Przejdź do głównej zawartości

Lubuski "Beria" i inni: By żyło się lepiej ! Nam z PiS-u ...

Teraz oni rządzą i dzielą. Wojewoda, wicewojewoda, dyrektor, prezes, kierownik, inspektor. Do tego możliwości zatrudniania wujków, kuzynów oraz wiernych działaczy. Takiego desantu czynnych polityków do administracji nie było w Gorzowie jeszcze nigdy, a zmiany mają charakter masowego rażenia. Miejscem szczególnie dobrze ilustrującym pole konfrontacji pomiędzy śpiewającymi: „Ojczyznę dojną racz nam wrócić Panie”, a tymi co intonują dziękczynne „Te Deum laudamus”, jest Lubuski Urząd Wojewódzki, lubuskie oddziały rządowych agencji i inspekcji, a także media publiczne.


Co ciekawe, żaden z mianowanych – no może z wyjątkiem ziemsko zaradnego wicewojewody Roberta Palucha – nie reprezentuje sobą dorobku zawodowego wysokich lotów: niegospodarny kurator, skompromitowany szef inspekcji, ciągany za uszy przez brata biskupa „komunalnik”, wyrzucona przez prezydenta miasta szefowa przedszkola i tym podobni.

 Można nawet powiedzieć, że jest z nimi jak z anegdotycznym trzmielem, który „lata bo nie wie iż nie pozwalają mu na to prawa fizyki” oraz budowa skrzydeł, co wprost przekłada się na analogię do ich potencjału oraz zawodowego doświadczenia i to akurat mitem nie jest.

Dali się zaprząc w roli wałachów do PiS-owskiego wozu „dobrej zmiany” w Lubuskiem: będą „orać” ale nie tak jak trzeba, lecz jak wymagać tego będzie partia. Ta zaś z precyzją zegarmistrza, siłą kowalskiego młota i pazernością krupiera, zachowuje się nie jak „miotła”, lecz specjalistyczny zestaw szczotek, które urzędowe gabinety czyszczą do ostatniego dyrektora lub kierownika.

 Mimo to, politycy PiS-u robią co mogą, by wyglądało inaczej. „Nie stosujemy zasady Teraz  Kur..a My. W PiS nie działa to tak, że my popieramy i nominujemy. Człowiek ma kompetencje, to dostaje pracę” – mówił 11 stycznia br. niedoszły senator i szef powiatowych struktur PiS Sebastian Pieńkowski, by 1 lutego zameldować się jako dyrektor Agencji Nieruchomości Rolnych z pensją, bagatela, 220 tysięcy rocznie.

Jego dyrektorowanie, to zresztą efekt i pochodna dwóch zbieżnych ze sobą zdarzeń: przegranej w wyborach i zwiazanego z tym zubożenia, które było konsekwencją poniesionych na kampanię wydatków. „Od początku było wiadomo, że Sebastian musi się po wyborach po prostu odbić finansowo” – mówił tuż po objęciu przez Pieńkowskiego stanowiska, jeden z działaczy PiS, podkreślając, że: „On się nie zna na nieruchomościach, ale dostanie wsparcie”, co też się kilka dni temu stało, bo nowym wicedyrektorem ANR został Roman Jabłoński. Ten ostatni liczbą zaliczonych partii przewyższa nawet Mariusza Domaradzkiego: Stronnictwo Ludowo – Chrześcijańskie, Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe, Platforma Obywatelska, a obecnie Prawo i Sprawiedliwość.

Głównym demiurgiem wszelkich czystek jest „Beria lubuskiej administracjiRoman Sondej, który stosownego przeglądu dokonał jako doradca wojewody ds. organizacji urzędu, a zaplanowane czystki rozpoczął realizować jako dyrektor generalny. Pierwszy etap za nim, a po Wielkanocy przyjdzie czas na urzędników szeregowych.

Kryterium wyznaczył w styczniu sam wojewoda Władysław Dajczak.

