Ten który miał być „Mojżeszem” szybko wymiękł, bo zamiast
wyznawców „złotego cielca” stanowczo
tępić
lub chociażby poskramiać ich pazerność, sam uległ jego urokowi - i nie dość dostatecznie
zwalczał hedonistyczne zakusy sybarytów w białych fartuszkach. Wszystko po tym,
gdy eksperymentalna operacja z oddłużeniem gorzowskiego
szpitala udała się perfekcyjnie i to pomimo faktu, że wielu próbowało do niej
nie dopuścić
lub po prostu pozwolić pacjentowi umrzeć, zanim uda mu się przeszczepić zdrowe
organy. Obstrukcja nie powiodła się dzięki odpowiedzialności marszałek
województwa, która stała się jednak ofiarą własnego sukcesu: straciła bieżącą
kontrolę nad pacjentem...
...i dzisiaj okazuje się, że w organiźmie doszło do zakażenia
bakteriami, które mogą wywołać kolejną chorobą. `
Inaczej mówiąc - gorzowski szpital
miał już nie być dojną krową dla cwaniaków, ale wzorową placówką z
umiarem w polityce finansowej. Wieści niosą jednak, że stał się jeszcze
bardziej dojną krową dla jeszcze lepszych cwaniaków, co potwierdzają wyniki
kontroli przeprowadzonej na zlecenie marszałek województwa Elżbiety Polak,
a z których wynika iż w w spółce nastąpił ogromny wzrost
zatrudnienia oraz jego kosztów z ponad 3,5 mln pod koniec 2013 roku do 8,2 mln
złotych w grudniu 2015.
„W wyniku zmian w formach zatrudnienia
dwukrotnie wzrosły koszty usług medycznych w których największa częśc stanowią
kontrakty lekarskie” - uważa Wojciech
Filipczak z biura audytów w Urzędzie
Marszałkowskim, a w środę sprawa będzie przedmiotem negocjacji szpitalnych
zwiazków zawodowych z kierownictwem szpitala i nie jest wykluczone, że wszystko
zakończy się sporem zbiorowym.
Tajemnicą poliszynela jest to, że niektórzy ordynatorzy oraz
lekarze, zarobili w 2015 roku ponad 460 tysięcy złotych, a wszystko dzięki
temu, że nie pracują już na podstawie umów o pracę – jak to było w przeszłosci –
ale na zasadzie umów cywilnoprawnych. „Mają
w umowach podział wynagrodzenia na trzy składniki: ten z oddziału, ten z
poradni oraz za dyzury, a do tego dochodzą nawet ekstra środki za nadwykonania,
które przyrównać można tylko do górniczych czternastek” – mówi NW
rozmówca, majacy jeszcze niedawno dostęp do komórki „akt i informacji
niejawnych”.
Pierwszym z brzegu przykładem niebotycznego wzrostu wynagrodzeń jest
stawka za dyżury, która w przesłości wynosiła 50 złotych za godzinę, a obecnie
jest to kwota 150 złotych. Dyżury mają formę 16 i 24 godzinnych, a to oznacza
iz lekarz średnio odbywający od 6 do 8 dyzurów miesięcznie, tylko z tego tytułu
uzyskuje dochód w wysokości 28 tysięcy, a do tego dochodzą jeszcze inne
składniki wynagrodzenia.
„Rekordzista wziął 495 tysięcy w ubiegłym roku,
a najśmieszniejsze jest to iż w umowach jest także zapis o ekstra premii za
nadwykonania, czyli taka 14-ka jak w górnictwie” – dworuje sobie rozmówca NW. Przykładów
potwierdzajacych wnioski marszałkowskiej kontroli jest bez liku i potwierdzają
to w rozmowie z Nad Wartą osoby wtajemniczone w szczególy powołanej w spółce
komórki do spraw informacji niejawnych.
