gorzowa, ale bieżącą politykę i pozbycie się „plecaka długów”. Plan wicemarszałka Macieja Szykuły i starosty Kruczkowskiego jest oczywisty: „My Cię Irek popieramy wbrew strukturom i starym działaczom PSL, a ty zrobisz nam taką małą przyjemność”.
                Stąd wypowiedź dla Radia Gorzów, notabene stojąca w sprzeczności z interesami miasta, które panowie chcieliby zrównać w pozycji z innymi gminami tylko po to, by spłacić długi powiatu. „To jest coś obok, co budżetem obecnego powiatu byłoby spłacane, bo przecież ten budżet będzie gdzieś w całej masie przyszłego nowego powiatu, jeśli do tego dojdzie. Nie jest to więc zagrożenie, choć jest to problem tego powiatu, ale nowy powiat, jeśli ten problem odziedziczy, to będzie spłacany dochodami, które wypracowuje obecny powiat” – powiedział Kruczkowski.
Tymczasem w PSL się bawi "za publiczne"
                Bratanie się z PSL-em, może być dla uczciwego i solidnego w pracy Madeja, sporym kłopotem, zwłaszcza iż trzy dni temu z Prokuratury Apelacyjnej w Szczecinie do Prokuratury Rejonowej w Gorzowie wpłynęło zawiadomienie z dnia 2 sierpnia 2014 roku, które działaczka gorzowskiego PSL i wieloletnia ważna urzędniczka Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, złożyła wcześniej w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym.
               Bohaterem zawiadomienia jest wpływowy członek Zarządu Wojewódzkiego PSL i dyrektor ZUS w Gorzowie Wlkp. Zarzuty są porażające i dotyczą rzekomego fałszowania dokumentów oraz korupcji, a wśród dowodów nagrania, zdjęcia, protokoły oraz szereg dokumentów. „Niniejszym zawiadamiam o możliwości popełnienia przestępstwa przez Pana (...), pełniącego obecnie funkcję Dyrektora ZUS Oddział w Gorzowie Wlkp. i Pana (...), pełniącego funkcję zastępcy dyrektora ZUS Oddział w Gorzowie Wlkp. do spraw świadczeń emerytalno-rentowych(...)” – napisała działaczka PSL przeciwko swoim partyjnym kolegom.
            Sprawę od marca br. badało Centralne Biuro Antykorupcyjne, ale na tą chwilę nikomu nie postawiono zarzutów i o niczym też nie można przesądzać, dlatego też blog NW nie ujawnia całości materiałów, a tym bardziej nazwisk bohaterów i świadków. Lektura zawiadomienia wskazuje, że gorzowski Zakład Ubezpieczeń Społecznych – rzadzony obecnie przez kolegów pp. Szykuły i Kruczkowskiego -  to jedna wielka „Stajnia Augiasza”, gdzie działacze PSL czują się jak na partyjnym posiedzeniu.
                „(...)Praktyki stosowane przez (...) polegały na dostarczaniu gotowych, rozwiązanych testów dla uprzywilejowanych pracowników, mających znaleźć zatrudnienie (...)” – to tylko jeden z kilkunastu zarzutów z listą kilkudziesięciu nazwisk i stanowisk. Czy tak by wyglądał Urząd Miasta po zdobyciu władzy przez chłopsko-sportowo-biznesową „elitę” ?
               Wszystko jest możliwe, a konferencyjne konstatacje zdolnego wykładowcy i mniej zdolnego kandydata na polityka PSL dr Piotra Klatty brzmią jak groteska: „Jeśli nie zrobimy nic i nie postawimy na nową jakość rozwoju, już niedługo nikt nie będzie chciał żyć w Gorzowie”. Jeszcze niedawno zaprzeczał, że w PSL-u istnieje konflikt, ogłaszając iż "najlepsza partia" wystawi własną listę, a dziś szuka miejsca miejsca wszędzie, byleby zostać funkcjonariuszem także poza uczelnią.
Król jest nagi lub po prostu nie nadaje się
          Król "elyt" jest nagi, jego pomysły rozebrane z wiedzy, „taniec niekompetencji na rurze” podoba się zgłodniałym zleceń, stanowisk i etatów, dotacji oraz wygranych przetargów, a „jak by było gdyby”, gdyby „elyta” zdobyła władzę - można sprawdzić na przykładzie gorzowskiego ZUS-u...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...