Przejdź do głównej zawartości

W du..pie mam wasze pytania !

Granica pomiędrzy przejrzystością nowej władzy, a jej cynicznym zakłamaniem, wydaje się wąska jak Kłodawka, a argumentacja by ten stan utrzymać, krzywa niczym metalowy fallus „Śfinstera”. Frasobliwa postać prezydenta Wójcickiego podczas dzisiejszej dyskusji - umieszczona w magistrackiej sali niczym antena zagłuszająca wychodzące z rajcowskich ław postulaty większej otwartości na udzielanie informacji – powinna w końcu stać się przedmiotem badań psychoterapeutów...


...bo formułowane przez niego stwierdzenia były szkodliwe dla społeczeństwa obywatelskiego – o którym z takim przekąsem opowiadał w kampanii wyborczej – ale także dla niego samego.

Okazuje się bowiem, że transparantność według prezydenta Jacka Wójcickiego jest wtedy, gdy dziennikarscy kumple od grillowanego kurczaka lub protegowani Mracina Kurczyny, nie zadają mu pytań – z obawy iż głupio odpowie - a właściciel „Pycha Ryba” daje okazję do kolejnego obciachowego eventu z okazji Dni Kultury.

Poszło o zaproponowaną przez klubu Nowoczesny Gorzów zmianę w statucie miasta, która obligowałaby prezydenta do odpowiadania na każdej sesji na pytania radnych.

Skoro brytyjska Izba Gmin może przepytywac premiera Camerona co środę, to Rada Miasta może co miesiąc odpytywać prezydenta i nikomu korona z głowy nie spadnie” – uzasadniał radny Jerzy Wierchowicz, a przeciw czemu oponował sam zainteresowany. „Wszystko funkcjonuje, a wniosek ma znamiona polityczne” – gdukał prezydent, którego wnet wyprostowała szefowa oszukanych przez niego Ludzi dla Miasta Marta Bejnar-Bejnarowicz.

Apeluję w tym miejscu do prezydenta i chcę mu przypomnieć program wyborczy, a podstawowym naszym postulatem była jawność  i nie wiem dlaczego pan sie przed nią broni. Wiem, może zaproponowane trzy dni na przygotowanie się do sesji pytań to dla pana za mało, ale pan Wierchowicz zapewne zgodzi na wydłużenie tego terminu specjalnie dla pana” – mówiła liderka LdM.

„Mistrz picu” i „właściciel straganu na jarmarku ściemy”, wykorzystał swój autoprezentacyjny czas niezwykle wydajnie, sprowadzając pole swoich głębokich jak kałuża na Kostrzyńskiej rozważań, do poziomu groteski, która może uchodzić w strażackiej remizie w Brzozowcu, ale nie przystoi prezydentowi miasta wielkości Gorzowa.

Wszyscy panowie radni macie do mnie telefon i wiecie gdzie jestem. Wiem, że trudno przestawić się z poprzedniego systemu do tego bezpośredniego kontaktu, ale warto reagować. Wszyscy radni mają do mnie kontakt. Ten kontakt jest prosty” – perorował prezydent, a przytakiwał mu – niemal zza politycznego katafalku – Jan Kaczanowski oraz M. Kurczyna, do dziś podniecony jak Arab na „Seksmisji”  rozmową z red. Romanem Błaszczakiem w „Fabryczna 19”, gdzie nie zaprzeczył iż jest „głównym kadrowym”, a nawet dodał: „Podobno wszyscy prezydenci są moi, tak jakoś dziwnie wychodzi”.
          
           „To me czytajmy każdą uchwałę na sesji ? Nie ma potrzeby dublowania form kontaktu” – załapał i dopowiedział po dłuższym czasie prezydent Wójcicki.

 Tym, co przyciąga uwagę i zastanawia, kiedy słucha się podobnych stwierdzeń człowieka kreowanego kilkanaście miesiecy temu jako „papieża przejrzystości”, „kapłana obywatelskości”, „wulkan transparentności” i wreszcie – trochę obrazoburczo dla inteligencji czytelników: „Sokratesa z Deszczna” - jest jego niezmącona myśleniem twarz niemowlęcia o mentalności politycznego mordercy. Jego żarliwy wysiłek, by skompromitować wszystko w co podobno wierzył – by dzisiaj stać się w tym względzie ateistą – przewyższa gorliwość jakiegokolwiek dżihadżisty, choć cele są podobne: wysadzić się w powietrze.

Osobę otwartą na dialog oraz nie skrywajacą niczego nierzetelnego, najlepiej poznać po tym co mówi i jak się zachowuje, gdy inni chcą więcej rozmów i więcej przejrzystości. Wójcicki stanowi niestety smutą parodię władzy przejętej przez tak zwane ruchy miejskie. Oto w krotkim czasie napluł w twarz ludziom, którym wszystko zawdzięcza, a podczas dzisiejszej sesji wytarł sobie ich ideałami transparentnego miasta tyłek.

Decydując się w 2014 roku na drogę po sławę i wpływy – które w lokalnym wymiarze już ma – z każdym tygodniem staje się zakałdnikiem tych, którzy sami nic nie znaczą, a dla których klub Gorzów Plus jest ostatnią deską ratunku lub – tu odniesienie tylko do jednego radnego – ostatnim przystankiem przed spoczynkiem w trumnie...


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...