Przejdź do głównej zawartości

"Dzień Ziobry". Dzień jak dzień, ale prawo jakby nie z tych czasów...

Mówienie „Dzień dobry” jest ryzykowne, gdyż na pewno codziennie rano jest „dzień”, lecz jego jakość oceni dopiero czas i historia. Pewnym jest to, że piątek  4 marca jest „Dniem Ziobry”. Dzień nie byle jaki, bo dokładnie 4 marca 1386 roku koronowany został Władysław II Jagiełło, który – jak wiadomo – Niemcom się nie kłaniał. Tu podobieństwa się kończą, bo gdyby Leni Riefenstahl, reżyserka kręcąca filmy na użytek hitlerowskiej propagandy, była zatrudniona w biurze prasowym Ministerstwa Sprawiedliwości, mogłaby zrobić materiał z udziałem ministra Ziobro. Fakt, zostałby zapewne zakwalifikowany – czego partyjni koledzy by nie zdzierżyli  – do grona czystej krwi Aryjczyków, dumnie reprezentujących  „die Herrenrase” – czyli „rasę panów”, ale poza tym, byłby to prawdziwy hit na miarę lat 30-ych...

...problem w tym, że mamy XXI, snującą się jak glut z nosa PiS-owską propagandę rodem z pierwszych miesięcy III Rzeszy, a wchodzące dziś w życie prawo o prokuraturze, rodem z okresu Bolesława Bieruta, Władysława Gumułki i Edwarda Gierka.

          Inaczej mówiąc – w dyskusji na temat „dobrej zmiany” w wymiarze sprawiedliwości, przechodzimy do momentu, gdy okazuje się ona „lipną zmianą” w której prokuratorzy będą narzędziem w ręku władzy politycznej.

        „Nowe prawo, to poważny krok do tyłu, bo w takiej politycznej zależności prokuratura funkcjonowała za czasów komuny , pomimo iż była organem wydzielonym. Chodzi o tak zwane ręczne sterowanie prokuraturą. <Lex – telex>, jak to kiedyś określano” – wyjaśnia w rozmowie z NW były prokurator okręgowy, a dzisiaj wybitny gorzowski adwokat Krzysztof Łopatowski.

              Nie inaczej wchodzące dzisiaj w życie zmiany recenzuje Anna Synowiec, gorzowska adwokat, a także radna Sejmiku Wojewódzkiego. „To nawet nie jest krok w tył, ale ogromny skok w przepaść. Dowodem na to fakt, że ruszyła lawina prokuratorów, którzy odeszli w stan spoczynku, nie chcą być marionetkami. Reszta prokuratorów, którym daleko jeszcze do emerytury,  odejdzie do wolnych zawodów prawniczych” – konstatuje znana prawniczka.
    
       Powyższe potwierdzają medialne dyskusje, a także specjalistyczne fora dla prawników.  Gdyby tylko te ostatnie miały uczucia i duszę, to zapewne byłyby dzisiaj istotą ludzką w głębokiej depresji z kilkoma próbami samobójczymi na koncie. Wszystko dlatego, że na prokuratorów padł blady strach, bo stojący od dzisiaj na czele Prokuratury Generalnej Zbigniew Ziobro, jest dla sprawnego funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, piątym kołem u wozu.

         „Zmiany upolitycznią prokuraturę, bo będzie nią kierował czynny polityk. Prokurator Generalny w osobie ministra będzie mógł wydawać zarządzenia wytyczne i polecenia prokuratorom prowadzącym sprawę. Będzie mógł wybrać sobie obszerne dowodowo postępowania, zawiłe pod względem faktycznym i prawnym, by i przekazać  je Prokuraturze Krajowej. To duży oręż wobec politycznych przeciwników oraz osób które minister Ziobro uzna za winne przed skazaniem” – wyjaśnia mecenas Anna Synowiec, która podkreśla iż najbardziej frapujące jest to, że: „Teraz podsłuchiwać bedzie można każdego i bez granic”.

                To prawda, że wymiar sprawiedliwości nie zawsze stawał na wysokości zadania i bez trudu można znaleźć patologiczne przykłady, gdy prokuratorskie zarzuty i wyrok 3 miesiecy wiezienia za złowienie w zalewie 9 rybek, dostawał wędkarz z podgorzowskiego Boguszyńca, a oskarżenia nigdy nie usłyszeli winni poważniejszych przestępstw. Prawdą jest, że prokuratorzy „chojraczyli” i próbowali wysadzać z siodła polityków oraz przedsiębiorców. Niemniej jednak, żadna propaganda nie usprawiedliwi powrotu do prawa w którym minister będzie ręcznie sterował postępowaniami.
         
        Prokuratorzy , jak w każdym zawodzie , gdzie mamy do czynienia z zasobami ludzkimi, prezentują rożny poziom zawodowy. W  <szarej masie> są to dobrze przygotowani do zawodu <rzemieślnicy>".  A zatem z reguły nie są to znawcy prawa, ludzie wybitni. Spotkałem jednak w swojej karierze zawodowej i takich przed profesjonalizmem których chylę czoła” – mówi w rozmowie z Nad Wartą, stawiając jednocześnie tezę, że jeśli reformować, to w innym kierunku:  „Aby ludzie nie mieli poczucia niesprawiedliwości, powinni sami wybierać sędziów i prokuratorów w wyborach powszechnych, spośród kandydatów wystawianych przez rożne środowiska, w tym i partie polityczne”.

          Narazie, jedyną zmianą idącą w tym kierunku – zapewne z innych powodów oraz z innymi intencjami – jest wprowadzenie jawności oświadczeń majątkowych sędziów i prokuratorów, które – podobnie jak w przypadku posłów, radnych i urzędników – będą publikowane na urzędowych stronach. Wszystko to jednak prymitywne „igrzyska” i gdyby trzymać się starej pijackiej maksymy, że aby nie mieć kaca, trzeba najpierw pić słabsze alkohole, a potem sięgać po mocniejsze, to podporządkowanie prokuratury ulubieńcowi ludu i upublicznienie mąjatku prokuratorów, szybko okaże się za słabe na „kaca moralnego”, a zatem - trzeba będzie czegoś mocniejszego.

            Prokuratura pod rządami ministra Ziobry może być maszynką do niszczenia ludzi. Czy będzie ? Genialny komik Groucho Marx zapytany niegdyś o to, czy jest myszą czy człowiekiem, odpowiedział: „Pokaż kawałek sera na podłodze i sam się dowiesz”. Ser leży więc na politycznym klepisku i szybko się okaże, że praktyka nowego prawa będzie mocno nieludzka, a krytycy prokuratora Ziobry będą siedzieć cicho jak mysz kościelna.

            Nadzieja w fakcie historycznym, bo  4 marca 2011 roku odbyła się premiera filmu Jana KamsySala samobójców”.

To dobry prognostyk także dla sali w której uchwalono prawo o prokuraturze. Wyjścia honorowe są najlepsze, a „polityczne seppuku” tego obozu władzy, wyjdzie na dobre wszystkim.  Warto bowiem pamiętać, że najgorsze przepisy można stosować w taki sposób, by służyły społeczeństwu. I odwrotnie: najlepsze przepisy można stosować w sposób opresyjny, nieuczciwy i niesprawiedliwy.


Wątpliwości co do władzy PiS-u nie ma żadnych. Podobnie i do tego, jak zachowa się minister Ziobro, gdy zobaczy ser...


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...