Przejdź do głównej zawartości

Marta Bejnar-Bejnarowicz niekoniecznie obiektywnie, ale na podstawie faktów

Uszy wyczulonych na polityczny fałsz i hipokryzję ekspresowo wyłapują demagogiczne postulaty tych, którzy pojawiają się na kilka miesięcy przed wyborami, ogłaszają wszem i wobec swoją troskę o miasto, a nawet pouczają mądrzejszych od siebie, choć sami nieczego nie dokonali i nie osiągnęli, a następnie znikają, by „kręcić lody” bez troskliwości o miasto. Pojawią się ponownie – przed kolejnymi wyborami. I tak „w kółko Macieju”. Przykładów nie trzeba szukać daleko ...
Błyskotliwa, ale zagubiona. Jest jak "Czerwony Kapturek" naiwnie wierząc,
że wilk chce jej dobra. Szybko przekona się, że jest całkiem inaczej ...

Wcale nie młoda, ale ponad wszelką wątpliwość błyskotliwa, architekt Marta Bejnar-Bejnarowicz nie boi się niczego, bo też nie ma nic do stracenia. Płynie na fali sympatii środowisk, bo „elyta” potrzebowała kogoś wyszczekanego, nieodpowiedzialnego i potrafiącego „wygarnąć”, czy też – jak to powiedziała podczas heppeningu na temat alejek przy ul. Marcinkowskiego – „kto przełoży z z polskiego na nasze, jak to się mówi”. Inaczej mówiąc – elyta potrzebowała gorzowskiego Krzysztofa Kononowicza w spódnicy, zamiast swetra w kratkę, który by powiedział: „Chcę wszystko usprawnić, żeby nie było bandyctwa, złodziejstwa, żeby nie było w mieście niczego!”.
Werbalny pazur w połączeniu z delikatnym i sympatycznym seplenieniem M. Bejnar-Bejnarowicz, to dla odrzuconych „elyt” to samo, czym dla rosyjskich separatystów była wyrzutnia rakietowa „Buk”: szansa na militarny sukces w walce z prezydentem Tadeuszem Jędrzejczakiem. Oby nie skończyło się pomyłką i zestrzeleniem nie tego, co było celem.
 Fakty są bowiem takie, że Bejnar-Bejnarowicz to jedynie listek figowy przykrej sprawy, że otaczają i podpuszczają ją do jeszcze większej aktywności osoby, które raczej nie przysłużyły się miastu – a nawet swoim partiom politycznym - ale własnym i rodzinnym interesom. „Tak trzeba rozmawiać z ludźmi. Władzo ucz cię pilnie” – napisał na portalu Facebook pod informacją o heppeningu na osiedlu Staszica przy ul. Marcinkowskiego, a więc nieopodal lokalu z którego chciał "wyrzucić"  dzierżawcę w nie do końca formalny sposób radny ZChN, AWS i PiS-u Arkadiusz Marcinkiewicz. „Wiem, że jest właściciel, ale możnaby go jakoś pogonić” – mówił w rozmowie, którą ktoś nagrał i upublicznił, a w której radny wykorzystując swoją pozycję wiceprzewodniczącego Rady Miasta próbował załatwiać prywatne interesy swoje i rodziny. Dzisiaj jest bliskim „doradcą” oraz internetowym „kumplem” Marty Bejnar-Bejnarowicz, która kreuje się na niewinną Joannę D’Arc.
Nie powinna, bo padła w ramiona człowieka od "mokrej politycznej roboty" i choć sama ma intencje zapewne dobre, to towarzystwo kiepskie, a nawet szemrane. „Tam jeszcze była sprawa, żeby dla syna Kazia załatwić to piwo, bo to z jakichś przyczyn formalnych padło” – mówił dzisiejszy kreator gorzowskiej polityki w segmencie organizacji obywatelskich: Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Gorzowskiej i Ludzie dla Miasta, A. Marcinkiewicz. Kina „Kopernik” – przjętego zgodnie z prawem, ale na bakier z interesami miasta - i hektarów na powojskowych terenach, wypominać nie można, bo polityk w duchu chrześcijańskiego głoszenia prawdy od razu ciąga wszystkich do sądu, tak jak abp Julisz Paetz kleryków pod kołdrę.
Dla wielu w mieście Bejnar-Bejnarowicz jest wręcz idolką i ma to swoje uzasadnienie: ma talent do autokreacji, sporą wiedzę, energię i świeżość, której nie posiada już chyba żaden z gorzowskich polityków. „Nie będę mówił Nad Wartą dosłownie nic na temat Marty, bo jak zwykle zostanie to przeinaczone lub wyjęte z kontekstu. Oceniam jej działalność bardzo dobrze” – uważa prezes ZOPR Michał Obiegło. „Z Martą świetnie nam się współpracuje lokalnie, mimo iż na politykę krajową mamy sporne spojrzenia. Jest kompetentna, energiczna i niezawodna. Kreatywna i ma mądre otwarte pomysły"  – to już konstatacja Aliny Czyżewskiej ze Stowarzyszenia Ludzie dla Miasta.
Poza dyskusją jest to, że to nie bystra architekt pisze scenariusze i strategie, ale jest jedynie narzędziem w rękach tych, dla których dzisiaj jest pożyteczna – w duchu „Useful idiot”. Politycy pretendujący do fotela prezydenta Gorzowa chcieliby mieć ją po swojej stronie – od Marka Surmacza, przez Ireneusza Madeja, a na Krystynie Sibińskiej kończąc. Ta ostatnia pojawiła się nawet na sobotnim heppeningu i chociaż miała na to co od 2006 roku co najmniej 10 lat, alejkami przy ul. Marcinkowskiego zainteresowała się dopiero teraz. „Marek wie, że wokół Madeja kręci się szemrane towarzystwo i zbyt wiele osiagnął, by sobie pozwolić na kontakty z nimi, choć samą Bejnarowicz ocenia dobrze” – to opinia członka jednego z kierowniczych gremiów PiS.
