Przejdź do głównej zawartości

Klub odrzuconych łapie frajerów na "chwilówki"

Teoria o wypieraniu dobrego pieniądza przez zły pieniądz, znana jest od dawna, ale w polityce proces ten ma swój ciąg dalszy: zły pieniądz próbuje udawać ten dobry. Mniejsza o to, gdy dotyczy to rasowych polityków, ale zaczyna być groźnie wtedy, gdy za politykę pod pozorem „niepolityczności” biorą się odrzuceni przez partie koniunkturaliści, finansowi pragmatycy, oportuniści i osoby niespełnione, bo wsiadły w przeszłości nie do tego wagonu co trzeba...
          ...ale teraz próbują z dawno nie używanej bocznicy wepchać swój „cherlawy wagonik”, czy raczej „drezynę”, na główne tory politycznych wydarzeń. „To klub odrzuconych, którzy kochali swoje partie jak matkę, ale mamusie – od PZPR, SLD, przez AWS, PO, PiS i PJN – odrzuciły ich, jako mniej zdolnych synów” – żartuje polityk. „Może to będzie związek zawodowy prezesów sportowych. Michałowski, Madej i trochę wycofany z piłki nożnej Babij” – mówi radny klubu Nadzieja dla Gorzowa. Nie ma wątpliwości, że gdy na jednej platformie jadą kapelani „Solidarności”, „stanowjenni” wojewodowie, cyniczni i zepsuci do szpiku kości ekssamorządowcy z ZChN-u, czy wreszcie nawiedzeni „zakonnicy” z PWSzZ i antykomunistyczni opozycjoniści z dawnego RKW, to kolejka wyłoży się na pierwszym lepszym zakręcie.
           Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Ziemi Gorzowskiej urzeka świeżością nazwy oraz spojrzenia na sprawy, ale rozczarowuje zawartością z fekaliami politycznej przeszłości. Nie inaczej jego lider Ireneusz Madej. Jest z nim jak z finansową „chwilówką”: reklamy kuszą sporymi korzyściami z jej wzięcia, obiecują fajne wakacje i jeszcze lepsze święta Bożego Narodzenia, ale nikt nie mówi o długofalowych kosztach. Mimo to namawia się wszystkich dookoła, a szczególnie politycznie naiwnych: „Przyjdź i weź, to całkowicie apolityczne, a my jesteśmy niezależni”. Przy czym ta bezinteresowność tak ma się do rzeczywistoci, jak cnotliwość piszącego te słowa.
          Lapidarnie wytknął to dzisiaj w Radiu Gorzów lider Prawa i Sprawiedliwości Sebastian Pieńkowski. „Pan Madej był w PiS-ie i sprawował funkcję wojewody, a gdy straciliśmy władzę, to jego działalność zamarła. Teraz mamy komitet wyborczy, który został powołany koniunkturalnie przed wyborami, a do tego z ludźmi, którzy w stanie wojennym za pomocą wojska i policji pałowali oraz mordowali naród” – mówił w rozmowie z red. Danielem Rutkowskim. Bardziej obrazowo, ale również bez zbędnych ceregieli, opisała to dzisiaj w Radiu Zachód także b. wiceminister, a obecnie poseł i wiceszefowa PiS Elżbieta Rafalska. Jej zdaniem, powoływanie takich organizacji przez osoby „po szyję umoczone w partiach” to zwykły cyrk i próba oszukania wyborców. „Nie wierzę, żeby gorzowianie na ten numer dali się nabrać. Jedni się zbroją politycznie, a drudzy się stroją. Zbroi się Platforma Obywatelska próbując dogadać się z burmistrzami i wójtami, a ci co się stroją, to robią to ubierając piórka apolityczności, bo są to ludzie z reguły po szyję umoczeni w politykę” – mówiła w wywiadzie udzielonym red. Marcinowi Sasimowi. I puentuje: „Oni w tej polityce nie znaleźli miejsca i dzisiaj ostatnim rzutem na taśmę, tworzą stowarzyszenie, żeby powiedzieć: <Jesteśmy apolityczni. Polityka jest be, a my idziemy po władzę i nie chcemy się tą polityką brudzić>”. Oni mówią: <Kiedyś byłem w PO, zapomnijcie>, <Kiedyś byłem w PiS, zapomnijcie>”.
          Wracając więc do asocjacji finansowych, uprawnioną jest konstatacja, że Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Ziemi Gorzowskiej ma swoje odzwierciedlenie jedynie w w parabankach, ale z tą jednak różnicą, że jego uczestnicy są jak znaczone pieniądze: byli już wszędzie i niemal w każdej partii. Dzisiaj zaś tworzą „klub odrzuconych”. Można by jednak bronić niektórych elementów – przecież I. Madej, to były urzednik państwowy, działacz sportowy z sukcesami oraz prezes poważnej firmy. Nic z tych rzeczy, a to ostatnie może się stać w wyborach – choć na tą chwilę o takich rzeczach się nie mówi – bardziej wadą niż zaletą. Na tą chwilę może liczyć tylko na zarzut koniunkturalizmu. „Jak Prawo I Sprawiedliwość rządziło w Polsce, to mu pasowało, a teraz gdy jesteśmy siódmy rok w opozycji, to już nie pasuje. Jeśli ktoś chce ideowo działać i ma jakieś poglądy, to nie zmienia się ich tylko dlatego, że jest się w opozycji, tylko dlatego” – uważa Pieńkowski.
           W tym sensie, trudno się z nim nie zgodzić, a także z tezą iż wśród wszystkich kandydatów jest najbardziej „znaczony”, ale nie znaczny. Marek Surmacz, cokolwiek by o nim nie powiedzieć - ma poglądy i niezmiennie głosi je od lat. „Proszę nie wsadzać go w buty tylko radnego, ale pamiętać, że to były wiceminister ważnego resortu, doradca Prezydenta RP oraz doświadczony samorządowiec” – uważa Rafalska. Krystyna Sibińska, nawet w swej nieporadności i naiwności ma urok osoby chętnej coś zrobić – można odnieść wrażenie, ze to jej polityka w czystym wydaniu uwiera najbardziej. Wreszcie Tadeusz Jędrzejczak – on już od dawna wie, że z partiami jest jak z sikaniem w spodnie: grzeją tylko sikającego, a nie wyborców. Politycy podkręcają się swoim głosem z radia, wytłuszczonym nazwiskiem w gazecie i zdjęciem z portalu internetowego, ale przeciętnego mieszkańca interesuje to w stopniu minimalnym, jeśli w ogóle.
          Liczą się efekty mówienia i działania, a tych działacze "Klubu odrzuconych" nie mają. I mieć nie będą - bo jeśli polityka polega jedynie na wytykaniu co jest źle, a nie proponowaniu co można zrobić razem, to jest to zwykła polityczna "bandyterka", którą uprawiają instytucje parabankowe. Dzisiaj tam, jutro tam pod inną nazwą, a jak będzie afera, to zmienimy też logo. Proceder wciąż ten sam: zbajerowć, przygranąć, a potem jakoś będzie. Przecież wyborca podpisał umowę: zagłosował i na cztery lata niech się odwali. Czy to nie przypomina Amber Gold ? Politycznie niemożliwe staje się możliwe - tylko na konferencjach prasowych ...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...