Finansowy blichtr rezerwowany dotąd w mieście nad Wartą jedynie dla
kilku spełnionych rekinów biznesu, stał się udziałem lekarzy ze szpitala, który
uchodził do niedawna za bankruta. Wszystko wygląda więc tak, jakby matka – w tym
wypadku wypisz wymaluj: władze województwa - spłaciła za rozrzutnego syna ogromne
długi, a ten poszedł kilka dni później do banku, aby zaciągnąć nowe i kupić za
nie jaguara.
Pojawia się pytanie: jak to możliwe, skoro przez spory okres placówką
zarządzał człowiek nie tylko kompetentny, ale od początku zorientowany na to,
by – jak sam o szpitalu mówił – „nie był on żerowiskiem”, ale dobrze zarządzanym podmiotem świadczącym usługi medyczne ? Trudno
bowiem w Gorzowie o lekarza, menadżera i polityka bardziej inteligentnego niż Piotr
Dębicki, ale poza dyskusją dla obserwatorów jest też fakt, że jego kariera –
zamiast szybować w górę – zaczęła pikować w dół.
Solą projektu pt. „restrukturyzacja” miało być zrozumienie trudnej sytuacji szpitala, akceptacja
samoograniczeń oraz oszczędności w obszarze pozainwestycyjnym, a paliwem
rozwoju nowej spółki - jej inwestycje,
zaufanie oraz zielone światło od władz województwa. Problem w tym, że Piotr
Debicki zaufanie zaczął szybko tracić, choć wtedy nikt jeszcze nie wiedział
dlaczego.
Do myślenia mogła dać afera z 62
tysięczną odprawą za przejście z funkcji prezesa spółki na stanowisko lekarza
naczelnego, potem przyszły też ambicje parlamentarne oraz zwyczajne „kozaczenie”, co marszałek Polak nie mogło i nie powinno się
spodobać.
„Piotruś chyba sam jeszcze nie wie czego chce,
bo poza piekną i mądrą córką, najbardziej kocha jednak pieniądze” – żartuje samorządowiec od lat przyjaźniący się z Dębickim, który
podkreśla, że jest on obecnie na etapie odczuć charakterystycznych dla
zdradzonej żony. „Kiedyś w towarzyskich rozmowach złego słowa
nie dał powiedzieć o marszałek Polak lub poseł Bukiewicz, a dzisiaj trzeba go
poskramiać, by wypowiadał się mniej agresywnie i bardziej obiektywnie. Cały
Piotrek: od miłości do nienawiści” – żartuje.
Jest prawdą, że od początku siedział na beczce z prochem – zaryzykował
decydując się w sierpniu 2013 roku na prezesowanie spisywanej przez wielu na
porażkę inicjatywie – ale przeczytawszy „instrukcję obsługi beczki z prochem”, szybko obrósł w piórka i w swej niedoli znalazł „garnek z konfiturami”, którymi chętnie obdzielił druhów w białych
fartuchach, faktycznie zaplatając sobie tym stryczek na szyi, bo sprawa szybko
musiała się „rypnąć”.
Jak to interpretują ludzie szpitala ? „Twardowski był gnojkiem, ale z lekarzami grał ostro, a Dębicki godził
się na wszystko i efekty mamy, jakie mamy” – to ważna radny wojewódzki. „Piotrek
to najlepszy lekarski związkowiec w historii szpitala, bo zawsze wywalczy dla
swoich i siebie” – to już przedstawiciel jednego ze zwiazków
zawodowych.
Wnioski ?
Szpital został uratowany głównie i jedynie dzięki determinacji
marszałek Elżbiety Polak, przy sporym zaangażowaniu eksprezesa Dębickiego – mocno
przeszkadzali gorzowscy działacze Platformy Obywatelskiej - dlatego jakiekolwiek
sugestie iż kontrola Urzędu Marszałkowskiego to szykana, są absolutnie nie na
miejscu.
Szkoda tylko jednego z najzdolniejszych menadżerów w Gorzowie, który miał
wizerunek czempiona – choć spełnił rolę „Mojżesza” – a po kontroli Urzędu
Marszałkowskiego i dyskusji nad nią, okrzyknięty zostanie „Czarnym Piotrusiem”...