 „Sobol rzucił w piątek hasło: idziemy pokazać, że prezio nic nie robi i zawiózł ją po pikniku w Stanowicach” – mówi działacz PO. Wszystko wyglądało dosyć śmiesznie, bo na 76 obecnych osób ponad 34 były z innych osiedli. „Nie patrzeć na tych co gadają, bo poprzychodzili z innego osiedla i chca nam tutaj rządzić” – mówiła w Radiu Gorzów mieszkanka z ul. Marcinkowskiego. „Nigdy nie myślałem, że ci ludzie są moimi sąsiadami i mam ich tak wielu zaangażowanych” – żartował jeden z dziennikarzy, widząc iż w heppeningu udział wzięli w dwóch trzecich ludzie spoza osiedla.
Mimo blamażu Bejnar-Bejnarowicz wie swoje. Można nawet powiedzieć, że – gdyby przyjąć tezę iż słowa, opinie i poglądy, to jedynie wierzchołek góry lodowej, która ma swoje podstawy w mózgu, jest tam mniej niż mogłoby wynikać z mediów. „My mieszkamy w PSEUDOmieście” – napisała z głupia frant 20 sierpnia na swoim profilu. „Oto projekt nowego urzędu miasta Gorzowa Wielkiego” – to już opinia pod zdjęciem z ikonografią Zamku w Książu. „Chciałabym poznać architekta, który to zaprojektował. To musi być człowiek o bardzo złożonej osobowości” – skomentowała budynek przy ulicy Armii Krajowej 27, ale nie wsponiała nic o swoim jedynym miejskim projekcie przy ul. 9 Maja, który świadczy o tym, że wyobraźnia, jest dla niej tym, czym dla ryby pustynia.
Może właśnie dlatego pomija w swoim zyciorysie urzędniczy epizod, gdzie nie wykazała się niczym, oprócz pobierania comiesięcznego wynagrodzenia. Dzisiaj chętnie urzędników krytykuje, wszystko zrobiłaby lepiej, ale nie opowiada o „knocie” swojego autorstwa z ulicy 9 maja. „Rozstaliśmy się z panią Bejnar-Bejnarowicz w urzędzie i nie wypada mi wielu rzeczy komentować, bo o byłych i obecnych pracownikach staram się mówić dobrze lub wcale, ale nie była tak wybitnym profesjonalisą na jakiego się dzisiaj kreuje. Rozumiem iż poza urzędem realizuje się bardziej. To mnie bardzo cieszy” – komentuje dla NW prezydent Gorzowa. 
Co ciekawe, poszczególne środowiska krytyczne względem prezydenta Jędrzejczaka, mocno i cynicznie się wspierają: milczą gdy to nie jest wygodne dla drugich, pomijają istotne informacje. Przykład pierwszy z brzegu, to kuriozalna konferencja radnych Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości na temat remontu kwartału przy ul. Krasickiego. Samorządowcy niemal przyprowadzili dwoje starszych i schorowanych ludzi, którzy wyrazili sprzeciw wobec budowy placu zabaw, ustawienia ławek i oświetlenia, a radni temu przyklasnęli. Nikt nie wspomniał słowem, że projekt  zagospodarowania kwartału przeszedł przez biuro architektoniczne M. Bejnar-Bejnarowicz.
To jak z nią jest, bo choć pojawiła się tylko na chwilę, to podbiła serca wszystkich odrzuconych, stając się ikoną i symbolem szemranych „elyt” ? „Moim zdaniem jest bardzo perfidna w tym co robi albo jest zwyczajnie zagubiona. Patrząc na nią widzę siebie gdzieś około 2010 roku. Jeżeli to drugie, to nie poznała odpowiednich ludzi, bo ci którzy ją teraz adorują, po wyborach ją brzydko oleją” – uważa prezes Gorzowskiego Rynku Hurtowego Mariusz Domaradzki. „Ma pasję, ale nie potrafi odróżnić tych co się do niej przyczepili, a którzy szczerze i bezinteresownie chcą z nią działać” – dodaje. Sporo w tym racji, bo środowiska chcące się przy nie ogrzać przypominają bigos: jest tam wszystko co zostało po świętach, ale szkoda tego wyrzucić. Bigos im starszy tym podobno lepszy, ale tylko dla tych, którzy nie jedli niczego bardziej wykwintnego.
"Czy kobiety mają mniejszy mózg ?" - indagował ją w Radiu Gorzów red. Piotr Bednarek. Odpowiedź była sporym zaskoczeniem, zwłaszcza iż jest osobą niezwykle inteligentną. "To chyba widać, prawda" - odpowiedziała. Więc co się z nią dzieje ? Dzisiaj jest na fali, a to uderza do głowy bardziej niż pół litra wódki. Co za tym dalej idzie, aktywność jej politycznego zmysłu, czy też umysłu w ogóle, niestety jest odwrotnie proporcjonalna do aktywności języka: ilość wypowiadanych słów nie równa się nawet jednej dziesiątej połączeń neuronowych. Przy takiej statystyce można być tylko geniuszem na miarę Alberta Einsteina lub skończonym debilem. Na przykład takim na miarę piszącego te słowa – żeby nie było iż autor jest bezkrytyczny ...

Wnioski musi wyciagnąć sama, by nie było jak w „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego: „Miałeś chamie złoty róg, miałeś chamie czapkę z piór (...)ostał ci się jeno sznur”...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...