Zawsze jest tak, że jak przychodzi nowy szef czy wojewoda z nowym programem, a przecież mamy w Polsce nowy rząd, który ma inny program i koncepcję programu dla Polski niż mieliśmy przez ostatnie 8 lat,  w związku z tym jest potrzeba, aby wojewoda, który reprezentuje ten rząd i będzie wdrażał te ustawy rządu, miał wokół siebie zespół ludzi, który będzie chciał realizowac te cele PiS-u” – mówił wojewoda Dajczak, a wielu zastanawia się w czym rządowi przeszkadzali fachowcy nie angażujący się w działaność polityczną: Małgorzata Krasowska – Marczuk i Lubomir Fajfer z LUW, Małgorzata Szablowska z WIOŚ czy Bogusław Bielawski z WITD. 

Nazwisk można wymieniać więcej, ale nie o to idzie, bo podobne zjawiska miały miejsce w poprzednich ekpiach.

Nigdy jednak zmian nie dokonywano tak bezczelnie i tak głupio, by dyrektorem Telewizji Gorzów mianować czynnego polityka z mandatem radnego w kieszeni – trzymanym zresztą tylko po to, by nie mógł być zwolniony z pracy – a szefem Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego, członka komisji rewizyjnej lubuskiego PiS-u.

Okazuje się więc, że PiS-owska „Polska równa dla wszystkich” to taka, gdy posady w administracji dostają nieudacznicy, którym – ze względów merytorycznych – nigdy nie udało się zrobić „furory” na wolnym rynku pracy, ale zawsze świetnie czuli się na publicznym: w miejskich spółkach komunalnych i ciepłowniczych, dorabiając w komunalnych radach nadzorczych, czy będąc specjalistami od niczego w rządowych inspekcjach.

 Owszem, to nie jest tak, że wszyscy w Prawie i Sprawiedliwości, to interesowni koniunkturaliści, ale panujące w tej partii stosunki znacznie i patologicznie odbiegają od standardów przyzwoitości. Stosunek lokalnych polityków PiS do spraw publicznych przypomina piramidę: u podstawy jest najliczniejsza grupa dbająca o partykularne interesy – rodziny, partii, znajomych lub układu towarzyskiego, który wspierał kampanię,  a na samej górze garstka ludzi, którym chce się pracować bezinteresownie. Tych ostatnich jest niewielu.
      
          „Mogę być wszędzie, gdzie trzeba naprawiać Polskę” – skonstatował w rozmowie z red. Romanem Błaszczakiem z Fabryczna 19 Sebstian Pieńkowski, a całość pokazuje, że mówienie o „dobrej zmianie” było cynicznym kłamstwem, bo – jak mawiał Włodzimierz Lenin: „Liczą się przede wszystkim kadry”, a reszta to „nadbudowa”.

         Niektóre kadrowe działania lubuskich „asów intelektu” przybierają formę groteski, a nawet „strzału w kolano”, bo nie da się inaczej określić próby odwołania przez Marka Surmacza z funkcji wiceszefa OHP w Małopolsce Adama Kwaśniaka, argumentując to słowami: „Jako radny, pan Adam Kwaśniak jest członkiem pięciu komisji sejmiku, uczestniczy w posiedzeniach komisji tematycznych, sesjach sejmiku, a także ma ustalone dyżury dla mieszkańców, co niewątpliwie przekłada się na brak jego pełnej dyspozycyjności, wymaganej na zajmowanym stanowisku i niezbędnej wręcz do pełnienia funkcji zastępcy Wojewódzkiego Komendanta OHP”.

Inaczej mówiąc, pełnienie funkcji komendanta głównego OHP przez M. Surmacza, przy jednoczesnym byciu wiceprzewodniczącym Sejmiku Wojewódzkiego, na pewno o wiele bardziej przekłada się na „jego dyspozycyjność, wymaganą i niezbędną do pełnienia funkcji”. Chyba, że chodzi tylko o motywy merkantylne, ale i tu komendant Surmacz nie ma powodów do narzekania, bo dzięki „dobrej zmianie” w budżecie domowym przybędzie 13 tysięcy pensji komendanta OHP, 2700 diety wiceszefa sejmiku i jeszcze „dopust Boży” w postaci 1700 diety radnej, którą zostanie jego żona...

By żyło się lepiej. Nam z PiS-u ...




Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...