Wielu niemal zakochało się w przymiotniku „Wielkopolski” w nazwie miasta nad Wartą, ale całkiem niepotrzebnie,
bo Wielkopolska nigdy nie powiedziała: „nawzajem”,
a nieścisłości w „nieskonsumowanym związku”,
bezczelnie wykorzystuje sąsiadka z Winnego Grodu. Wiara w nadawany Gorzowowi
tym dopiskiem prestiż - co stało się manierą jednego z emerytowanych naukowców
- z założenia skazana jest na dramatyczną porażkę. Absurdalny przymiotnik służy jedynie tym,
którzy nie życzą miastu dobrze, a swoją tożsamość budują na bandycko
ukradzionej mu lubuskości. Tym samym, dalsze trwanie przymiotnika „Wielkopolski” w nazwie miasta, jest
jak upajanie się smakiem śmiertelnej trucizny, po wypiciu której na trumnie z
napisem „Gorzów Wielkopolski”, zatańczy Zielona
Góra z Lubuskiego...
...która jest jedynym beneficjentem tego, że największe jeszcze
niedawno miasto w regionie -leży w Lubuskiem, ale z nazwy wynika, że jest
częścią Wielkopolski.
„W Wielkopolsce żadne duże miasto nie ma
przymiotnika <Wielkopolskie> i jest jakimś abstraktem, że przydarzyło się
to Gorzowowi” – mówił podczas dyskusji w Wojewódzkiej i Miejskiej
Bibliotece Publicznej jej dyrektor Edward Jaworski, a słuchali go
miejscy politycy, naukowcy, regionaliści oraz przedstawiciele stowarzyszeń
społecznych.
Z każdym kolejnym wystąpieniem, przekonanie o dalszej potrzebie
utrzymywania w nazwie dopisku „Wielkopolski”, marszszyło się niczym „Gazeta Lubuska” w dworcowym szalecie. Nikt
nie miał wątpliwości, że przymiotnik jest co najwyżej dostarczycielem obciachu,
geograficznego zakłopotania oraz marginalizacji, ale nad salą unosiła się także
pamięć po konsultacjach w tej sprawie w 1999 roku. „Wówczas do konsultacji dopuszczono osoby niepełnoletnie powyżej 16
roku życia, a właśnie ta grupa zdecydowała o tym, by nazwa pozostała bez zmian” – wyjaśniał przyczyny tamtej porażki prof Paweł Leszczyński z
gorzowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego.
Dyskusja dla wielu niezaangażowanych na co dzień, wydaje się
abstrakcyjna i niepotrzebna, bo skoro urodzili się w Gorzowie Wielkopolskim, to
dlaczego nie mieliby w nim umrzeć i komu to w ogóle przeszkadza.
„Gorzów tylko przez krótki czas należał do województwa
poznańskiego, a przymiotnik <Wielkopolski> został dopisany, aby po wojnie
podkreślić ten nowy nabytek, a także stworzyć taki punkt odniesienia dla
przybywających ze Wschodu właśnie do <Wielkopolski>. Dzisiej jest to już
zbędny anachronizm za którym wielu optuje tylko i jedynie z przyzwyczajenia” – tłumaczył gorzowski regionalista Robert Piotrowski, który
przytoczył także swoją rozmowę z prezydentem Poznania Jackiem Jaśkiewiczem
podczas Kongresu Ruchów Miejskich: „Zapytałem
go, czy byłoby mu szkoda lub w jakiś sposób będzie przeciwko naszym staraniom,
a on mi na to: <Wręcz przeciwnie, ja wam kibicuję, by ta zmiana wam się
udała>”.
Trudno się
takiej postawie prezydenta Poznania dziwić, bo opowieści o tym, że dopisek „Wielkopolski” cokolwiek Gorzowowi doda z
wielkopolskiej solidarności oraz gospodarności, to tylko zaklinanie
rzeczywistości i zgoda na dalszą marginalizację. Niestety takie głosy w
przestrzeni publicznej kilkanaście dni temu pojawiły się i to w formie, co
najmniej kontrowersyjnej.
