Przejdź do głównej zawartości

PWSZ: "Elyta" bez elitarnych nawyków

Od wielu lat przed kolejnymi wyborami wszyscy mówią o potrzebie rozwijania akademickich aspiracji miasta i północnej części regionu. Nikt nie mówi o stanie faktycznym, który w przypadku Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej nie napawa optymizmem, a dochodzące z tego miejsca komunikaty, zmuszają wręcz do głębokiej refleksji. Na naszych oczach wyższa uczelnia przestaje być w Gorzowie miejscem, gdzie pracują ludzie lepsi, mądrzejsi, bardziej światli, przewidujący trendy przyszłości, czy wreszcie inspirujący do szerokiej dyskusji...

...a prostym tego dowodem jest milczenie, które zapanowało po publikacji artykułu red. Wojciecha Wyszogrodzkiego w „Gazecie Lubuskiej”. 
      Autor  jest nie tylko dziennikarzem, ale przede wszystkim byłym pracownikiem naukowym Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, którego zwolniono z pracy, gdyż stawiał studentom wymagania wyższe niż oczekiwałoby tego kierownictwo uczelni. Tak więc, choć nie wszystko da się w życiu przeczytać, to tekstu red. Wyszogrodzkiego nie przeczytać nie można.
         Niebezpieczne i demoralizujące jest tylko tylko milczenie tzw. „elyt”, bo świadczy o jednej z dwóch rzeczy lub obu jednocześnie. Po pierwsze – w tym mieście łatwo wywołać polityczne bicie piany „o marchewkę” lub głosząc absurdalne i pozbawione sensu pomysły pozbawiania Gorzowa statusu powiatu grodzkiego, jak to miało miejsce w przypadku Ireneusza Madeja i dr Piotra Klatty, ale nie ma komu rzeczowo podjąć dyskusji. Po drugie – środowisko jest tak zblazowane i uzależnione od siebie, a przede wszystkim zorientowane na zaangazowanie polityczne, że już w dzień publikacji cynicznie przekalkulowało, iż milczenie opłaca się bardziej. „Temat szybko umrze śmiercią naturalną, a potem będzie weekend i nowy rok szkolny, to nikt nie będzie się sprawą zajmował” – pomyśleli zapewne ci, którzy dyskurs powinni podjąć jako pierwsi.
         „Aspirując do nadawania tonu akademickości uczelnia z Teatralnej nie pełni żadnej roli kulturotwórczej w mieście(...). wszyscy rektorzy pochodzą z wydziału humanistycznego, ale nie pamiętam nikogo ani na premierze w teatrze, ani na koncercie w filharmonii czy wernisażu” – pisze Wyszogrodzki, obnażając tym samym hipokryzję, tandetę zewnętrznej kreacji oraz intelektualną mizerię tych, którzy chcieliby uczynić z PWSzZ „Wyrocznię Delficką”, a z jej rektor Elżbiety Skorupskiej-Raczyńskiej, grecką Pytię
     Co ważne, delfickie przepowiednie „kapłanki z trójnoga” były tak samo „zrozumiałe”, jak wypowiedzi rektor PWSzZ na temat pracy na rzecz powołania Akademii Gorzowskiej. Nie dziwi więc, że heksametryczna forma Pytii musiała być tłumaczona przez kapłanów, tak jak konstatacje rektor Raczyńskiej-Skorupskiej, tłumaczone są przez polityków wielu opcji. 
         „To jakiś obłęd co ona mówi, jak wszystko widzi i w jakim kierunku chce iść, by powołać akademię. Niestety nie dogada się z nią ani wojewoda, ani Jędrzejczak, ani nikt inny” – mówił NW kilka miesięcy temu jeden z parlamentarzystów biorących udział w spotkaniach z rektor, zaznaczając przy tym, że podobne odczucia mają wszyscy i to bez względu na opcję polityczną. Próbkę zobaczyli wszyscy chwilę po tym, gdy wojewoda Jerzy Ostrouch powołał specjalny zespół ds. powołania Akademii Gorzowskiej.
        Dziennikarz „GL” lapidarnie wypowiedział się także na temat ogłoszonego „anszlusu” AWF przez PWSzZ. „AWF jest gotowa wnieść do nowej akademii – na partnerskich zasadach, a nie w formie wchłonięcia proponowanego przez uczelnię z Teatralnej – oprócz dorobku naukowego i sportowego, uprawnienia do doktoryzowania. Tymczasem przez 16 lat istnienia PWSzZ nie wpisała się w miasto i nie odpowiada też na realne potrzeby” – zauważa dziennikarz, a jako przykład podaje fakt iż pracodawcy apelują o kierunki techniczne, a uczelnia rozwija językoznawstwo i od następnego roku chce uruchomić magistra z pedagogiki i bezpieczeństwa narodowego. „Uczelnia przyczyni się do wypuszczenia w świat kolejnej grupy sfrustrowanych bezrobotnych” – dodaje, kończąc waznym pytaniem: „To dla kogo ma być przyszła akademia?”. 
           Niejako „po drodze” odpowiedzi udzielił w dzisiejszym wywiadzie dla red. Wyszogrodzkiego sam prezydent Tadeusza Jędrzejczak. „Kadrowo słabsza uczelnia miałaby wchłonąć tę o wiele lepszą, co przekazano rektorowi AWF w mało elegancki sposób(...). Oczekiwaliśmy, ze PWSzZ będzie rozwijało się naukowo i prezentowało określony poziom. Tymczasem po 16 latach uczelnia ma 17 kierunków, z czego żaden nie ma prawa do doktoryzowania. Dla normalnego funkcjonowania uczelni potrzebnych jest kilka, które dają szansę na znalezienie pracy” – powiedział Jędrzejczak, podkreślając przy tym, że jeśli jest wiele kierunków, a niewielu studentów, to oznacza to, że ktoś nad całym procesem nie panuje. 
           Padła więc konkretna propozycja, która dla PWSzZ powinna być przestrogą: „Ciągle słyszymy zapewnienia, jacy jesteśmy wielcy, wspaniali i niezależni. Jeśli nadal PWSzZ będzie tylko mówił, po prostu powołamy nowe kierunki na AWF w Gorzowie i w ten sposób osiągniemy cel”. 
               Proste - jeśli uczelnia wyższa dalej będzie przypominać seminarium duchowne, a jej wykładowcy i władze zachowywać się jak średniowieczni mnisi korzystający z autorytetu i dobrodziejstw zakonnej klauzry, to – jak za czasów Jakuba z Paradyża – powstaną zakony lepsze, bardziej czujące świat oraz odpowiadające na jego wyzwania, jak to było w przypadku franciszkanów oraz dominikanów. 
           Bo po co miastu uczelniana "elyta" bez elitarnych nawyków: teatr, filharmonia, wielkie dyskusje, spory oraz inspiracje. Uczelniane gronostaje nie nadadzą autorytetu, tak jak forma nigdy nie zastąpi treści - nawet w czasach wszechobecnego PR-u...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...