Przejdź do głównej zawartości

POrażka prawie pewna, ale start prezydenta Gorzowa jeszcze nie

Gorzowscy liderzy Platformy Obywatelskiej są dla partii coraz większym obciążeniem, a ich błędy najpewniej przysłużą się oddaniu władzy w całym województwie na rzecz lewicy. Eskapady premiera do Gorzowa, to nie przypadek, ani nawet chęć wyrażenia wdzięczności za poparcie w wyborach europejskich. Podbieranie znanych przedsiębiorców nie pomoże i nie wystarczy politykom rządzącej regionem partii, jeśli na sejmikowej liście pojawi się nazwisko prezydenta Gorzowa…
Platforma  najpewnie  straci  pełnię  władzy w województwie, a miejsce marszałek Polak
zajmie marszałek Tomasz Wontor. Klucz do zwycięstwaa leży dziś w głowie prezydenta
Tadeusza Jędrzejczaka. Dzięki wsparciu lewicowej listy uzyska w przyszłości wsparcie dla
wielu ważnych dla miasta przedsięwzięc. Takiej okazji zmarnowac nie mozna ...
      … i nie będzie to lista Platformy Obywatelskiej, lecz Sojuszu Lewicy Demokratycznej. „Boguś jest z prezydentem Gorzowa po słowie i wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zresztą nie widzę powodu, by nie miało być, skoro prezydent nigdy się od lewicowych poglądów nie odżegnywał” – mówi bliski współpracownik szefa SLD Bogusława Wontora o niemal pewnej ewentualności pojawienia się na lewicowej liście do Sejmiku Wojewódzkiego prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka. „Sprawa jest przesądzona. Kubicki startuje z listy PO. Nabije punktów i zrezygnuje z sejmiku” - powiedział „Gazecie Wyborczej” cytowany przez nią polityk tej partii. Oznacza to, że prezydent Janusz Kubicki pomoże Platformie Obywatelskiej w utrzymaniu władzy w województwie, co bez zwycięstwa w okręgu miasto Zielona Góra i powiat zielonogórski byłoby niemożliwe. „Przecież my tak naprawdę żadnej świni Kubickiemu nigdy nie podłożyliśmy. On pomoże nam, a my pomożemy mu zostać kolejny raz prezydentem” – mówi Nad Wartą członek Rady Regionu PO w której od października nie ma już żadnego ze znanych gorzowskich liderów.
      Nie o nich tu jednak chodzi, bo Robert Surowiec, Jerzy Sobolewski i Krystyna Sibińska – mimo posiadanego niegdyś potencjału - to od dawna dla partii w całym regionie raczej obciążenie, niż wartość dodana. Stąd misja senator Heleny Hatki i osobiste zaangażowanie w pozyskiwanie znanych liderów przez marszałek Elżbietę Polak. Platforma potrzebuje więcej niż dotychczas, a więc przynajmniej trzech mandatów. To jest możliwe tylko wtedy, gdy na liście do Sejmiku Wojewódzkiego w drugim co do ważności okręgu nr 1, nie znajdzie się prezydent Gorzowa. Wariant podobny do tego, który zastosowano z prezydentem J. Kubickim, jest w  Gorzowie nie do powtórzenia. Nie dlatego, że prezydent Jędrzejczak nie otrzymał takiej propozycji – bo był w tej sprawie poważnie sondowany, a całkowite uchylenie wyroku sądowego stawia go w diametralnie różnej sytuacji niż w przeszłości – lecz z powodu działań gorzowskich polityków PO. 
      W przeciwieństwie do zielonogórskiej Platformy Obywatelskiej, która w wielu sprawach stawała z prezydentem miasta w jednej drużynie, nawet pomimo ekscesów w mediach i na konferencjach prasowych, gorzowscy liderzy – anegdotycznie określani mianem „S3” – głównie prezydentowi przeszkadzali, blokowali ważne dla miasta przedsięwzięcia i nie dotrzymywali dobrych dla mieszkańców ustaleń. Wszystko to byłoby do przełknięcia, bo polityka to sztuka szukania kompromisów, gdyby nie świadome wręcz działanie tych polityków na szkodę miasta, po to tylko, aby móc później Jędrzejczakowi wytknąć, że nie zrobił tego, co oni zablokowali. Tymczasem – jak słusznie zauważył publicysta Salonu24 Jarosław Flis  ( jaroslawflis.salon24.pl/598830,polaczenia-i-koalicje )– jeśli dobrze przeliczyć wyniki ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego i skonfrontować je z sytuacją sprzed 4 lat, gdy odbywały się wybory prezydenckie, a także z bieżącymi sondażami, może się okazać iż województwo lubuskie będzie jedynym, gdzie marszałkiem będzie polityk SLD.
      Wiadomo iż nie będą to rządy samodzielne, ale w Zielonej Górze nie jest żadną tajemnicą iż B. Wontor jest już dogadany zarówno z Platformą Obywatelską, jak i z PiS-em.  Kto będzie marszałkiem ? To akurat oczywiste, że ojciec sukcesu dzieli, a Tomek Wontor nadaje się do tej roli doskonale. W regionie nie ma polityki, a przynajmniej nie powinno być, a wiec PiS nam w niczym nie przeszkadza” – mówi zielonogórski polityk. Żaden z rozmówców Nad Wartą z PO i PiS nie chciał tego potwierdzić nawet anonimowo. Wiadomo, że do pełni lewicowego szczęścia potrzeba sukcesu wyborczego w Gorzowie i okolicznych powiatach, a to jest możliwe tylko i wyłącznie z prezydentem na liście wyborczej.