„Ja w tych próbach widzę atawistyczną
nienawiść do Wielkopolski” – powiedział kilka dni temu w „Gazecie Wyborczej”
emerytowany doktor chemii Andrzej Wolniewicz, a podczas dyskusji w
bibliotece dodał: „Jesli Gorzów przestanie być Wielkopolski, to
będzie Zielonogórski. Warto więc wykorzystać markę Wielkopolski i promować się
jako miasto gospodarne i pracowite. Można na tym tylko skorzystać”.
W poprzek tych oderwanych od rzeczywistości opinii, stanął były
prezydent i senator Henryk Maciej Woźniak, który z „semantycznych substancji” chemika Wolniewicza, publicznie uczynił miksturę,
która go na sali nie rozsadziła, ale na pewno mocno zawstydziła. „Człowiek wykształcony mówiący o <atawistycznej nienawiści> , wyklucza
się z dyskusji i odbiera sobie prawo do poważnego traktowania jego opinii w
sprawie” – perorował eksprezydent Woźniak, który rozwijając
temat relacji Gorzowa Wielkopolskiego z Zieloną Górą, podkreślił pasożytniczą
rolę tego miasta, które nigdy z Lubuskiem nic wspólnego nie miało, ale
doskonale tą geograficzno-historyczną nazwę wykorzystało do swoich partykularnych
celów.
„Zielona Góra nigdy i nic z Lubuskiem wspólnego
nie miała, ale tam zawsze myślano dalekowzrocznie. Kilku ludzi uznało, że
chociaż ciąży im śląskość od historycznej nazwy <Grünberg in Schlesien>, to Lubuskość jest szansą na ucieczkę
do przodu. Wykorzystali to doskonale, a my dalej jesteśmy Gorzowem
Wielkopolskim. Prosze posłuchać: Wojewoda Lubuski w Gorzowie Wielkopolskim. To jakieś kuriozum
na którym korzysta Zielona Góra w Lubuskiem!” – mówił Henryk Maciej Woźniak, któremu wtórował
adwokat i prezes Towarzystwa Miłośników Gorzowa Jerzy Synowiec.
„Tylko zadupia mają w
nazwie przymiotniki, takie <Pierdziejewa>, które leżą po dwóch stronach
rzeki i trzeba je jakoś odróżniać. Wszystkie inne miasta tej wielkości co Gorzów, takich dodatków nie
potrzebują. Wyrzucenie przemiotnika <Wielkopolski> wyjdzie miastu tylko
na dobre” – mówił radny Synowiec.
Obecni
sformułowali podczas dyskusji wniosek do Rady Miasta o rozpoczęcie oficjalnej procedury
zmiany nazwy. „To jest moja ostatnia barykada w Gorzowie, bo
jak się to nie uda, to dla kogo to wszystko w tym mieście robić” – pytał głośno Henryk Maciej Woźniak. „Ktoś mi powiedział, że skoro się urodził w Gorzowie Wielkopolskim to w
Wielkopolskim chce też umrzeć. W takim razie powiedziałem mu, żeby z tym
ostatnim się śpieszył, bo zmiana nazwy nastąpi szybko” – żartował Piotrowski, a Synowiec dodał: „Robimy to nie dla nas, lecz dla naszych dzieci”.
Słusznymi
były głosy m.in. radnego Grzegorza
Musiałowicza, że w takich dyskusjach udział powinno brać więcej osób, ale nie można również bagatelizować opinii tych, którzy
słusznie zauważają iż młodzi dzisiaj na spotkania nie chodzą – oni dyskutują w
internecie.
„Wykorzystajmy więc każdy kanał komunikacji, by przebić się z
informacją, że dla rozwoju Gorzowa ta zmiana nazwy jest niezbędna” – mówił Synowiec. „Odcinajac się od Wielkopolski zyskamy na
randze i zaczniemy budować własną tożsamość, bo Lubuskie zaczęło się w
Gorzowie, a nie w Zielonej Górze, która od zawsze była śląska” - skonstatował Woźniak.