      W sejmikowych wyborach w 2010 roku Sojusz Lewicy Demokratycznej uzyskał w całym regionie poparcie na poziomie 26,09 %, przy czym wynik w okręgu w którym kandydował T. Jędrzejczak był najwyższy i plasował się na poziomie 31,88 %. Sam Jędrzejczak uzyskał 13 411 głosów, co przy 25 508 głosach oddanych w okręgu na wszystkich kandydatów SLD, zapewniło lewicy trzy mandaty. Lepszy wynik w województwie uzyskała tylko E. Polak z 13 468 głosami. Platforma kalkuluje oraz przeprowadza „akwizycję”, a wszystko dlatego iż strat będzie więcej: w wyborach nie wystartuje na pewno „lokomotywa” tej partii Marcin Jabłoński, który w 2010 roku jako urzędujący marszałek uzyskał aż 9530 głosów. „Marcin jest obrażony i po wielokrotnym oszukaniu go chętnie popatrzy na porażkę Polak i Bukiewicz, a potem z przytupem powróci. Żeby kandydował, musiałby go przymusić Donald Tusk, ale to raczej niemożliwe. Będzie się zasłaniał apolitycznością, bo przecież pracuje w giełdowej spółce Exatel” – mówi NW były bliski współpracownik najbardziej utytułowanego polityka PO w regionie.
      W tej sytuacji przewodnicząca Bożenna Bukiewicz wyruszyła „na łowy”, ale polityczna rekrutacja prezesa honorowego „Stali Gorzów” Władysława Komarnickiego nie wystarczy, a i nikt mu w partii której złożył publiczne „homagium” nie życzy dobrze. Początkowo układ był prosty: Komarnicki kandyduje do sejmiku i staje się twarzą kampanii Platformy Obywatelskiej w Gorzowie, pomagając także w walce o prezydenturę. W nagrodę zajmuje za rok miejsce H. Hatki na liście do wymarzonego Senatu, a Hatka po kolejnej samorządowej porażce poseł K. Sibińskiej, idzie do Sejmu. Układankę rozsypały szczegółowe analizy i szybko stało się jasne, że Komarnicki istnieje i jest popularny, ale tylko jako cień prezydenta Gorzowa. Jego popularność i rozpoznawalność ma sens tylko w kontekście wydarzeń żużlowych, a w momencie skonfrontowania go z Jędrzejczakiem jako przeciwnikiem lub jako symbol alternatywy, przestaje istnieć: staje się jak ryba bez wody lub balon bez powietrza. Padło więc w ostatnich dniach na byłego posła i prezydenckiego radnego Jerzego Wierchowicza, który dostał propozycję startu z platformerskiej listy do Sejmiku Wojewódzkiego. „Tu nie chodzi o politykę, ale jego zaangażowanie w radzie nadzorczej szpitala. W ten sposób mógłby robić dla tej placówki więcej. Zresztą on się dłużej zna z Elą Polak z Unii Wolności niż z Jędrzejczakiem z działalności w samorządzie” – broni partyjnej strategii działacz PO. Wiadomo jednak, że sam Wierchowicz żyje głównie wspomnieniami z czasów, gdy był posłem i wpływowym szefem klubu parlamentarnego. W Radzie Miasta, mimo wybitnych kwalifikacji, najzwyczajniej się nudzi i jest jak „Formuła 1” bez toru wyścigowego: nie ma warunków by pokazał co potrafi, a kopać ziemniaków lub orać pola takim „cackiem” się nie da.
      Pierwsze przymiarki już w poniedziałek, gdy działacze dwóch gorzowskich kół Platformy Obywatelskiej mają się spotkać i ustalać strategię. Do kandydowania namawiany jest również prezes szpitalnej spółki Piotr Dębicki, ale zdaje sobie sprawę iż o sukces będzie trudno, a jego obecna sytuacja jest wręcz komfortowa i zapewnia mu wszystko co lubi najbardziej: kreowanie się w mediach, szacunek wśród elit, wysokie wynagrodzenie oraz wpływ na otaczającą go rzeczywistość. "Piotrek wie, ze jest dzisiaj co najmniej drugi po prezydencie miasta, a falstart wszystko przekreśli. On się mocno przez ten rok zmienił bardzo mocno na plus, a w gorzowskiej PO szanuje chyba tylko Gierczaka i Pahla" - mówił NW  kilkanaście dni temu jeden z jego dobrych znajomych z PO. Pewne jest jedno – dotychczasowi liderzy tej partii w Gorzowie byli mniej dalekowzroczni niż ich koledzy z Zielonej Góry. Strategie „Jędrzejczak pójdzie siedzieć” i „Jędrzejczak nic nie robi” z oczywistych powodów spaliły na panewce i skompromitowały autorów. Co ważne, nikt nikogo nie „ograł”, jak często mawia się w Gorzowie o politykach z południowej części województwa. Po prostu sami się „zakiwali”, a marszałek Polak wielokrotnie podkreślała w prywatnych rozmowach, że oprócz Jędrzejczaka, nie ma w mieście partnera do rozmów i współpracy.
      Nie dziwi więc, że wraz z Bukiewicz grają ostro i same dobierają partnerów do współpracy. Stawką jest rządzenie województwem oraz wpływ na rozdział miliardów z Unii Europejskiej, a nie dobre samopoczucie z kolejnej przegranej K. Sibińskiej. Lewica ustami jej miejskiego szefa Marcina Kurczyny zakomunikowała, że rozważa wystawienie własnego kandydata na prezydenta, ale problem polega na tym, że to nie ona jest potrzebna prezydentowi, ale Jędrzejczak lewicy. Prawda jest po środku: razem mogą znacznie więcej, start prezydenta z listy SLD do samorządu wojewódzkiego, to szansa na większy wpływ Gorzowa w procesie dzielenia środków unijnych. Grzech zaniechania byłby najgorszy …

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...